Witajcie, Znalazłem w sieci artykuł może być przydatny w walce nimi, link to http://konsumentwsieci.pl/link-do-regulaminu-nie-rozwiaze-sprawy/ Wklejam treść artykułu; Link do regulaminu nie rozwiąże sprawy By Krzysztof Lehmann On 09-02-2013 · 3 Comments · In dyrektywa, konsument, orzeczenia, TSUE, umowa na odległość Nie jest wystarczające – przy zawarciu umowy na odległość – zamieszczenie przez przedsiębiorcę wymaganych informacji (w tym prawie do odstąpienia od umowy) jedynie na stronie internetowej, nawet jeśli przy rejestracji wymagana jest akceptacja regulaminu (w formie linku) w którym znajdują się ww. informację. Taki wniosek płynie z wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej C-49/11 Content Services Ltd vs Bundesarbeitskammer z 5 lipca 2012 r. Najpierw przybliżenie stanu faktycznego. Content Services prowadził stronę z linkami do różnego rodzaju oprogramowania, z której można było skorzystać jedynie w wyniku wcześniejszej rejestracji. Przy tejże rejestracji konsument musiał zaakceptować regulamin (odhaczyć kwadracik). W celu zapoznania się z treścią regulaminu należało kliknąć w napis "regulamin", który miał format hiperlinku. W przedmiotowym wzorcu znajdowały się w zasadzie wszystkie informacje wymagane prawem (w tym informacja o braku prawa do odstąpienia od umowy, cena usługi, okres na który zawarta została umowa). Oczywiście rejestracja i akceptacja regulaminu powodowała obciążenie konsumenta opłatą w wysokości 94 euro, z czego oczywiście żaden przyszły użytkownik nie zdawał sobie sprawy. Czy nie przypomina Wam to czasem sławnego w naszym kraju portalu pobieraczek.pl? Trybunał musiał odpowiedzieć na pytanie, czy zamieszczenie informacji na stronie przedsiębiorcy i udostępnienie konsumentowi linku do tych informacji spełnia wymagania określone w art. 5 Dyrektywy 97/7/WE? Przypomnę treść przepisu (pogrubienie moje): W stosownym czasie podczas wykonywania umowy konsument musi otrzymać w formie pisemnej lub na innym trwałym, dostępnym dla niego nośniku potwierdzenie informacji określonych w art. 4 ust. 1 lit. a)–f), najpóźniej jednak w chwili dostawy w przypadku dóbr nieprzeznaczonych dla osób trzecich, chyba że informacje te zostały wcześniej przekazane konsumentowi przed zawarciem umowy w formie pisemnej lub na wspomnianym trwałym i dostępnym nośniku. Odpowiednikiem powyższego przepisu w polskim porządku prawnym jest art. 9 ust. 3 ustawy o ochronie niektórych praw konsumentów, zgodnie z którym: Przedsiębiorca jest obowiązany do potwierdzenia konsumentowi na piśmie informacji, o których mowa w ust. 1, najpóźniej w momencie rozpoczęcia spełniania świadczenia. Zdaję sobie sprawę, iż polski ustawodawca nie uwzględnił 'trwałego nośnika" przy konieczności potwierdzenia konsumentom niezbędnych informacji. Pytanie teraz – przy uwzględnieniu "klauzuli minimum" z art. 14 Dyrektywy 97/7/WE – czy jest to celowy zabieg mający na celu wzmocnienie ochrony konsumentów czy też przeoczenie ustawodawcy? Wydaję się, mając na względzie funkcję celowościową regulacji zawierania umów poprzez sieć Internet, iż należy również w polskich realiach dopuścić możliwość informowania konsumenta za pomocą "trwałego nośnika" (wspomniałem o tym w Częściowa zmiana praktyki przez Pobieraczka oraz O Pobieraczku słów kilka…). Podsumowując przydługawy wstęp, Trybunał stanął przed koniecznością odpowiedzi na pytanie, czy zamieszczenie informacji na stronie internetowej w regulaminie i podanie konsumentowi linku do tegoż regulaminu wypełnia definicję "trwałego nośnika". TSEU uznał, iż link do regulaminu znajdującego się na stronie internetowej przedsiębiorcy nie może stanowić "innego trwałego nośnika" o jakim mowa w art. 5 Dyrektywy 97/7/WE i w związku z powyższym przedsiębiorca nie wywiązał się w sposób należyty z obowiązku informacyjnego. Przyznam szczerze, że jest dla mnie oczywiste, co wielokrotnie podkreślałem odrzucając mało przekonywujące argumenty właścicieli serwisu pobieraczek.pl, którzy wskazywali, że przecież konsument zawsze może sobie taki regulamin skopiować z ich strony. Nic bardziej mylnego… Trwały nośnik musi spełniać łącznie dwie podstawowe cechy: - informacje muszą zostać przekazane konsumentowi bez konieczności odegrania przez niego aktywnej roli w celu ich uzyskania; - konsument musi posiadać kontrolę nad dostarczonymi mu informacjami, aby miał możliwość w przyszłości z nich skorzystać; nie mogą one mieć charakteru ulotnego, nad którymi przedsiębiorca posiada kontrole i w które może dowolnie ingerować, w tym je zmieniać lub usuwać. W tym zakresie po szczegóły odsyłam do opinii Rzecznika Generalnego Paula Mengozziego z dnia 6 marca 2012 r. (pkt 24-29). Tak więc "inny trwały nośnik" winien mieć taką formę, która uniemożliwiałaby ingerencję innych osób, niż ich adresat przy jednoczesnej jego biernej postawie. Takim nośnikiem jest np. płyta CD, DVD, dysk twardy, a nawet fax doręczony konsumentowi czy też mail przesłany na jego skrzynkę pocztową. Na koniec parę cytatów z wyroku na poparcie ww. twierdzeń: W ramach procesu przekazywania informacji nie jest konieczne, aby ich adresat dokonał szczególnej czynności. Natomiast w przypadku wysłania konsumentowi linku musi on podjąć działanie w celu zapoznania się z danymi informacjami i musi on w każdym razie otworzyć ten link. W zakresie, w jakim nośnik umożliwia konsumentowi przechowywanie rzeczonych informacji, które zostały mu osobiście przekazane, gwarantuje brak zmian w ich zwartości, a także ich dostępność w odpowiednim okresie oraz pozwala konsumentom na ich odtworzenie w niezmienionej postaci, nośnik ten może być uznany za „trwały” w rozumieniu wskazanego przepisu.