U nas z pozwoleniem na budowę nie bylo problemu. Teraz jednak ciągniemy media, a konkretnie gaz. I tu niespodzianka. Walczymy z papierami już od roku i za kazdym razem okazuje sie, ze czegos brakuje. Oczywiscie jedyne, co udalo nam sie uzyskac, to to, ze gaz idzie naokolo, a w koncu my za to placimy. Az w koncu dostalismy pozwolenie, ale okazuje sie, ze droga (gminna), ktorą ma iść rura, jest Stanowiskiem archeologicznym... A w ogóle to droga jest gruntowa i nikt tak naprawdę nie wie, jak przebiega, bo trzeba ja najpierw wyznaczyć. Na nasze podanie o chociażby wyznaczenie drogi otrzymaliśmy odpowiedz odmowna - "droga zostanie wyznaczona przed utwardzeniem, po doprowadzeniu wszystkich projektowanych mediów" (a wodę i kanalizację to planują chyba za jakieś 10 lat, jak dobrze pójdzie). Tak więc na razie dojeżdżamy do naszej działki prawdopodobnie po polu sąsiada, a w każdym razie po stanowisku archeologicznym. Na szczęście sprawy urzędowe załatwia mój mąż, który ma znacznie większą skuteczność. A i jeszcze miły akcent - do czego może doprowadzić "spryt" urzędników. Kiedy staraliśmy się o prąd, to tyle razy gubili nasze papiery (po prostu nie wiedzieliśmy, jak to się powinno załatwić szybko i sprawnie), aż w końcu zmieniła się ustawa i użytkownicy nie musieli placić juz za "rozbudowe sieci", co by nas nie ominęło, jakby prawy szły zwykłym torem - wyszło z tego dużo nerwów, ale przynajmniej oszczędność, i to podwójna.