-
Liczba zawartości
492 -
Rejestracja
flamenco108's Achievements
DOMOWNIK FORUM (min. 500) (5/9)
10
Reputacja
-
Słusznie masz wątpliwości o wentylację. Tylko po jakiego grzyba Ci ten styropian? Zasadniczo ocieplenie oddychające to wełna niemoralna osłonięta wiatroizolacją - piszę o tym, bo wspomniałaś o drewnianej oblicówce, czyli nie chcesz tego okładać tynkiem. Czyli warstwy, zaczynając od zewnątrz masz tak: 1. Oblicówka drewniana nabijana na łaty 2. pustka powietrzna (na grubość łaty) 3. wiatroizolacja 4. ocieplenie wełną mineralną (np. w konstrukcji) Pustka oczywiście musi mieć swój początek (nawiew) i koniec (wywiew), żeby był ruch powietrza.
-
Grupa drewnianego szkieletu
flamenco108 odpowiedział andy61 → na topic → Grupa drewnianego szkieletu Grupa drewnianego szkieletu Topics
To prawda. Motywacja do aktualizacji znacznie spadła, kiedy skończyły się kwestie techniczne, a zaczęło mięszkanie. Ponieważ kiedyś tutaj ludzie chwalili się, "kto ma dłuższego", to ja dołożę swoje przechwałki: Gaz odpalono nam w marcu 2008, co stało się podstawą do przeprowadzki. Od tej pory zapłaciliśmy takie oto rachunki, pierwszy w lipcu 2008, ostatni w listopadzie 2009: 397,50 - lipiec 2008 397,35 - listopad 2008 521,86 - marzec 2009 454,00 - marzec 2009 (mieliśmy finansową obsuwę i rozgrywałem na opóźnianie niektórych płatności, żeby je uzupełniać później, tak sobie przypominam) 400,69 - lipiec 2009 400,80 - grudzień 2009 Może trudno poskładać z tego okrągły rok dla porównania kosztów, ale za to widać jasno, że za poprzednią zimę zapłaciliśmy ekstra ~250PLN. Od jakiegoś czasu z Głównym Technologiem próbujemy zrozumieć, gdzie jest ukryty haczyk, ale nie możemy. Bo nam się te rachunki wydają strasznie niskie. Ale takie są zalety dobrze ocieplonego domu: w tych rachunkach główny koszt (po odcięciu horrendalnych opłat stałych) to grzanie wody użytkowej (CWU) i kuchenka gazowa z gazowym piekarnikiem. -
To prawda. Motywacja do aktualizacji znacznie spadła, kiedy skończyły się kwestie techniczne, a zaczęło mięszkanie. Ponieważ kiedyś tutaj ludzie chwalili się, "kto ma dłuższego", to ja dołożę swoje przechwałki: Gaz odpalono nam w marcu 2008, co stało się podstawą do przeprowadzki. Od tej pory zapłaciliśmy takie oto rachunki, pierwszy w lipcu 2008, ostatni w listopadzie 2009: 397,50 - lipiec 2008 397,35 - listopad 2008 521,86 - marzec 2009 454,00 - marzec 2009 (mieliśmy finansową obsuwę i rozgrywałem na opóźnianie niektórych płatności, żeby je uzupełniać później, tak sobie przypominam) 400,69 - lipiec 2009 400,80 - grudzień 2009 Może trudno poskładać z tego okrągły rok dla porównania kosztów, ale za to widać jasno, że za poprzednią zimę zapłaciliśmy ekstra ~250PLN. Od jakiegoś czasu z Głównym Technologiem próbujemy zrozumieć, gdzie jest ukryty haczyk, ale nie możemy. Bo nam się te rachunki wydają strasznie niskie. Ale takie są zalety dobrze ocieplonego domu: w tych rachunkach główny koszt (po odcięciu horrendalnych opłat stałych) to grzanie wody użytkowej (CWU) i kuchenka gazowa z gazowym piekarnikiem.
-
Grupa drewnianego szkieletu
flamenco108 odpowiedział andy61 → na topic → Grupa drewnianego szkieletu Grupa drewnianego szkieletu Topics
Ja drugi rok mieszkam w szkieletorze. Zbudowanym systemem gospodarczym, czyli sporo własnymi ręcami. Na inne rzeczy (czas, umiejętności, koszty) wynajmowałem fachowców: ekipa ciesielska na zbudowanie szkieletu i drewnianej elewacji, wylewka betonowa itp. Ale co do projektowania, to doświadczenie mam takie: jeżeli (odpukać!) miałbym budować następny dom, to zaprojektuję go sobie sam, a architekta wynajmę, żeby mi to przerobił na projekt budowlany. Zapłacę mu za to, niech będzie, nawet 1000PLN, w czym zmieści się także jego monopol na pieczątkę. Albowiem poprzednio zapłaciłem ponad 10000PLN za projekt indywidualny, ale oczywisty wkład projektanta, jaki bez wątpliwości mogę wskazać, że był jego autorstwa, to tylko stosunek długości do szerokości domu (złota proporcja). Czyli - szkoda kasy i strata czasu. Lepiej zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na dobre projektowanie branżówki, o ile to będzie potrzebne, bo wiele branżowych firm ma projektowanie w pakiecie i przygotowuje dokumentację, którą trzeba załączyć do biurokracji kończącej budowę. -
Ja drugi rok mieszkam w szkieletorze. Zbudowanym systemem gospodarczym, czyli sporo własnymi ręcami. Na inne rzeczy (czas, umiejętności, koszty) wynajmowałem fachowców: ekipa ciesielska na zbudowanie szkieletu i drewnianej elewacji, wylewka betonowa itp. Ale co do projektowania, to doświadczenie mam takie: jeżeli (odpukać!) miałbym budować następny dom, to zaprojektuję go sobie sam, a architekta wynajmę, żeby mi to przerobił na projekt budowlany. Zapłacę mu za to, niech będzie, nawet 1000PLN, w czym zmieści się także jego monopol na pieczątkę. Albowiem poprzednio zapłaciłem ponad 10000PLN za projekt indywidualny, ale oczywisty wkład projektanta, jaki bez wątpliwości mogę wskazać, że był jego autorstwa, to tylko stosunek długości do szerokości domu (złota proporcja). Czyli - szkoda kasy i strata czasu. Lepiej zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na dobre projektowanie branżówki, o ile to będzie potrzebne, bo wiele branżowych firm ma projektowanie w pakiecie i przygotowuje dokumentację, którą trzeba załączyć do biurokracji kończącej budowę.
-
Piaseczno i okolice
flamenco108 odpowiedział anatak → na topic → Piaseczno i okolice Piaseczno i okolice Topics
===CIACH=== Witajcie ponownie Mani , Flamenco, Adam 2007 Jak Wam sie mieszka? Wypowiedź tadzela jest szczera i bardzo prawdziwa. Będę chcial się do niej odnieść niżej. My aktualnie znajdujemy się w głębokim dole finansowym, gdyż 1)każda inwestycja wymaga pieniędzy, zatem, chociaż to rodzina zapewnia im płynność, tak czy owak pożyczam od nich poważne kwoty, które potem muszę spłacać, co dodawszy do raty kredytu zmniejsza nasze finanse o prawie 3/4. A zrobiliśmy większość dróg podjazdu oraz pomniejsze. Aktualnie zajęci jesteśmy zatem spłacaniem pożyczek. I kasy ni ma. A zatem i ni ma luksusu. 2)jak by nie patrzeć, życie w domu docelowo 150m2, poza Warszawą, z dzieckiem świeżo-przedszkolnym i drugim jeszcze nie przedszkolnym -- koszty życia znacznie wzrosły, w porównaniu do singlowania na nie swojej kawalerce w Warszawie. Nie ma kasy, siły i czasu na wycieczki do kina, na grzebanie przy domu też. Energię, żeby coś przy domu osobiście podłubać, poczułem dopiero po 3 dniach wolnego ciurkiem. Zatem dla mnie 2 dni weekendu to akurat, żeby przystąpić do kolejnej rundy w pracy, ale za mało, żeby na ochotnika coś popracować przy domu (drobne prace, ogródek etc.). A teraz, odpowiadając Betsi, jednocześnie odniosę się do tadzela: Jeżeli ktoś lubi mieszkać w bloku i ma możliwość, to powinien tam zostać. Ja jestem urodzonym blokersem, nigdy specjalnie nie interesowałem się, skąd się wzięło mleko w sklepie (bo skąd się bierze mleko, to ja wiem - ze sklepu). Jednakowoż, kiedy zaszliśmy w drugą ciążę, jasne się stało, że artystyczny styl życia typu wieczny Piotruś Pan definitywnie się skończył -- przynajmniej na najbliższe 20 lat. Zatem błyskawicznie podjęliśmy decyzję -- placek ziemi matka dali, w sensie, pokazali nam, gdzie możemy się budować na działce. Moja połowica nie odczuwała entuzjazmu do tego pomysłu, czemu tu się dziwić? Też blokerka. I ja jakoś nie byłem zachwycony na początku, zatem wykonałem intensywną pracę z umysłem, i już po paru miesiącach nie mogłem sobie wyobrazić, że można mieszkać gdzie indziej, niż we własnym domu. A byliśmy na etapie szykowania się do projektu. Jedną z osób, które wsparły mnie w procesie przekonywania samego siebie do mieszkania w domu, był mój przyjaciel, od ośmiu lat zamieszkały za Wólką Kossowską. Jego argumenty: 1) Nie stać cię na mieszkanie w mieście, za równowartość kawalerki w średnim punkcie Warszawy, na placku rodziców postawisz 150m2 dom, z tyloma i takimi pokojami, jak będziesz chciał. 2) Mieszkanie we własnym domu uczyniło mnie liberałem: jeżeli kapie mi na głowę, to tak długo będzie kapać, aż tego nie naprawię, ewentualnie wynajmę kogoś, żeby to zrobił za mnie. Nie ma administracji, której mogę się poskarżyć, nie ma wspólnoty mieszkańców, nie ma konieczności mieszkania w komórce wielkiego plastra, gdzie dziedziczysz po innych karaluchy i badasz ich życie przez kontemplację śmietnika. Nie musisz szukać miejsca do parkowania, kiedy wracasz z pracy, nie musisz zatrzaskiwać samochodu, kiedy zaparkujesz. Nie musisz nigdzie się udawać, żeby zrobić piknik. Od maja do września możesz niemal codziennie jeść obiad na dworze (dla krakusów: na polu). Jesteś, w najszerszych granicach dla tego kraju, sam sobie panem. Brzmiało to ładnie. I w sporej części okazało prawdziwe. Chcę tu zaznaczyć: dziś już nie zamieniłbym się na 50m2 na Tarchominie, skoro mogę mieszkać w Konstancinie, we własnym domiszczu. Co prawda 15m od skraju drogi nr 721, nie tylko kurz, ale i hałas jak w centrum Warszawy. Co prawda nie ma wodociągu i kanalizacji, woda w studni jest parszywa, a drugie dziecko okazało się być alergikiem... Co prawda nie ma chodnika tylko błoto. Co prawda nie ma w pobliżu sklepów, więc uczę się robić zakupy hurtowo, w supermarkecie i na bazarze. Co prawda wstaję o 05:00, żeby zdążyć na jedyny autobus, jakim nie spóźnię się do pracy. Co prawda podstawowych robót wykończeniowych w domu i na działce jest jeszcze na jakieś 40KPLN, czyli, przy aktualnym układzie planet na jakieś 6 lat. Co prawda zaczęli kopać wodociąg i kanalizę, więc jest jeszcze więcej błota, bo projektant nie przewidział, że tamtędy chodzą ludzie. A nawet kobiety z wózkami. Ale prawdą jest, że za oknami mam własny trawnik, że rośnie świerk, a wkrótce jodła. Że w ciepłe wieczory palimy ognisko. Że nie oglądamy telewizji, a najciekawsze gazety, to lokalne gazety. Że nie mamy złudzeń: władza nasz wróg, czego się dotknie, to popsuje, a w ogóle reprezentuje ludzi, którzy chcą nas ograbić. Liczy się tylko bałagan zbudowany własnymi rękami, bo teraz już wiemy, ile kosztuje posiedzenie na kibelku, dłuższy prysznic, czy niefrasobliwe śmiecenie. Bo nikt za darmo nikomu nic nie da. Trawniki koszę rzadko, na szczęście ojciec to robi. Tej części rozkoszy mieszkania na działce nie podzielam. Lekko nie jest, ale mnie się podoba. Żonie mniej. Dzieciom na razie jest to obojętne. -
===CIACH=== Witajcie ponownie Mani , Flamenco, Adam 2007 Jak Wam sie mieszka? Wypowiedź tadzela jest szczera i bardzo prawdziwa. Będę chcial się do niej odnieść niżej. My aktualnie znajdujemy się w głębokim dole finansowym, gdyż 1)każda inwestycja wymaga pieniędzy, zatem, chociaż to rodzina zapewnia im płynność, tak czy owak pożyczam od nich poważne kwoty, które potem muszę spłacać, co dodawszy do raty kredytu zmniejsza nasze finanse o prawie 3/4. A zrobiliśmy większość dróg podjazdu oraz pomniejsze. Aktualnie zajęci jesteśmy zatem spłacaniem pożyczek. I kasy ni ma. A zatem i ni ma luksusu. 2)jak by nie patrzeć, życie w domu docelowo 150m2, poza Warszawą, z dzieckiem świeżo-przedszkolnym i drugim jeszcze nie przedszkolnym -- koszty życia znacznie wzrosły, w porównaniu do singlowania na nie swojej kawalerce w Warszawie. Nie ma kasy, siły i czasu na wycieczki do kina, na grzebanie przy domu też. Energię, żeby coś przy domu osobiście podłubać, poczułem dopiero po 3 dniach wolnego ciurkiem. Zatem dla mnie 2 dni weekendu to akurat, żeby przystąpić do kolejnej rundy w pracy, ale za mało, żeby na ochotnika coś popracować przy domu (drobne prace, ogródek etc.). A teraz, odpowiadając Betsi, jednocześnie odniosę się do tadzela: Jeżeli ktoś lubi mieszkać w bloku i ma możliwość, to powinien tam zostać. Ja jestem urodzonym blokersem, nigdy specjalnie nie interesowałem się, skąd się wzięło mleko w sklepie (bo skąd się bierze mleko, to ja wiem - ze sklepu). Jednakowoż, kiedy zaszliśmy w drugą ciążę, jasne się stało, że artystyczny styl życia typu wieczny Piotruś Pan definitywnie się skończył -- przynajmniej na najbliższe 20 lat. Zatem błyskawicznie podjęliśmy decyzję -- placek ziemi matka dali, w sensie, pokazali nam, gdzie możemy się budować na działce. Moja połowica nie odczuwała entuzjazmu do tego pomysłu, czemu tu się dziwić? Też blokerka. I ja jakoś nie byłem zachwycony na początku, zatem wykonałem intensywną pracę z umysłem, i już po paru miesiącach nie mogłem sobie wyobrazić, że można mieszkać gdzie indziej, niż we własnym domu. A byliśmy na etapie szykowania się do projektu. Jedną z osób, które wsparły mnie w procesie przekonywania samego siebie do mieszkania w domu, był mój przyjaciel, od ośmiu lat zamieszkały za Wólką Kossowską. Jego argumenty: 1) Nie stać cię na mieszkanie w mieście, za równowartość kawalerki w średnim punkcie Warszawy, na placku rodziców postawisz 150m2 dom, z tyloma i takimi pokojami, jak będziesz chciał. 2) Mieszkanie we własnym domu uczyniło mnie liberałem: jeżeli kapie mi na głowę, to tak długo będzie kapać, aż tego nie naprawię, ewentualnie wynajmę kogoś, żeby to zrobił za mnie. Nie ma administracji, której mogę się poskarżyć, nie ma wspólnoty mieszkańców, nie ma konieczności mieszkania w komórce wielkiego plastra, gdzie dziedziczysz po innych karaluchy i badasz ich życie przez kontemplację śmietnika. Nie musisz szukać miejsca do parkowania, kiedy wracasz z pracy, nie musisz zatrzaskiwać samochodu, kiedy zaparkujesz. Nie musisz nigdzie się udawać, żeby zrobić piknik. Od maja do września możesz niemal codziennie jeść obiad na dworze (dla krakusów: na polu). Jesteś, w najszerszych granicach dla tego kraju, sam sobie panem. Brzmiało to ładnie. I w sporej części okazało prawdziwe. Chcę tu zaznaczyć: dziś już nie zamieniłbym się na 50m2 na Tarchominie, skoro mogę mieszkać w Konstancinie, we własnym domiszczu. Co prawda 15m od skraju drogi nr 721, nie tylko kurz, ale i hałas jak w centrum Warszawy. Co prawda nie ma wodociągu i kanalizacji, woda w studni jest parszywa, a drugie dziecko okazało się być alergikiem... Co prawda nie ma chodnika tylko błoto. Co prawda nie ma w pobliżu sklepów, więc uczę się robić zakupy hurtowo, w supermarkecie i na bazarze. Co prawda wstaję o 05:00, żeby zdążyć na jedyny autobus, jakim nie spóźnię się do pracy. Co prawda podstawowych robót wykończeniowych w domu i na działce jest jeszcze na jakieś 40KPLN, czyli, przy aktualnym układzie planet na jakieś 6 lat. Co prawda zaczęli kopać wodociąg i kanalizę, więc jest jeszcze więcej błota, bo projektant nie przewidział, że tamtędy chodzą ludzie. A nawet kobiety z wózkami. Ale prawdą jest, że za oknami mam własny trawnik, że rośnie świerk, a wkrótce jodła. Że w ciepłe wieczory palimy ognisko. Że nie oglądamy telewizji, a najciekawsze gazety, to lokalne gazety. Że nie mamy złudzeń: władza nasz wróg, czego się dotknie, to popsuje, a w ogóle reprezentuje ludzi, którzy chcą nas ograbić. Liczy się tylko bałagan zbudowany własnymi rękami, bo teraz już wiemy, ile kosztuje posiedzenie na kibelku, dłuższy prysznic, czy niefrasobliwe śmiecenie. Bo nikt za darmo nikomu nic nie da. Trawniki koszę rzadko, na szczęście ojciec to robi. Tej części rozkoszy mieszkania na działce nie podzielam. Lekko nie jest, ale mnie się podoba. Żonie mniej. Dzieciom na razie jest to obojętne.
-
Piaseczno i okolice
flamenco108 odpowiedział anatak → na topic → Piaseczno i okolice Piaseczno i okolice Topics
Choć nie podzielam w pełni Twoich poglądów, w pełni podzielam Twoją wściekłość. Ja co prawda wobec niespodziewanej (?) i tymczasowej (?) zwyżki kosztów wywozu ograniczyłem zużycie wody do minimum, przez co udało się nam ograniczyć do 10m3 na cztery tygodnie mniej-więcej (z dwójką dzieci to chyba można uznać za osiągnięcie), ale humoru mi to bynajmniej nie poprawiło. Nie poprawia mi humoru również fakt, że łatwo przyszło - woda studzienna u nas i w całej okolicy kiepska, więc pluskanie w wannie i tak, do czasu podłączenia wodociągu, nie wchodzi w grę. Jednakowoż zdarzyło mi się w życiu mieszkać kilka lat na prawdziwej wsi, gdzie zlewanie szamba na pola było normalną praktyką. Nawet, jak wynająłeś szambiarza, żeby pojechał do nowowybudowanej za ojro oczy-szczalni, to i tak zlewał na pola, bo na tym zarabiał lepiej. Cóż, następował taki okres w roku, kiedy niosło po polach gnojowicą, ale to był czas, kiedy chłopi na pola wywozili gnojowicę. Po szambie śladu nie było. Myślę, że "ekologowie" przesadzają, w myśl krotochwili Sapkowskiego: Natura może sobie poradzić z wieloma rzeczami nie nadwyrężając się zbytnio. A jeżeli nie śmierdzi i widok się od tego nie psuje, lokalna społeczność to akceptuje, to czemu nie? Przepisy robią się coraz bardziej restrykcyjne, naturalne zatem będzie ich coraz częstsze omijanie. Gorzej jednak, jeżeli ma się takiego sąsiada, co podlewa gnojówką swój ogródek i raczy tym zapachem nasz taras, na którym zamiarowaliśmy jeść obiad. Na takich w tym kraju mocnych nie ma - niska szkodliwość i takie tam zasady społecznego. A lincz przecież jest zabroniony. Nie uczestniczyłem w tym wątku przez długi czas, ale czy lamentowano tu nad wejściem tego idiotycznego audytu energetycznego (kto to wymyślił?!)? Generalnie, praktyka urzędnicza wygląda na sprofilowaną pod cwaniaków: jeżeli starasz się dokładnie przestrzegać przepisów, toś frajer, a skoroś frajer, to płać, jak cię stać. -
Choć nie podzielam w pełni Twoich poglądów, w pełni podzielam Twoją wściekłość. Ja co prawda wobec niespodziewanej (?) i tymczasowej (?) zwyżki kosztów wywozu ograniczyłem zużycie wody do minimum, przez co udało się nam ograniczyć do 10m3 na cztery tygodnie mniej-więcej (z dwójką dzieci to chyba można uznać za osiągnięcie), ale humoru mi to bynajmniej nie poprawiło. Nie poprawia mi humoru również fakt, że łatwo przyszło - woda studzienna u nas i w całej okolicy kiepska, więc pluskanie w wannie i tak, do czasu podłączenia wodociągu, nie wchodzi w grę. Jednakowoż zdarzyło mi się w życiu mieszkać kilka lat na prawdziwej wsi, gdzie zlewanie szamba na pola było normalną praktyką. Nawet, jak wynająłeś szambiarza, żeby pojechał do nowowybudowanej za ojro oczy-szczalni, to i tak zlewał na pola, bo na tym zarabiał lepiej. Cóż, następował taki okres w roku, kiedy niosło po polach gnojowicą, ale to był czas, kiedy chłopi na pola wywozili gnojowicę. Po szambie śladu nie było. Myślę, że "ekologowie" przesadzają, w myśl krotochwili Sapkowskiego: Natura może sobie poradzić z wieloma rzeczami nie nadwyrężając się zbytnio. A jeżeli nie śmierdzi i widok się od tego nie psuje, lokalna społeczność to akceptuje, to czemu nie? Przepisy robią się coraz bardziej restrykcyjne, naturalne zatem będzie ich coraz częstsze omijanie. Gorzej jednak, jeżeli ma się takiego sąsiada, co podlewa gnojówką swój ogródek i raczy tym zapachem nasz taras, na którym zamiarowaliśmy jeść obiad. Na takich w tym kraju mocnych nie ma - niska szkodliwość i takie tam zasady społecznego. A lincz przecież jest zabroniony. Nie uczestniczyłem w tym wątku przez długi czas, ale czy lamentowano tu nad wejściem tego idiotycznego audytu energetycznego (kto to wymyślił?!)? Generalnie, praktyka urzędnicza wygląda na sprofilowaną pod cwaniaków: jeżeli starasz się dokładnie przestrzegać przepisów, toś frajer, a skoroś frajer, to płać, jak cię stać.
-
Piaseczno i okolice
flamenco108 odpowiedział anatak → na topic → Piaseczno i okolice Piaseczno i okolice Topics
Zgadza się. Ja też mam takie informacje - geodeta dwa razy musiał latać z papierami, bo właśnie się pomylił w tej sprawie. Cała działka staje się budowlana. -
Zgadza się. Ja też mam takie informacje - geodeta dwa razy musiał latać z papierami, bo właśnie się pomylił w tej sprawie. Cała działka staje się budowlana.
-
Grupa drewnianego szkieletu
flamenco108 odpowiedział andy61 → na topic → Grupa drewnianego szkieletu Grupa drewnianego szkieletu Topics
Ja np. przeczytałem podręcznik - tłumaczenie Muratora jakiegoś kanadyjskiego. Pisali tam coś o natłuszczonym papierze, płycie pilśniowej... No i co z tego? Najistotniejsze i tak okazały się tabele wytrzymałościowe drewna. Rysunki detali konstrukcyjnych przydały się, kiedy robiliśmy spis drewna. Ale inne rzeczy w tej technologii są bardzo zdroworozsądkowe. -
Ja np. przeczytałem podręcznik - tłumaczenie Muratora jakiegoś kanadyjskiego. Pisali tam coś o natłuszczonym papierze, płycie pilśniowej... No i co z tego? Najistotniejsze i tak okazały się tabele wytrzymałościowe drewna. Rysunki detali konstrukcyjnych przydały się, kiedy robiliśmy spis drewna. Ale inne rzeczy w tej technologii są bardzo zdroworozsądkowe.
-
Grupa drewnianego szkieletu
flamenco108 odpowiedział andy61 → na topic → Grupa drewnianego szkieletu Grupa drewnianego szkieletu Topics
Zaczynam dochodzić do wniosku, że tytuł "Najlepszy doradca na tym forum" jest uprzejmą formą tytułowania trolli przez adminów... -
Zaczynam dochodzić do wniosku, że tytuł "Najlepszy doradca na tym forum" jest uprzejmą formą tytułowania trolli przez adminów...