Brałem opał a dokładnie miał, dwa lata wstecz. Więcej nie pojadę, chyba że poprawią jego jakość i poziom obsługi, a dokładnie obie składowe.
Popiołu od cholery, wentylator wachlował jak ogłupiały. Wwartość opałowa bardzo kiepska, czyli ogółem do d..y. Pół dnia trwa załatwianie wszystkich formalności, aż mi się wozak gotował, bo wcześniej nieświadomie zgodził się na kasę za transport. Na początek do biurowca gdzie pan handlowiec pomęczy się z wystawieniem kwitów na węgiel. Potem na wagę za Siarkopol, bo na miejscu składowania opału takowej nie mają. Tam trzeba poczekać aż łaskawy wagowy dojedzie i wytaruje samochodzik. Potem na "składzik opału", gdzie łaskawy ładowacz zapierdzeli ładowarką kilka chochelek miału (wyglądał na zmiksowany z mułem i pyłem), całkowicie obojętny na to, że wolałbyś aby podebrał z innego miejsca, bo tam ci się bardziej podoba. Następnie tyrpiesz z powrotem na wagę, gdzie ponownie odczekujesz na nieobecnego wagowego, po uprzednim wydzwonieniu go przez komórkę, no i wreszcie zadowolony z powrotem do rzeczonego pana z biurowca, który wystawi kupę kwitów na węgiel i akcyzę. Ja miałem jeszcze tego pecha, że trafił mi się gościu z jakiejś hurtowni i pan handlowiec poprosił go przede mną bez kolejki. Mój piec się przez cały sezon tak nie gotował jak ja wtedy. A ja przez cały sezon się gotowałem wspominając moją głupotę i pazernośc (faktycznie jest trochę taniej). Na koniec sezonu łapy ciągałem po ziemi tak mi się wyciągnęły od ilości żużla i popiołu jaki musiałem wytargać z kotłowni. Nie wspomnę o komentarzach mojej ślubnej, która nie bardzo lubi chłodek w chałupie (też). Ja już im podziękowałem. No chyba że przez te dwa lata coś się zmieniło. Mimo wszystko nie wierzę. Pozdrawiam palaczy.