Witam ponownie
Hmm może nie wymyślę tutaj niczego błyskotliwego ..., ale dla mnie ustalenie doświadczalnie jaki wydatek wody należałoby stale dostarczać by lód mógł swobodnie spływać- to powinno rozwiązać problem automatyki. Polegałoby to nie na polewaniu lodu w celu rozpuszczenia, jedynie na "upłynnieniu" o czym pisałeś pawelm:
i myślę tu że w końcu lód jako lżejszy unosiłby się na powierzchni, a całość przypominałaby płynną kaszę. O możliwości takiej mieszanki do przemieszczania się na duże odległości przekonuje nas ostatnia lawina błotna . Dalej jak już pisalem lód sam rozpuszcza się absorbując ciepło otoczenia, część topi się zwiększając "upłynnienie" i prędkość strumnienia.
Zrzut powinien być raczej bezpośrednio do przykanalika- za studzienką.
To są oczywiście rozważania teoretyczne, w których można by pewnie doszukać się wielu uproszczeń, ale i tak do sprawdzenia tylko w praktyce.
Czytałem że nie znaleziono jeszcze równań opisujących ruch ciał półpłynnych