Cześć wszystkim! Zaglądam tu od jakiegoś czasu, bo chyba zwariowałam na punkcie posiadania własnego domu. Wcześniej to raczej mój mąż miał w planach wyprowadzkę poza miasto (kiedyś w przyszłości), ja zawsze marzyłam o dużym mieszkaniu (mieszkamy w Warszawie). Ale tego lata zachorowałam na dom. W czym problem? Różnica zdań między mną a mężem w kwestii naszych możliwości finansowych. Pokrótce opiszę. Mamy mieszkanie 45 metrów, żadnych oszczędności (nawet niewielki kredyt w rachunku, ale niedługo spłacimy). Mamy dwoje małych dzieci (8 miesięcy i dwa i pół roku). Oboje mamy pracę, podsumowanie wydaktów wykazało, że jesteśmy w stanie zaoszczędzić miesięcznie ok. 2500 - 30000 zł. Ja jako osoba w gorącej wodzie kąpana najchętniej już zaczęłabym się rozglądać za naszym siedliskiem. Byłabym skłonna nawet wziąć kredyt, którego część możnaby spłacić po sprzedaży mieszkania, resztę rozłożyć na 15 - 20 lat. Mąż jest bardzo ostrożny w kwestii kredytów. Wciąż się boi, że w przyszłości nie będziemy mieli pracy, że nie będziemy w stanie spłacać rat. Ja jestem w tej kwestii odważniejsza. Powiedzcie mi, czy ja się porywam z motyką na słońce, czy moje marzenia mają szansę realizacji. Czy powinnam najpierw starać się odłożyć jakąś kwotę, a dopiero potem zaczynać, czy mogę zacząć z kredytem, a potem wyjść z niego częściowo sprzedając mieszkanie? Czytałam wątki na temat możliwości wybudowania domu za kwotę 200 tys zł i podobne, dalej nie wiem, jaką kwotę powinnam brać pod uwagę (myślę o domu ok. 120-140 m pow. użytkowej, działka ok. 800-1000 m). Jeszcze jedna sprawa to to, że żadne z nas nie zna się na budowaniu, więc nie wiem, czy najtańsza metoda - metoda gospodarcza - jest w ogóle możliwa do realizacji. Wiele tych wątpliwości, ale mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto pomoże mi je rozwiać i wesprze mnie w moich marzeniach. Na razie staram się poumawiać na spotkania ze znajomymi, którzy mają swoje domy, aby mój mąż złapał bakcyla i posłuchał, jak ludzie bez wielkich pieniędzy doszli do własnego gniazdka. My też przecież już raz to uczyniliśmy - co prawda jeszcze nie mając dzieci, ale wtedy też mąż twierdził, że jesteśmy jeszcze w lesie z kasą, ale ja uważałam, że jesteśmy już gotowi i ... dziś mamy to swoje maleńkie M3. Czy mam szansę na własny dom? Jak przekonać męża? Czy jeszcze czekać, czy zacząć już działać? Poradźcie!