Drodzy Forumowicze, proszę poradźcie coś, bo ręce już mi opadają. Tyle zostało zrobione a tu nagle taki klops.
Nie liczę na rozwiązanie podane na tacy oczywiście, ale może Wasze doświadczenia i wiedza pomogą mi pójść właściwym tropem – co teraz zrobić? Jestem w kropce, a specjalistów od tych spraw w mojej okolicy jak na lekarstwo, każdy budowlaniec mówił przed remontem coś innego, a dopiero czwarta ekipa z którą rozmawialiśmy podjęła się roboty, straciliśmy masę czasu i nerwów.
Do rzeczy: remontujemy stary dom. Dom składa się z dwóch części – starszej (prawdopodobnie przedwojennej, ale pewności nie mamy) oraz nowszej, z wybitym na fundamencie rokiem budowy 1953.
Do starszej, niepodpiwniczonej części została dobudowana nowa, podpiwniczona, choć nie w całości a w powiedzmy 90 %. Wszystko postarałam się nanieść na rysunku. Ściana pomiędzy pomieszczeniami to ściana, która przed dobudową była ścianą nośną starej części.
Wiosną odkopywane były fundamenty w celu ich zaizolowania i ocieplenia. Na długości 6 m z każdej strony (czarne grube kreski) okazały się bardzo liche (właściwie w ogóle ich nie było) i trzeba było podlać. Zostały więc podlane, zaizolowane, ocieplone i obłożone folią. Wykonano drenaż opaskowy tak jak jest to pokazane linią żółtą na rysunku. Od południa jest wykonany ok. 4 m od domu ponieważ planujemy tam budowę tarasu, zaś istniejący ganek będzie przebudowany. Te prace wykonywane były w kwietniu.
Wcześniej w środku domu zostały skute tynki i wylewki. Wcześniej nie było w domu grzyba, ale wyraźnie czuć było zapach stęchlizny, taki typowy dla wiejskich domków. Wykonana została iniekcja wszystkich odkutych ścian, które stały sobie odsłonięte ok. 1.5 miesiąca.
W czerwcu zostały wykonane nowe tynki i wylewki. Od tego czasu wszystko schnie, okna są uchylone non stop. Tynki schną w miarę regularnie, w większości miejsc są już suche lub prawie suche, natomiast w miejscu oznaczonym grubą niebieską krechą pojawia się wilgoć, do wysokości ok. 10-15 cm nad podłogą na długości ok. 1 m.. Wysuszona mechanicznie znika, ale po ok. tygodniu pojawia się znowu. Tynk jest w tym miejscu wyraźnie mokry.
I teraz moje pytanie brzmi – co robić?
1. Czy dać jeszcze im czas – podobno na efekty iniekcji czeka się do roku? Czy możliwe, że to "stara" wilgoć po prostu wychodzi przez tynk?
2. Czy już oś robić, działać, odkuwać?
3. Czy może można ponowić nawierty i iniekcję mimo nałożonych tynków? Są one zupełnie nowe, niezagrzybione, do wysuszenia.
4. Niestety opcja izolacji fundamentu pod tą ścianą nie wchodzi w grę – nie ma się do niego jak dostać z żadnej strony. Jest on prawdopodobnie z kamienia, ale nie mam pewności.
5. Czy jest możliwe, że to sam tynk podciąga wodę z podłoża –np. źle zaizolowanego chudziaka? Kiedy mury były odsłonięte, dość często sprawdzałam ich wilgotność ręką – były suche.
Na razie wrzucam szkic poglądowy i obraz problemu. Będę bardzo wdzięczna za wskazówki!
Pozdrawiam,
Kasia