mordka
Użytkownicy-
Liczba zawartości
52 -
Rejestracja
mordka's Achievements
SYMPATYK FORUM (min. 10) (2/9)
10
Reputacja
-
O nie, ja tego unikam jak ognia! Długi czas przy synku musiał ktoś siedzieć gdy zasypiał, na szczęście już mu minęło. Córeczce się to parę razy zdarzyło, ale u niej to się zmienia jak w kalejdoskopie. Nie zawsze jesteśmy w domu oboje z mężem wieczorem i wtedy takie asystowanie obojga rodziców byłoby niemożliwe. Może jestem niedobrą matką, ale zawsze miałam opory przed takim usypianiem dzieci. W czasie kiedy syn tak usypiał zasypianie wydłużało się coraz bardziej, wieczór był w końcu stracony. Mam nadzieję, że już to nie wróci.
-
Żarty rysunkowe
mordka odpowiedział ponury63 → na topic → Stowarzyszenie budujących poetów - dział imienia ponurego63
A ja lubię taki żarcik rysunkowy: Na 1 obrazku: sportowiec, niebywale umięśniony, po prostu jakby arbuzy nosił, w koszulce bez rękawów, karczycho się wylewa z niej. Obok stoi mniejszy facecik też w sportowym ubranku. Trener. Trener mówi: no już nie mogę, ciągle nas tylko oskarżają o te sterydy, że się faszerujemy, wciąz tylko te fałszywe oskarżenia. Na 2 obrazku: sportowiec wybucha płaczem, leją się łzy jak grochy. A trener mówi: przestań, nie mogę patrzeć, jak kobieta płacze. ) -
Kurczę, ja mam dzieci 1,4 i 3,2 i (przeciwnej płci) i już żałuję, że nie mają osobnych pokoi. W przypadku takich maluchów to chodzi o perturbacje z zasypianiem. Najpierw musi zasnąć córcia, a jak ona juz śpi, to kładzie sie synek (starszy). Z nią mamy teraz trochę problemów, codziennie nie bardzo chce iść spać, codziennie jest inna "technika", a mały musi czekać, aż siostrzyczka się namyśli. Bo on kładzie się do łóżeczka i zasypia sam. Uff, mówię Wam meksyk. Może coś poradzicie. Boję się, że jak ich jednocześnie położę do łóżek, to zajmą się zabawą i znowu będzie problem. A może coś poradzicie? A na pytanie główne w tym wątku ja odpowiem: ja nie zadawałabym sobie tego pytania. Gdybym tylko miała możliwość umieściłabym dzieci w osobnych pokojach. No, chyba że takie starsze dzieciaki CHCĄ być razem w pokoju. Pozdrawiam
-
Witajcie dziś po dość długiej przerwie zajrzałam na forum, odszukałam moje stare wątki i bardzo mi miło, że tak wiele osób zainteresowało się moim problemem. Nawet nie spodziewałam się, że tak długo będą pojawiały się odpowiedzi. Kochani, bardzo Wam wszystkim dziękuję za słowa otuchy, zachęty a czasem przestrogi. Widać po tym jednym wątku, że podejście do budowania i finansowania budowy może być bardzo różne. Także rady, jakie otrzymałam są przeróżne. Większość z Was odradza branie dużych kredytów, ale są tacy, którzy zachęcają do brania spraw w swoje ręce i korzystania z kredytów. Teraz parę słów o tym, co się u mnie dzieje. Nadal mieszkamy w swoim mieszkaniu, nie kupiliśmy działki, nie zbliżyliśmy się w żaden sposób do swojego domu. Postanowiłam na razie nieco się uspokoić, nie porywać się z motyką na słońce. Jednak mój mąż coraz częściej nawiązuje do mojego pomysłu, mam wrażenie, że nie widzi już tego jako niespełnialnej mrzonki, tylko raczej jako dość realny, acz dość odległy w czasie plan. Chcę go namówić na parę wycieczek w kierunku południowym w celu obejrzenia okolicy, może gdzieś nam się spodoba. Stwiedziłam, że musimy zaczekać, aż zbierzemy chociaż pieniądze na kupno ziemi, a potem możemy się zastanawiać, co dalej. Mamy pieniądze w mieszkaniu, mamy też w dalszej perspektywie inne mieszkanie (niezręcznie mi mówić i spadku). Trzeba więc zaczekać i wykorzystać to, co będzie można i co pomoże nam samym sfinansować budowę (pomniejszając kwotę kredytu). W ostatnich miesiącach okazało się, że nasz synek ma skłonności alergiczne, jest na przykład uczulony na roztocza oraz na różne pyłki. Ubiegły rok przechorował dość ciężko i wtedy zaczęło się częściej pojawiać w naszych rozmowach słowo "przeprowadzka". Nasze mieszkanie jest położone przy ulicy osiedlowej, bardzo się w nim kurzy. Także rośliny w okolicy są z tych, na które Szymek jest uczulony. Poza tym córeczka rośnie (ma już rok i 4 miesiące) i obydwoje są bardzo ruchliwi no i jednak mają trochę tego swojego "majątku", potrzebują miejsca. Wiem, że ludzie mieszkają w znacznie gorszych warunkach niż my, ale ostatnio zaczęło mi doskwierać to, że nie mają swoich pokoików. Mamy trochę problemów z wieczornym zasypianiem małej i w takich przypadkach cała organizacja usypiania obojga w tym samym pokoju staje się uciążliwa. Wczoraj wzdychaliśmy zmężem, o ile prościej byłoby, gdyby mieli swoje pokoje. Nie trzeba byłoby kombinować aby Szymek czekał, aż zaśnie Jagoda i dopiero sie kładł. Teraz tak jest. Jeszcze nie próbowałam kłaść ich razem i wychodzić. Obawiam się, że zajęliby się zabawą, a nie spaniem. Tak to wygląda. Trochę Was pozanudzałam, ale taki już mam charakter Aha, być może w perspektywie kilku miesięcy poprawi się nieco nasza sytuacja finansowa (ew. moja podwyżka), więc wszystko znowu się troszkę zmieni na lepsze. I tak krok po kroczku ... Serdecznie Was pozdrawiam i jeszcze raz wielkie dzięki za wszystkie rady. Nie porzucajcie mnie, piszcie nadal. Mordka P.S. Szczególnie dziękuję Tobie Darth Maul za tak zdecydowane podniesienie mnie na duchu. Pozdrawiam
-
Teksty - debeściaki - konkurs
mordka odpowiedział ponury63 → na topic → Stowarzyszenie budujących poetów - dział imienia ponurego63
"Kumpel z wojska czy z roboty?". Tekst z filmu Monidło -
Mój najpi?kniejszy dzie? w ?yciu - konkurs
mordka odpowiedział Redakcja → na topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Te najpiękniejsze dni... było ich trochę 1. Na pewno dzień naszego ślubu. Były to jednocześnie imieniny mojego Męża, a więc godziło się dać mu jakiś prezent. Sporą paczkę po kryjomu do kościoła dostarczyła moja mama, a Paweł ją rozpakował tuż po życzeniach i wyskoczyła z niej ... piłka do nogi. Kiedyś mi powiedział, że nigdy nie dostał piłki do nogi w prezencie, a marzył o takiej. Miała to być "futbolówka piątka", cokolwiek to znaczy. I była. Potem była balanga w domu, imieninowa, nie weselna, a ja po kryjomu się ugadałam ze świadkiem, żeby gości nakłonił do wyjścia o jakiejś ludzkiej porze, bo zaraz rano jechaliśmy do Paryża. Spisał się świadek, mąż nic nie wiedział. 2. Dni narodzin moich dzieci. Szymeczek ma dziś prawie 3 latka, Jagódka prawie roczek. Często myślę, jak bardzo chciałabym, aby się jeszcze raz narodziły. Po to, abym je mogła raz jeszcze na tym świecie przywitać, wiedząc już, jak wspaniałe maluchy z nich wyrosną, jak bardzo będę je kochać. Trudno to wyjaśnić, ale to jakoś tak, że wtedy przybywały jako nieznani przybysze, a dziś chciałabym je jeszcze raz przywitać jako tych, których kocham najmocniej, jak się wita najdroższych ludzi wracających z długiej podróży. 3. Dzień, w którym mój synek przytulił mnie mocno i powiedział "kocham", sam a nie zmuszany maminym dopytywaniem. A nie wiem, czy nie jeszcze bardziej ten dzień, w którym to samo powiedział swojej siostrzyczce. Albo jak kiedyś (kiedy maleńka była jeszcze bardzo maleńka), kiedy zobaczył jadącą w naszym kierunku ciężarówkę (nie wiedział, że dzielą nas od niej metalowe słupki), zasłonił swoim dwuletnim ciałkiem jej wózek i krzyczał: "Nie jedź, moja Jadoda!" To są moje najpiękniejsze dni. Następne wciąż przede mną. Nagroda! PROSIMY O ADRES [ Ta wiadomość była edytowana przez: Redakcja dnia 2003-03-11 15:38 ] -
Absurd na budowie - konkurs na niedorzeczno?ci
mordka odpowiedział Redakcja → na topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Ja nie mieszkam jeszcze we własnym domu, ani nawet nie buduję, ale 3 lata temu wprowadzałam sie do pierwszego własnego mieszkania. Też zdarzyło się kilka absurdalnych sytuacji. 1. podłączono nam telefon. Podpisano z nami umowę na ten telefon. Oznajmiono, że koszt podłączenia pokryła spółdzielnia mieszkaniowa z wkładu budowlanego, który my wnieśliśmy. A nawet, że spółdzielnia nadpłaciła i dlatego teraz my nie będziemy musieli opłacać naszych rachunków telefonicznych aż do wyczerpania tejże nadpłaty. Nie powiem, nawet nas to ucieszyło, gadaliśmy za darmo przez jakieś pół roku. Minęły dwa lata i otrzymaliśmy ze spółdzielni zestawienie kosztów całkowitych naszego osiedla (tzw. rozliczenie inwestycji) i informację, ile musimy dopłacić do naszych mieszkań. Jeśli chodzi o mieszkanie, to mam 2 złote za metr do zwrotu (całe 90 zł dla mnie). Niespodzianką było natomiast, że mam zapłacić ... 1500 złotych za podłączenie telefonu. Już ponad pół roku staram się zrozumieć o co w tym chodzi. 2. sprawa też dotyczy rozliczenia inwestycji. W momencie podpisywania umowy na mieszkanie proponowano nam również garaż. Nie reflektowaliśmy, a spółdzielnia się nie upierała. Garaż kosztował 30 tys. Za jakieś pół roku przyszło pismo, że garaż jest teraz obowiązkowy, bo jak nie kupimy, to nam nie wydadzą przydziału na mieszkanie. Że podobno jest taki przepis, który mówi, że kupując mieszkanie muszę kupić też garaż (gucio prawda, to oni mają obowiązek ZAPEWNIĆ miejsce postojowe do każdego mieszkania). Cena wynosiła już 24 tys. Jako, że staliśmy się właścicielami samochodu (wartego 1/4 tegoż garażu) zdecydowaliśmy się go jednak kupić. Po rozliczeniu inwestycji okazało się, że garaż kosztował jednak ... 27.200 zł. Początkowa cena 30.000 była dość bliska prawdy, obniżono ceny, aby skusić więcej osób po prostu. 3. ostatnio zepsuł się nam domofon. Przyszedł człowiek, obejrzał i stwierdził, że zepsuty. On wymieni. Pytam, za ile. On na to: koszt aparatu pokrywa spółdzielnia, ale koszt słuchawki pokrywa lokator. Niech mi ktos wyjaśni, dlaczego??? -
Jesteś szczęściarzem, że możesz mieszkać w tak pięknym miejscu i utrzymać się tam. Ja mieszkam w Warszawie, mam tu pracę, która daje utrzymanie mojej rodzinie i nie wierzę, że mogłabym zamieszkać gdzieś nad morzem lub w górach i zapewnić rodzinie byt. Może to kwestia odwagi, decyzji, pragnienia, ale nie stać mnie na to.
-
Kodi, mieszkam w W-wie od dawna, ale nie jestem Warszawianką. Nie zabolało mnie jako Warszawiankę, tylko dlatego, że reakcja była niadekwatna do zdarzenia. Można kolegę sprowadzić do pionu za post nie na temat, ale objeżdżanie za to, że to akurat zdjęcia z W-wy to chyba nie jest fajne. Jakby ktoś to zamieścił zdjęcia z Niepołomic (wiem, że są tu osoby tam mieszkające lub budujące) na pewno nie byłoby tak gwałtownej reakcji. Jak wspomniałam mieszkam w Warszawie od dawna i nie wstydzę się przyznać, że kocham to moje miasto. Nie za piękne budynki, ale za to, co mi dało i co tu przeżyłam. Dlatego być może takie reakcje mnie smucą. Pozdrawiam mordka
-
Kodi, mieszkam w W-wie od dawna, ale nie jestem Warszawianką. Nie zabolało mnie jako Warszawiankę, tylko dlatego, że reakcja była niadekwatna do zdarzenia. Można kolegę sprowadzić do pionu za post nie na temat, ale objeżdżanie za to, że to akurat zdjęcia z W-wy to chyba nie jest fajne. Jakby ktoś to zamieścił zdjęcia z Niepołomic (wiem, że są tu osoby tam mieszkające lub budujące) na pewno nie byłoby tak gwałtownej reakcji. Jak wspomniałam mieszkam w Warszawie od dawna i nie wstydzę się przyznać, że kocham to moje miasto. Nie za piękne budynki, ale za to, co mi dało i co tu przeżyłam. Dlatego być może takie reakcje mnie smucą. Pozdrawiam mordka
-
Kodi, a fe! zdjęcia nie na temat, ale żeby od razu tak się zajeżać? Nie każdy musi kochać stolicę, ale może niektórzy kochają. Pozdrawiam mordka
-
Sylwia, a czy jeździsz na tę działkę przez Piaseczno? mam na myśli nie tę główną drogę, przedłużenie Puławskiej, tylko tę odbijającą w prawo? Czy na niej nie ma korków, bo osoba, która mieszka pod Sierzchowem tak mi powiedziała. Czy w Twojej okolicy są już jakieś domki? Czy to nie jest pustkowie? Pytam, bo kiełkuje mi pomysł wybrania się tam (jeszcze pozostaje namówić ślubnego). Pasuje mi ta okolica, bo pracuję na Kabatach, a mąż na Stokłosach. Buźka (sorry, Mordka )
-
6115, rozważałam ten Głosków. Jak długo się stamtąd jedzie do W-wy? Ja pracuję na Ursynowie. Czy ty też będziesz dojeżdżać do W-wy? A powiedz mi, jak z uzbrojeniem tej Twojej działki? Pozdrawiam mordka
-
Tak, pracuję w Świecie Książki. Już od 5,5 roku. Świetna firma, mogę z czystym sumieniem polecić jako pracodawcę. Pozdrawiam mordka
-
lolu, ja znam tę książkę, wydało ją wydawnictwo, w którym pracuję. Jest to naprawdę przepiękna rzecz. Teraz można oglądać te fotografie w Galerii Mokotów w Warszawie. Pozdrawiam mordka