W 2015 roku wymieniłem moje dotychczasowe ogrzewanie węglowe na gazowe. Wzięło się to stąd, że mieszkam w Krakowie, a tam jak wiadomo trwa akcja anty smogowa. (Co jest tematem na osobny wątek bo sposób przeprowadzania tej "akcji" jak i nieporadność decydentów woła o pomstę do nieba). Gdy składałem wniosek na początku 2015 to ten rok miał być ostatnim w którym można było liczyć na dofinansowanie w 100% (co oczywiście okazało się nieprawdą bo termin znowu został przedłużony) Dlatego też moja wymiana została przyspieszona. Wcześniej nosiłem się z wymianą ogrzewania ale w planie miałem kupno kotła zgazowującego drewno. Jednak prawdopodobnie palenie drewnem również zostanie zakazane więc do wyboru pozostawał mi gaz i pompa ciepła (przy czym w momencie składania mojego wniosku dofinansowania na pompę ciepła wynosić mogły ok. 20%)
Przejdźmy jednak do rzeczy. Dom ma ok 220 m2, cały jest podpiwniczony.Składa się on niejako z dwóch części. Pierwsza stara część to budynek z lat 50. w ogóle nie ocieplony, wymienione są tam tylko okna. Na początku lat 90. został on rozbudowany i dodana została do niego druga część umownie nazywana nowym domem, jednak instalacje obie części mają wspólne. W związku z tym instalacja c.o. jest tam bardzo rozległa zarówno w pionie jak i w poziomie. Wszystkie okna w obu częściach są wymienione na drewniane dwu szybowe.Nowa część docieplona jest styropianem grafitowym 8cm. W domu nie ma w ogóle podłogówki, same grzejniki, w większości żeliwne, rury są średniej grubości (na pewno grubsze od nowych standardów przy miedzianych, jednak nie bardzo grube, mimo to wody w instalacji jest sporo.) Dotychczas paliłem węglem i drzewem. I tak w starej części temp. wynosiła ok. 20 st. a w nowej części ok. 23 st podczas grzania.
Obecnie mam kocioł Termet Ecocondens Gold 25 kW wraz ze sterownikiem pokojowym. Serwisant przyszedł i ustawił krzywą grzania i stwierdził, że to wystarczy. Prz obecnych mrozach rzędu -10 st. woda w kotle ma temperaturę 53 st. Gdy jest powyżej zera ma w przedziale 45-49 st. Na powrocie woda ma temperaturę niższą o 10 st. Od godz. 15 do północy termostat ustawiony jest na 21 st. a w pozostałych godzinach kocioł włącza się jeżeli temperatura spada poniżej 19 st. To jednak teoria. W praktyce przy temperaturze zasilania poniżej 50 st. ciężko jest uzyskać nawet te 21 st. Z kolei na piętrze temperatura potrafi spaść nawet do 16 stopni, a podczas grzania rośnie max do 18 st. Nie mówię o starej części domu bo tam temperatura wynosi ok 10 st. (ale to było do przewidzenia, obecnie jest ona wyłączona z życia i czeka na remont.)
Dodatkowo pojawiła się wilgoć na oknach czyli wskazywało by to na problem z wentylacją jednak kominiarz stwierdził, że wszystko jest w porządku, a wilgotność w pomieszczeniach waha się od 40% do 50 %.
Mam więc pytanie do osób które modernizowały swoje kotłownie i systemy ogrzewania. Czy miały podobne problemy, czy po zmianie na ogrzewanie gazowe udało się utrzymać podobny komfort cieplny przy rozsądnych cenach za ogrzewanie?
Czy np. zmniejszenie temperatury zasilania do ok. 40st i grzanie na okrągło tak aby grzejniki zawsze były ciepłe coś zmieni? Czy niewiele da a rachunku i tak pójdą w górę?
To jest pierwszy sezon ogrzewania prze mnie gazem więc cały ten system jest na pewno jeszcze nie do końca skalibrowany. Nie wydaję więc jeszcze na niego wyroku. Jednak już widać, że teoria którą przedstawiali instalatorzy a praktyka zdecydowanie się od siebie różnią. Jednak myślę jeszcze o jakimś alternatywnym źródle ogrzewania. Czy np. powietrzna pompa ciepła zwykła lub wysokotemperaturowa z buforem wody działającą w systemie dwutaryfowym dała by większy komfort cieplny? Pytam o pompę ciepła bo na nią mógłbym dostać jeszcze jakieś dofinansowanie. W związku z tym, że mieszkam w Krakowie to kominek prawdopodobnie odpada (ogólnie wszystkie paliwa stałe zostaną prawdopodobnie zakazane, nie wiadomo tylko kiedy) a ciepłownicza sieć miejska do mnie nie dociera. Zostaje więc tylko gaz i prąd który najtaniej wychodzi poprzez pompy ciepła (w moim przypadku w grę wchodzą tylko powietrzne)
Przepraszam za tak długi post ale krócej się chyba nie dało. Do tej pory byłem tylko czytelnikiem forum ale postanowiłem opisać swoją sytuację bo jest ona dość specyficzna, a może będzie ona też przestrogą dla osób zmieniających ogrzewanie z węglowego na gazowe w domach ze starą instalacją. Jeśli ktoś będzie wstanie przebrnąć przez całość i podzielić się swoimi spostrzeżeniami będę bardzo wdzięczny.