Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Hobson

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    5
  • Rejestracja

Informacje osobiste

  • Mój klub zainteresowań
    Budowa - wymiana doświadczeń

Profil płatny

  • Kategoria
    usługi

Hobson's Achievements

WITAJ, czytaj i pytaj... :)

WITAJ, czytaj i pytaj... :) (1/9)

10

Reputacja

  1. Witam, W domu moich rodziców ostatnio pojawił się problem. Dom ma co prawda odprowadzenie deszczówki z dachu, rynnami i zakopanymi w ziemi rurami, do gruntu, ale przeprowadzona niedawno kontrola dymna wykazała, że do miejskiej kanalizacji podłaczony jest niewielki odpływ z kratki odpływowej przy schodach i zejściu do piwnicy. A że tak być nie może, to trzeba to podłączenie zlikwidować. No i teraz szukam pomysłu jak to zrobić, żeby nie narobić sobie kłopotów z wodą lejącą się tam, gdzie nie trzeba, ale z drugiej strony żeby nie rozkopywać połowy podwórka żeby przerobić odpływ o wielkości kilkunastu wiader rocznie. Odpływ ten znajduje się na poziomie ~160 cm ponizej poziomu gruntu i wyłapuje tylko wodę spływającą po schodach do piwnicy. No i stąd moje pytania: Czy istnieje coś na kształt mini-studzienki, którą by można wkopać w takim miejscu? Ew. czy można wkopać coś na kształt takowej, w postaci jakiejś beczki albo pojemnika? Jeśli całość by była umieszczona w pobliżu muru (1m od ściany) ale poniżej poziomu fundamentu, to czy taka studzienka mogłaby być chłonna (mieć dziurę w dnie), czy jednak wpuszczanie wody w ziemię to ciągle zły pomysł? Czy są jakieś sposoby na wyliczenie orientacyjnej objętości takiej studzienki? Czy moze jednak trzeba kopać i odprowadzać tę wodę gdzieś dalej od budynku? Ten scenariusz mi się najmniej podoba, ponieważ kopać by trzeba dość głeboko (ok. 170 cm), obszar w pobliżu jest wyłożony kamieniem brukowym, a kopanie kilku metrów rury na takiej głebokości dla tak niewielkiego odpływu wydaje się być przerostem formy nad treścią. Ale może tak mi się tylko wydaje. Ew. może da się ugryźć problem od strony formalnej, czyli wystąpić o jakieś pozwolenie, zapłacić jakiś haracz Miastu, albo coś, co pozwoli na zachowanie obecnego układu? Czy takie coś też jest praktykowane, czy zupełnie nie wchodzi w grę? Byłbym wdzięczny za wszelkie sugestie jak ugryźć temat. Pozdrawiam
  2. A widzisz, więc widocznie źle Cię zrozumiałem (i podejrzewam, że Pello też), ponieważ myślałem, że właśnie sam bym miał wyciąć dziurę itp - czego bym nie potrafił A skoro mówisz, że można by to zrobić tak, żeby nic trwale nie uszkodzić, a jeszcz dodatkowo się przekonać jak to działa... hmmm tym bardziej teraz żałuję, że nie mam pojęcia jak to zrobić :/ O a z tego nie zdawałem sobie sprawy. To teraz już chyba wiem, czemu jak próbuję gdziekolwiek pytać, to o węglu każdy wie wszystko, a o drewnie odzew jest mniejszy Pojawiło mi się za to jeszcze jedno pytanie, o którym wcześniej nie pomyślałem: czy dokładając do kotła na holzgaz palnik plletowy, obecny komin (cegła bez żadnych wkładów) będzie się nadawał, czy trzeba będzie coś do niego wsadzić? Dzięki!
  3. @Pello - dokładnie, 100% racji. Nie mieszkam na miejscu, a do elektronarzędzi innych niż wiertarka, wstyd się przyznać, mam dwie lewe ręce Dlatego chciałem podpytać o sugestie, a także jestem ciekawy, czy ktos miał kiedyś doświadczenie z przechodzeniem z drewna/holzgazu na pellet. Dzięki i pozdrawiam!
  4. Dzień Dobry wszystkim Forumowiczom, Sytuacja w domu moich rodziców przedstawia się w sposób następujący: Obecnie instalacja CO oraz CWU ogrzewana jest przy pomocy kotła zgazowującego Atmos DC22S (o taki: https://www.atmos.eu/pl/kot-y-gazuj-ce-na-drewno2/). Kocioł jest nowy, ok. rok po wymianie - poprzedni był identyczny, lekko starsza generacja ale ten sam model, ale po 15 latach użytkowania wypaliła się dziura w płaszczu i trzeba było wymienić. Instalacja "przy piecu" też nie jest wykonana wg nowoczesnych metod: nie ma ladomatu a jest "manualny" zawór czterodrożny, wyniennik ciepła na CWU jest w obiegu CO, a nie w niezależnym drugim obiegu. Niestety, jako że jedynym w miarę ogarniającym domownikiem w całym dużym domu jest obecnie mama, która też jest już starszą kobietą, zastanawiam się jak najlepiej by było ulżyć jej w kwestiach przeróżnych, między innymi w obsłudze kotła. Chciałbym zrobić coś, co sprawi, że kocioł stanie się w miarę możliwości jak najbardziej bezobsługowy - o ile pakowanie wkładu i rozpalanie to jest coś, z czym mieszkańcy jeszcze by dali sobie radę, o tyle wszelkie "kręcenie pokrętełkami", "przełączanie zaworów" i tego typu kwestie techniczne, ze względu na ogólny stan zdrowia dmowników, staja się coraz bardziej uciążliwe. W razie potrzeby coś mogę zawsze zrobić osobiście, ale jako że mieszkam w innej miejscowości, nie mam niestety możliwości abym sprawował codzienną, stałą opiekę nad ogrzewaniem Zastanawiałem się, czy kocioł na pellet by nie był dobrym rozwiazaniem w tej sytuacji. Jednak, jako że obecny kocioł jest prawie że nowy, chętnie bym się skłaniał ku zachowaniu go, i jeśli to możliwe, adaptacji go do spalania peletu. No i tutaj pojawiają się pytania: 1. ATMOS sam dostarcza rozwiązania, które taką adaptację umożliwiają (palniki ATMOS: https://www.atmos.eu/pl/palniki-na-pelety/). Jednak co budzi w nim moje obawy to cena, która zdaje się być mało konkurencyjna w porównaniu do alternatyw (patrz pyt. 2), oraz wyraźnie zaznaczona potrzeba używania określonego rodzaju/jakości paliwa (patrz pyt. 3). Takze z tego, co zrozumiałem, w razie jakiejś nieprzewidzianej potrzeby możliwy jest demontaż palnika i powrót do opalania drewnem, co wydaje mi się jakąś zaletą. Czy uważacie, że dodanie takiego palnika do obecnego kotła jest dobrym pomysłem, i czemu nie? 2. W zastępstwie do oryginalnego palnika ATMOSa, zastanawiałem się nad wstawieniem palnika KIPI - z tego, co poczytalem swoim nieprofesjonalnym okiem, prezentuje się on całkiem fajnie. Zestaw kocioł+palnik by się prezentował niemal identycznie jak tutaj: . Co mnie trochę niepokoi w tym rozwiązaniu to to, że kocioł najprawdopodobniej straci swą pierwotna funkcjonalność palenia drewnem - czy to jest prawda, i czy warto silić się na zachowanie tej funkcjnalności? Czy tego typu palniki są warte uwagi? 3. Największe moje obawy w tym wszystkim to jednak dostępność paliwa. Nie mam doświadczenia z peletem, więc wszystko co wiem to tylko opowieści instalatorów i lokalne legendy, ale z tego, co do mnie dotarło, to sprawa wygląda dwojako: albo płacę naprawdę grube bańki za fajne, dobre paliwo (które ciężko jest znaleźć w mojej okolicy), albo ryzykuję, że "ekoligoczny pelet wysokiej jakości z naturalnego drewna, tylko u nas najtaniej 600zł/tona ZADZWOŃ TERAZ" okaże się mieszanką zmielonego gówna z MDFem i lekką domieszką wysokokalorycznego piachu. Podejrzewam, że palenie tego typu szajsem nie wyjdzie na dobre ani palnikowi, ani domowi, ani portfelowi. I tutaj bym miał pytanie przede wszystkim do użytkowników, czy faktycznie istnieją duże trudności z dostępem do peletu o jakości, która nie będzie ryzykiem dla długotrwałego użytkowania palnika, w cenie która nie będzie dwukrotnością ceny obecnego drewna? Gdybyście mieli jakieś sugestie, albo informacje które rozwieją moje wątpliwości w którąkolwiek stronę (zarówno na "tak" jak i na "nie") lub w ogóle pomysł na inne podejście do tematu, byłbym bardzo wdzięczny. Dzięki wielkie i pozdrawiam, Maciek PS. trochę informacji o domu, bo te mogą być tutaj istotne: budynek jest bardzo stary - rok budowy ~1933. Wymiary budynku to 9x11m, ogrzewana jest połowa sutereny, pierwsza kondygnacja mieszkalna, druga kondygnacja mieszkalna ze skosami, i nieogrzewane poddasze. Zewnętrzne mury są ocieplone (stara izolacja: szczelina powietrzna wypełniona granulatem styropianowym, do tego nowa izolacja: styropian 8mm o ile dobrze pamiętam (ale może pamiętam źle i jest to 10mm)). Wszelkiego rodzaju stropy, dachy i podłogi są izolowane wełną mineralną, nie pamiętam tylko jak wygląda kwestia ocieplenia między posadzka a gruntem w piwnicy. Żadnego audytu energetycznego ani badania dom nie ma, ale obecny kocioł zgazowujący 22kW raczej nie ma problemu z ogrzaniem domu. Lokalizacja to okolice Słupska.
  5. Witam, W domu moich rodziców zamontowany jest kocioł zgazowujący drewno Atmos DC22 S (o ile dobrze pamiętam dokładny model). Służy on bardzo dobrze i bardzo długo, bo przynajmniej 15 lat (a moze nawet i 20), i do tej pory nie było z nim problemów. Opalany jest dwuletnim drewnem bukowym lub grabowym, posiada czterodrożny mieszacz i zbiornik na ciepłą wodę 300l. Niestety, ostatnio w tylnej ścianie paleniska (górnej komory) zrobiła się dziura i cieknie z niej woda. Wymiana całego kotła mi się nie uśmiecha, po pierwsze ze względu na koszt, a po drugie ze względu na fakt, że najprawdopodobniej w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu miesiecy dom zostanie najprawdopodobniej podłączony do miejsckiej sieci ciepłoowniczej. Lutowanie i spawanie to wg mnie bardzo kiepski pomysł, bo skoro wyszła jedna dziura, to moze ich się tam czaić więcej (zwłaszcza w tak starym kotle). Mam zatem pytanie, czy istnieje możliwość jakiegoś remontu kotła, np. wymiany płaszcza lub jakiejś jego części, czy jakieś inne sprytne sposoby, które przywrócą kocioł do działania w sposób bardziej opłacalny, niż zakup zupełnie nowego? Poza zupełną wymianą (która chyba będzie mocno nieopłacalna) lub lutowaniem (reanimacja trupa) nie znam żadnych innych sposobów, ale może mądrzejsze głowy kiedyś o czymś słyszały? Dzięki i pozdrawiam, Maciek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...