Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

melankolija

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1
  • Rejestracja

O melankolija

  • Urodziny 16.01.1986

Informacje osobiste

  • Płeć
    Kobieta
  • Mój klub zainteresowań
    Budowa - wymiana doświadczeń

Dane osobowe

  • Województwo
    lubelskie

Profil płatny

  • Kategoria
    usługi

melankolija's Achievements

WITAJ, czytaj i pytaj... :)

WITAJ, czytaj i pytaj... :) (1/9)

10

Reputacja

  1. Witajcie! Jestem tu pierwszy raz i jeśli jest gdzieś podobny temat, to z góry dziękuję za skierowanie mnie do niego . Moja sprawa wygląda tak. Kupiliśmy z mężem mieszkanie w nowym budownictwie (oddane pod koniec 2015 r.) i niestety mamy bardzo duży problem z hałasami. Nad nami mieszkają ludzie z dwójką dzieci, pod nami jest rodzina z jednym chłopczykiem. Na wstępie zaznaczę, że nie jestem nadwrażliwym "pańskim pieskiem". Pół życia mieszkałam w starej kamienicy z drewnianymi stropami, drugie pół w bloku komunalnym, więc doskonale zdaję sobie sprawę z tego jakie hałasy występują w domach wielorodzinnych. Natomiast czegoś takiego co występuje u nas jeszcze nie doświadczyłam. Największym problemem są hałasy generowane przez biegające dzieci. Jest to ogromne dudnienie bardzo trudne do zniesienia (szczególnie, kiedy zaczyna się już o 7 rano w dzień wolny). Można by rzec, że to normalne że dzieci biegają i tupią, ale zrozumiałe jest, że słychać to z góry, ale u nas prawie równie głośno słychać tupiącego chłopczyka, który mieszka pod nami . I słychać to tak, jakby szło z góry. Oprócz tego dochodzi dudnienie chodzących rodziców (i na górze, i na dole) tak jakby chodził ktoś po sąsiednim pokoju, więc to nie tylko kwestia dzieci. Robiliśmy niedawno badania akustyczne, niestety wszystko wyszło w normach (zarówno hałasy uderzeniowe, jak i powietrzne). Natomiast jeśli o nas chodzi, to uważamy, że największym problemem są dwie ściany działowe, które stanowią centrum naszego mieszkania (a obecne możliwości aparatury do pomiarów akustycznych nie są w stanie tego zbadać). Są one jakby nośnikiem wszelkiej maści dźwięków płynących z uderzeń (m.in. tupania) w całym naszym pionie (sąsiedzi z 3-go piętra mieszkający bezpośrednio nad nami mówią, że też słychać u nich tupanie dziecka z 1 piętra). Robi nam się takie wielkie pudło rezonansowe, w którym wszystko huczy, podłoga drży pod stopami, a w szafkach dzwonią nam szklanki. Konsultowaliśmy się w tej sprawie ze znajomym architektem i zastanawiamy się nad zrobieniem niewielkiej dylatacji pomiędzy naszymi ścianami, a sufitem i wypełnienie jej jakimś tłumiącym tworzywem. Wszystko po to, żeby przerwać ten "hałasowy ciąg" . Druga opcja bardziej drastyczna, to wyburzenie ścian i postawienie nowych (te które mamy teraz "dzwonią" przy najmniejszym puknięciu). I tutaj mam pytania: Czy takie coś w ogóle się praktykuje? Czy rzeczywiście jest szansa, że taka dylatacja da jakieś wymierne efekty, czy jednak opcja z wyburzeniem jest bardziej realna? Będę wdzięczna za wszystkie odpowiedzi i rady. No może poza tymi w stylu "przyzwyczaj się", bo po pół roku mieszkania w sajgonie za cholerę do tej sytuacji się nie przyzwyczaję. Jesteśmy na tyle zdesperowani, że jeśli nie uda nam się nic z tym zrobić, to po prostu się wyprowadzimy... Pozdrawiam!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...