Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

stanjur

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    4
  • Rejestracja

O stanjur

  • Urodziny 05.05.1939

Informacje osobiste

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Mój klub zainteresowań
    Budowa - wymiana doświadczeń

Dane osobowe

  • Miejscowość
    Katowice
  • Kod pocztowy
    40-737
  • Województwo
    śląskie

Profil płatny

  • Kategoria
    usługi

stanjur's Achievements

WITAJ, czytaj i pytaj... :)

WITAJ, czytaj i pytaj... :) (1/9)

10

Reputacja

  1. Faktycznie kopcę, przez pierwszy kwadrans, no może góra dwa, apotem przez 11 godzin dymu prawie nie widać; mtdeusz: życzę ci takiego kopcenia. Czy w GS czy w DS wilgoć musi opuścić porcję zasypową i żaden cud nie wyeliminuje tego chwilowego kopcenia.
  2. Przyznaję, że niezbyt mnie ekscytuje przewaga techniki DS nad GS, odwrotnie niż kwestia wyboru ekonomiki eksploatacji kotła versus wygoda i zdrowie palacza.
  3. [quote=mtdeusz;. Stanjur kto ci naopowiadał takich głupot, że górne kopciuchy są bardziej ekonomiczne od kotłów DS,skoro kopcą jak transatlantyk Batory na pełnym może rozpalone od dołu,bądź jak stary rozregulowany diesel odpalone od góry (produkcja czadu). Nikt mi niczego nie naopowiadał, niektórzy koledzy w postach chwalili zalety GS - ale nie to było sensem mojej wypowiedzi; pozwoliłem sobie jedynie poddać pod rozwagę kwestię: co jest dla nas ważniejsze, ekonomika pracy kotła czy wygoda i kwestia zdrowotna obsługującego. Każdy oczywiście ma wolny wybór.
  4. Szanowni Koledzy – czytam to i inne podobne tematycznie fora z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony szczerze podziwiam zapał, wiedzę i zaangażowanie niektórych kolegów w ten jakże prozaiczny i banalny z pozoru proces, jakim jest palenie w piecu (kotle) CO. Jest to równiez moja działka, którą prowadzę juz kilkanaście lat i mam swoje pewne przemyslenia. Wydaje mi się, że pomimo wszelkiego szacunku do przyrody oraz naszego otoczenia, należy przemyśleć i przyjąć najlepszy dla kazdego z nas indywidualnie sposób podejścia do tego tematu. Oczywiście, jestem zdecydowanym przeciwnikiem spalania jakichkolwiek odpadów, chociaż jak widzę nie wszyscy z moich sąsiadów podzielają ten pogląd, ale z drugiej strony nie jestem pewny czy zbyt drobiazgowe podejście do tej sprawy jest wogóle potrzebne, czy warto? Na początku mojego stażu palacza też angażowałem się znacznie bardziej niż dziś; próbowałem różne mieszanki (choć nigdy nie przygotowywałem masy zasypowej w specjalnych kalfasach ani nie lepiłem jakichś form, itp.), rozpalałem też od góry, próbowałem różnych porcji zasypu, itd. ale ostatecznie przyjąłem i stosuję najprostszy i najwygodniejszy dla mnie sposób. Po pierwsze, rodzaj węgla: po kilku latach prób znalazłem wreszcie dostawcę, który przywozi mi węgiel bez oszukiwania na ilości (tak zdarzaja sie tacy dostawcy) i z góry określona wartością opałowa (25 -28 KJ/kg) – tak, że nie muszę sie martwić o kody czy typy tego opału. Pali się dobrze, siarki ani smoły nie dostrzegam, popiołu jest w normie. Po drugie: należy wybrać co jest dla mnie ważniejsze: czy ekonomia (koszt procesu) czy wygoda i zdrowie. Ja wybrałem to drugie. Kupiłem kocioł ekologiczny (PER-EKO) z dolnym spalaniem i sterownikiem o rozszerzonej logice sterowania. To prawda, że górne spalanie jest bardziej ekonomiczne, ale też o wiele bardziej uciążliwe i niezdrowe; to codzienne wygarnianie popiołu z paleniska, kłęby pyłu (człowiek się usmoli ile wlezie, plucie na czarno a w masce niewygodnie – mam tylko jedno życie i zdrowie), oziębianie i ponowne rozgrzewanie kotła, czasochłonność tej operacji. Ja dla wygody i zdrowia wybrałem palenie dolne w trybie ciągłym, zapalam na jesieni a wygaszam późną wiosną, tak że piec jest stale gorący i nie jest poddawany działaniu zmiennych temperatur co ma znaczenie dla jego trwałości. W skrócie wygląda to tak: od czasu do czasu zerkam na wskaźnik temperatury na kotle (mam podciągnięty do mieszkania) i gdy opadnie do ustalonego poziomu (u mnie 55st.C) to wiem, że muszę zejśc na dół do piwnicy i załadować nową porcję do kotła. Odgarniam część żarzącą ku sobie a czesc spaloną, popiół i szlakę ku tylnej ściance i wyjmuję łopatą (jest tego zazwyczaj 2 łopaty). Resztę wyjmuję z popielnika: 1 łopata. Rozgarniam część żarzącą po ruszcie, przeżużluję wajchą i na to nowa porcja. Ładuję 2 razy dziennie, rano i wieczorem po 8 łopat (16 kg) i to wystarcza na 12 godz. (przy obecnych temperaturach zewnętrznych). Skład: 4 łopaty orzech + 4 łopaty miał. Cała ta operacja zajmuje mi ok. 3 – 4 minuty i mogę ja wykonywać nawet w garniturze. Temperaturę w kotle utrzymuje na poziomie ok. 60 – 65 st.C sterownik o rozszerzonej logice; tzn. normalny sterownik włącza i wyłącza dmuchawę przy ustalonych progach – a ten mój pracuje niemal bez przerwy ale w zmiennym reżimie mocy i obrotów, chyba że temperatura wahnie się zbyt mocno w górę, wtedy całkowicie wyłącza dmuchawę. Zapewnia to bardziej równomierny bieg kotła i ekonomiczność. To tyle, oczywiście, każdy ma prawo wybrać własne priorytety i sposób pracy – to są tylko i wyłącznie moje spostrzeżenia i wybory. Pozdrawiam wszystkich.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...