Mogę się wypowiedzieć bo całe życie mieszkałem na szkodach.
Od urodzenia mieszkałem pomiędzy kopalniami Ziemowit i Piast, w budynku z lat 60 ubiegłego wieku.
Dziadek raczej budował z tego co było, a nie z jakichś wyszukanych materiałów.
Największy mankament mieszkania na szkodach to to, że troszkę ciepło się robi przy największych wstrząsach .
Natomiast przez 27 lat jak tam mieszkałem, żadna płytka w łazience nie pękła ani nie odpadła.
Zdarzały się pęknięcia tynku, głównie na sufitach, ale powodem była konstrukcja samych stropów, które niejako pracowały przy wstrząsach.
Ogólnie od 3 lat mieszkam na terenach wolnych od wstrząsów i muszę przyznać, fajnie jest nie budzić się w nocy z uczuciem paniki, gdy wokoło wszystko się trzęsie
Mimo to, nie miałem pod tym względem oporów, by rozpocząć budowę domu blisko mojej rodzinnej miejscowości, gdzie kategoria szkód górniczych jest taka sama jak tam (III). Źle się nie mieszkało, a silne wstrząsy są sporadyczne.
Oczywiście trzeba liczyć się z tym że wyłożymy więcej na budowany dom. U mnie wyszło na całość 7 ton stali. W konstrukcji domu jest umieszczonych 15 slupów żelbetowych. Masywnie zbrojone stropy i płyta fundamentowa, i wyższe klasy betonu. No i szpecące belki stropowe tu i ówdzie (to była największa wada...)
Działki w okolicy jakieś specjalnie tanie nie są, około 150 zł za metr. Jednak okolica to wynagradza (same lasy i w miarę blisko szybkie trasy w kierunku Katowic).
Jeśli jest wybór, to raczej lepiej brać działkę bez szkód. Natomiast jeśli lokalizacja jest bardzo atrakcyjna, to raczej nie ma się czego bać, do szkód można się przyzwyczaić i z nimi żyć.