Sąsiad posadził szpalerek drzew owocowych ( czereśnia , 2 węgierki , orzech włoski , wiśnia) tak że są średnio 1,5m od ogrodzenia. Za nim jest mój trawniczek.Czereśnia jest już ogromna i wyrasta po mojej stronie. Latem sąsiad z pietyzmem dba o swój "Raj" jak nazywam jego wypieszczone (ale kiczowate) podwóreczko ale niemal wcale nie zrywa owoców. Kiedyś nawet grzecznie go zapytałem czy będzie zrywał to tylko sie odwrócił i sobie poszedł . Efekt ? - mam co jesień kilka wypchanych worów liści do posprzątania ale najgorsze że na mojej posesji zalegają błotniste pokłady tego co bylo wiśniami , węgierkami itp. O orzeszkach już nie wspomnę (1m od płotu i 60% gałęzi na moją stronę). Ogromnie nie lubie zbędnych konfliktów dlatego tak już z 10 lat zastanawiam się co robić. Zapewne poproszę go o przycięcie koron do granicy... P.S. Oczywiście środek podwórza sąsiad ma bez drzew.