Nie miałoby znaczenia gdyby to był wymiennik doskonały i idealnie wyizolowany od otoczenia. A w praktyce znaczenie ma, bo próbujesz ogrzać przepływającym powietrzem (które jest stosunkowo lekkie i przede wszystkim ma radykalnie małą pojemność cieplną) wodę (o dokładnie odwrotnych parametrach) - w rezultacie większość ciepła ulegnie rozproszeniu i ogrzeje otoczenie, w tym przede wszystkim "ogrzeje" owo przechodzące powietrze (tzn. nie wychłodzi go wystarczająco). Dużo łatwiej jest rozproszyć energię cieplną niż ją skoncentrować w medium o wysokiej gęstości. Tym bardziej, że tu tak naprawdę owo powietrze - jak sam zauważyłeś - nie jest aż tak gorące i jeszcze miałoby ogrzewać wodę w sumie konwekcyjnie, co jest mało efektywne samo w sobie.
Nie mówiąc już o tym, że przy wodzie o temp. 20 stopni będą ci się wydzielać skropliny po stronie powietrznej, które będziesz musiał odprowadzać, a i tak pewnie wymiennik szybko przerdzewieje.
Ostatecznie, nie sądzę by nawet przy porządnym wsadzie drewna udało ci się podnieść temperaturę np. w 1000-litrowym buforze więcej niż o kilka stopni, przy sprawności - jak pisał remiks - rzędu kilku, może kilkunastu procent.. Ogrzewania z tego nie będzie, a całe kombinowanie i inwestycja jest nieopłacalna, nawet bez tych sprężarek i innych cudów