Szczerze to sama bałabym się "bawić" chemią. Rozumiem, że jak ktoś ma pojęcie o tych wszystkich środkach i umiejętnie je stosuje, to może wygrać walkę z pluskwami bez wzywania pomocy. Mnie się nie udało. Takie zwykłe środki chemiczne (dostępne w każdym sklepie) kompletnie pluskwom nie przeszkadzały. Próbowałam też polecaną metodą "pary z żelazka", ni chusteczki to nie dało. Dopiero jak wezwałam specjalistów z Łodzi, dali radę i mam spokój. A skąd się w ogóle u mnie te paskudztwa wzięły? Prawdopodobnie sama na sobie do domu przywiozłam, wystarczyło, że po kimś łaziły w tramwaju i przy dużym ścisku przeszły sobie na mnie (brzmi niewiarygodnie, ale ponoć nie jest to rzadkością). Sąsiadów wykluczyłam na wstępie, mam z nimi świetny kontakt i to raczej oni byli przerażeni tym, że pluskwy ode mnie przejdą do nich