Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Karpatka

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    970
  • Rejestracja

Karpatka's Achievements

 DOMOWNIK FORUM (min. 500)

DOMOWNIK FORUM (min. 500) (5/9)

10

Reputacja

  1. Hejka ludziska Przepraszam, żem zamilkła tak podle, ale przez długi czas netu nie miałam i od świata odcięta byłam. A że po przeprowadzce czas to dobro reglamentowane, to już zupełnie inna bajka. Melduję, że mieszkamy, dobrze się mamy i do bloków za dopłatą wracać nie zamierzamy (tfu, odpukać trzy razy w niemalowane....). Jak mnie wena naśle i aparat znajdę, to kto wie, może i jakieś fotki wrzucę?
  2. Do modnych czapeczek w paski nosiło się szeleszczące prochowce z pogniecionego kreszu. Miodzio! Do dziś pamiętam też mój pierwszy bawełniany dres w kolorze wściekłego turkusu (oczywiście kimomo), kupiony w "butkiu". Kolor zachował do pierwszego prania w zimnej wodzie, później zrobił się biały w malownicze zacieki Kto pamięta buty z kreszu (takie grubsze) do kostek, wiązane, najczęściej różowe lub białe, w wersji lux - z kieszenią na zamek na pięcie? Z przyborów szkolnych: super chińskie zestawy: kalkulator, płaski zegarek elektroniczny i w kolorze niewygodny cienki długopis, oczywiście, obiekt westchnień, tak jak później ołówki 0,5 (te dłuuugie, z czarną gumką). Zegarki elektroniczne owszem, ale z czterema przyciskami (ja mojej "czajki" komunijnej nakręcanej chrzestnemu wybaczyć nie mogłam!!!!). W wersji modern były łączone z plastikowymi grubymi branzoletkami, ale wtedy miały mniej przycisków i owalny "cyferblat". Do dziś wspominam również postęp techniczny w sprzęcie narciarskim: po etapie używanych, sznurowanych butów dostałam nowiutkie "Kasprowe". Skorupa pękała przy pierwszym zjeździe (sporo na stokach było drutowanych domowymi sposobami ). Nieco później weszły Fabosy. Ich klamry dla odmiany wymagały przy odpięciu użycia ciężkiego sprzętu. I marzenie narciarzy: wiązania Markery ze sprężynką! Pamiętam też otwarcie u nas na osiedlu sklepu firmowego "Radoskóru". Ludzie, po całonocnym kontemplowaniu wystawy, kupowali wszystko, co im sprzedawczynie w ręce wrzuciły, dopiero pod sklepem następowała wymiana towaru i dopasowywanie fasonów oraz numerów z przypadkowo poznanymi kolejkowiczami. A kolejki do apteki, bo watę rzucili??? Do dziś pamiętam zażenowanie, z jakim szłam na religię (do salki), obładowana 8 wielkimi pakami waty, zdobytej okazjonalnie. To była podstawówka i totalny obciach przed kolegami, ale wata - bezcenna...
  3. Azalka, trzymam kciuki za udany wyjazd. Niech to będzie NIEZAPOMNIANY urlop!
  4. Monika, moja pierworodna córa miała w życiu płodowym dwie obsesje: organy w kościele i głos mojego, jedynego w owym czasie, wykładowcy (urodziła się dobę po ostatnim, absolutoryjnym egzaminie ). W obu przypadkach szalała jak najęta do tego stopnia, że brzuch latał, a nieszczęsny profesor widząc, co się dzieje jęczał nieszczęśliwy: "Rety, ja już ciszej nie mogę, a dziecko dalej się stresuje..."
  5. Hejka niewiasty, Madd, trzymam kciuki i wirusy przesyłam. Wiatr hula, więc dojdą. A wirusy, bo już mam potwierdzenie! Za 10 dni mam już podglądać maluszka... A żeby nie było tak różowo, to od dziś leżę z antybiotykiem dorwał mnie zestaw jak z koszmarnego snu: krtań, tchawica i oskrzela. O ile krtani byłam pewna (to moje "zaprzyjażnione i oswojone" choróbsko), a tchawicy się domyślałam, łykając powietrze jak karp, o tyle oskrzela mam w bonusie. Ślag jasny mnie trafia!!!! Lekarka solennie zapewniła, że zestaw odpowiednio bezpieczny dobiera, ale bez świństw się nie da. Na domiar złego dobija mnie swoją troską moja mama, która zażądała, żebym wsiadła w samochód i z młodszą koniecznie do nich przyjechała (Mały Żonek ze starszą wybyli dziś na spływ. Osobiście ich z domu wykopałam). I mam to zrobić nie dla siebie, tylko "dla nich", rodziców, dziadków, etc. znaczy się. Uwielbiam takie szantaże emocjonalne, więc w kilku ciepłych słowach wyjaśniłam, co sądzę o nich i wymuszanych propozycjach "nie do odrzucenia". Mama się obraziła, tato nie wyartykułował swojego zdania, Mały Żonek oświadczył, że domyślił się, iż własnego łoża będę bronić jak niepodległości. Najmłodsze oświadczyło, że do dziadków się nie rusza, bo dzidziusia pilnuje i tyle! Nieustająco trzymam kciuki za wszystkie kobietki starające się (za chłopów również, w końcu swój - niewielki, bo niewielki - ale wkład w to dzieło mieć będą)!
  6. Melduję, że nadal formalnie nie jestem niczego pewna. W niedzielę gin stwierdził, że wydaje mu się, że coś widzi, ale chce mieć pewność. W piątek kolejne podejście. Problem w tym, że mam bardzo krótki cykl, w związku z czym u gina pojawiłam się z radosną wieścią w momencie, gdy większość kobiet nieświadomie jeszcze czeka spokojnie na @... A nieformalnie: kolejne testy wyskakują z dwoma krechami szybciej niż zdążę opakowanie otworzyć (tak sobie sprawdzam od czasu do czasu o różnych porach dnia, żeby sobie to oczekiwanie na piątek umilić, a co!) Trzymam kciuki za kolejne oczekujące na radosne wieści!
  7. Mam na swoim koncie groźby karalne. Bocianowi na gnieździe ostatnio pogroziłam i precyzyjnie wyartykułowałam, co o pierzastym sądzę. Chyba się czerwonodzioby przestraszył. @ się spóźnia, test nieśmiało, ale jednak wyraźnie pozytywny... W niedzielę sprawdzimy okiem fachowym, co się dzieje. Trzymajcie kciuki!
  8. Toż się odstresowuję! Tylko boję się, że działkę mam za małą na to skuteczne odstresowanie. Mały Żonek patrzy z politowaniem i w czoło się znacząco drapie... Znaczy się komary już się pojawiły. Dziś drogą kupna nabyłam pergolę, jutro wkopuję róże. Sie mnie trochę poprawiło. I widziałam bociana! Jednego. Jednak cholery znajdują jakoś drogę znad tego Bosforu... Nic, tylko trzeba czekać na kolejkę!
  9. Witam Uprzejmie proszę o dopisanie mnie do listy starających się i kolejny zawód przeżywających... Postanowiliśmy, że - zgodnie z umową przedmałzeńską - bociana po raz trzeci zaprosimy. I kurna chata ten pierzasty z Afryki ma do nas pod górkę!!! Moje laski mobbing już uskuteczniają, a dziś mamy piątą porażkę (o ironio: zaliczyłam właśnie trzy dni opóźnienia @ i kilka dni mdłości. Psycha lubi jednak płatać cholerne figle... ). Żeby nie było: każda próba z testem w łapie, na folik mam już kartę stałego klienta i... stopniowo depresję. No dobra. Dziś mam doła jak krater wulkanu. Pocieszam się jedynie, że do kolejnej próby powalczę jeszcze z łopatą w ogrodzie...
  10. Możesz to bliżej wyjaśnić, bo mnie zaciekawiło...? Pisałam o tym szerzej w wątku o pralkach. Generalnie: wcześniej miałam ładowaną od góry i był to zdecydowanie wygodniejszy patent - zarówno przy wkładaniu, jak i (zwłaszcza) przy wyciąganiu prania. Teraz wszystko z impetem wpada do michy, podczas załadunku radośnie wypada na podłogę. Poprzedni patent sprawdzał się lepiej.
  11. Z czystej ciekawości: czy ktoś z Was ogrzewa M08 węglem??? Jakie macie sezonowe (tygodniowe, miesięczne - jak komu wygodnie) zużycie opału?
  12. Z czystej ciekawości: czy ktoś z Was ogrzewa M08 węglem??? Jakie macie sezonowe (tygodniowe, miesięczne - jak komu wygodnie) zużycie opału?
  13. Po kwartale od przeprowadzki nigdy więcej: 1. pralki ładowanej z przodu, 2. obecnej odległości zlewu od płyty. Mam kuchnię w "L" i na jednym boku jest zlew, na drugim płyta. Wymarzony układ - na jednym obrocie od zlewu do płyty. Teraz muszę wykonać dwa dodatkowe kroki i w trakcie intensywnego kucharzenia strasznie mnie to denerwuje, 3. przeprowadzki bez wybrukowanego podwórza. Serce boli na widok zmasakrowanego piachem parkietu (psiur jest bardzo aktywny) i permanentnego błota na płytkach podłogowych, 4. wysoko umiejscowionych okien dachowych - konstrukcja dachu wymusiła u nas takie położenie w dwóch pokojach i oglądamy tylko niebo. Plus rozwiązania: okna myje Mały Żonek. Jak jeszcze coś mnie zirytuje, to podzielę się doświadczeniami. Generalnie jednak jestem na "tak"!
  14. W mieszkaniu miałam ładowaną od góry, teraz od przodu i.... NIGDY WIĘCEJ od przodu!!!!!!! Co ciekawe, Mały Żonek też klnie. Ładuje się fatalnie (przy górny załadunku łaszki nie wylatują), wydobycie prania to też masakra: w misce ląduje zwój splątanych ubrań. Z górnym załadunkiem nie miałam żadnych problemów i z rozkoszą w przyszłości wrócę do tego rozwiązania.
  15. Karpatka

    szczyty kiczu i kuriozum

    do szczytów kiczu daleeeko Mnie tylko zawsze zastanawia, dlaczego właściciele niektórych posesji tak otwarcie głoszą "tu mieszka rogacz"...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...