Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Mokebe

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    238
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    2

Ostatnia wygrana Mokebe w dniu 31 Lipca 2022

Użytkownicy przyznają Mokebe punkty reputacji!

Informacje osobiste

  • Mój klub zainteresowań
    Budowa - wymiana doświadczeń

Profil płatny

  • Kategoria
    usługi

Mokebe's Achievements

FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100)

FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100) (3/9)

24

Reputacja

  1. Dobieram teraz okna na poddasze (które jednak będzie użytkowe). Chciałbym, by okna gwarantowały dobrą tłumienność, ale w sumie nie wiem, jak dużą tłumienność ma sam dach. Nie robiłem deskowania. Jest warstwa blachodachówki, membrana, potem 20 cm PUR, potem wykończenie płytami G-K. Nie sądzę, by miało to tłumienność jak ściana z cegły czy nawet pustaka (bo nie ma dużej gęstości), więc nie chcę przestrzelić i zapłacić za okna o Rw = 48 dB, jeśli okaże się, że ten dach ma sumarycznie mniej. W końcu najważniejsze jest tu najsłabsze ogniwo. Czy ktoś ma jakieś informacje na ten temat? W necie nie mogę się doszukać niczego wartościowego.
  2. Dzięki za info. Czyli raczej jestem skazany na K-G.
  3. Hej, Zastanawiam się nad bk na poddaszu zamiast płyt gk. Mam Terivę. Czy są jakieś przeciwwskazania do stawiania takiej ściany na belkach stropowych? Czy muszą one stać dokładnie na tych belkach (a nie na pustakach stropowych pomiędzy) ? Planuję postawić ściany działowe samemu, co raczej powinno mnie zachęcać do K-G (ponoć prostsze, no i lżejsze), ale chcę wykorzystać jedno z pomieszczeń "muzycznie", a czytałem, że ściany k-g, nawet podwójne z wełną w środku (co też jest odpowiednio drogie) są bardzo kiepską barierą dla dźwięków. Poza tym układanie przewodów elektrycznych w BK jest raczej banalne (układałem sam za pomocą wkrętarki tylko), nie wiem, jak w przypadku G-K, brak doświadczeń.
  4. Hej, Z racji tego, że "dobrze" zaprojektowałem sobie poddasze razem z moją architektką i po wykonaniu podłogi mam 220cm do jętki co do cm, to odpada tradycyjny montaż sufitu podwieszanego do jętek. Pozostaje albo zrobić jakieś dziwadło na równi z jętkami, albo nad nimi. A ponieważ chcę zrobić mocowania (grzybki) nim wjedzie piana, to serdecznie proszę o podpowiedzi, jak to zrobić, żeby to miało ręce i nogi, bo trudno mi to sobie zwizualizować osobiście.
  5. Jestem oczywiście świadomy tego, że nie mogę szaleć i robić z siebie wariata dlatego osobiście skłaniałbym się ku zamieszkaniu w nim na 3-5 lat, bo mi się podoba i jest bardzo wygodna okolica. Jedyne, co mnie trochę martwi, to potencjalny spadek wartości - tak nominalnie, jak i realnie. Szkoda by było. Jeśli tak, to luzik z profilami. Zostaje rozpracować podciągi i nowe okna
  6. Sam proces budowy mi się podobał - spokojnie przeszedłbym go ponownie A co do potencjalnej wyprowdzki, to cóż, pogoń za marzeniami Dobra, zrobiłem sobie wstępny projekt adaptacyjny. Salon 31 m, HST 360cm, dwa pokoje 12,5 m oraz jeden 10,25m. Kuchnia otwarta ~8m połączona z salonem. Lepiej, tylko trzeba robić podciągi, robić okno w innym miejscu Zobaczymy, jak będzie, ale to na pewno tańsze, niż walka z poddaszem i wtedy nie mam już żadnych kompleksów przy sprzedaży. No, może poza tym, że ścianki działowe między pokojami będą z k-g i -średnio zgodnie ze sztuką - sadowione na wylewce, bo nie będę przecież rozkuwał wylewki, wyciągał podłogówki i robił od nowa by posadowić je na chudziaku
  7. OK. Wezmę to pod rozwagę. Proszę Was jeszcze o pomoc w rozważeniu opcji... 1. Sprzedać jak jest w stanie deweloperskim. Ryzyka - konkurencja ze strony deweloperów, którzy za ok. 50-100k więcej mają nowoczesne układy pomieszczeń. Wprawdzie mniejsze działki, gorzej położone i gorsze wyposażenie, ale ryzyko jest. Poza tym oni mogą pewnie zejść z ceny. Ciężko mi powiedzieć, o ile. 2. Zamówić u innego architekta (bo ten się nie sprawdził) projekt modernizacji i wykonać go tuż po odbiorze budynku (żeby nie komplikować sprawy z odbiorem technicznym poprzez dużą liczbę zmian wymagającą ingerencji w budynek - zostało i tak niewiele do zrobienia więc jeden pies, czy zrobię to już, czy za 2 m-ce). Minusy: trudny do oszacowania koszt, o który trzeba podnieść cenę sprzedaży. Plusy - uwspółcześnienie bryły (salon zwiększy się do 28m plus kawałki obecnego korytarza więc do ~30m, dojdzie widna otwarta kuchnia 7m z nim połączona, obecna kuchnia stanie się pokojem 10,5m. Pozostała przestrzeń zostanie podzielona na dwa pokoje po 11m, aczkolwiek o raczej mało fajnym kształcie 2,6 x 4,2 m. Do przeżycia. Aby tego dokonać, trzeba zrobić projekt przebudowy, następnie zrobić dwa podciągi, zamurować dwa istniejące okna i wybić dwie dziury pod nowe okna, bo obecne stoją tam, gdzie powinny być ściany. CIężko mi się wypowiedzieć, ile to może kosztować. Ciężko mi również oszacować, czy warto to robić "za kogoś", chociaż na pewno jest argument, że więcej ludzi chciałoby robić wykończenie a nie kuć i zrobienie tego za nich może mieć sens. Musiałbym oszacować koszty. 3. Zrobić to samo, tylko po kilku latach życia. Przy okazji można zrobić jakiś drobny remont. Tu jednak dochodzi to, o czym pisze Frofo - sprzedaż budynku wykończonego, a więc mniej potencjalnych chętnych. Może warto kupić wtedy 20m paneli na zapas, by uzupełnić ubytki po przeróbkach Poddasza chyba najlepiej nie tykać w ogóle i z uczciwości nie wspominać o rzekomej łatwości jego adaptacji, jeśli komuś się spodoba, to niech sam z nim walczy. Tutaj pewną zaletą jest że za 2-3 lata pewnie spadną stopy procentowe, więc może być zwyczajnie łatwiej znaleźć klienta, ALE... mogą również spaść ceny, tak nominalnie, jak i realnie. Bo rynek nieruchomości się zawija, żaden sekret. Tu więc trzeba z góry zaakceptować pewną stratę finansową, aczkolwiek pomniejszoną o 3 lata wygodnego życia. Proszę Was o sugestie
  8. To w sumie dość ciekawy temat. Absolutnie nie będę upierał się przy swoich przemyśleniach (bo wiadomo, gdzie zaprowadziło mnie upieranie się... ), ale: 1. Deweloper chce swój produkt oferować jak największej grupie zainteresowanych - czyli typowy projekt do stanu deweloperskiego. Na tym jest ewidentnie najlepsza kasa. 2. Jest jednak pewna grupa ludzi, która nie chce parać się wykończeniówką, tym bardziej, że ludzi się straszy zarówno jego ceną, jak i problemem z ekipami. Tacy ludzie chcą po prostu gdzieś zamieszkać bez dalszych robót. Wiem,że na naszym forum jest to nie do pomyślenia, bo w końcu zbudowaliśmy sami domy od zera, ale takich ludzi jest jednak trochę. 3. W grupie numer jeden, chociaż jest liczna, mogę mieć pod górkę. 4. Za to w grupie numer dwa, chociaż jest mniej liczna, mogę mieć łatwiej. Żeby nie było, to dzwoniłem do kilku agencji nieruchomości i co ciekawe agenci w większości się ze mną zgodzili - po prostu inny target. Deweloperowi się nie opłaca wykańczać, bo i tak 2/3 nie polubi danego stylu wykończenia i liczba zainteresowanych spadnie zamiast wzrosnąć. W moim przypadku jednak nie chodzi o jak najszersze grono odbiorców, tylko wstrzelenie się w konkretną niszę, czyli w ludzi, którzy chcą zamieszkać w gotowym domu bez babrania się. Weźmy też pod uwagę, że ja ten dom mógłbym wystawić w cenie jak u dewelopera. Tylko wykończony. Oczywiście cenie sobie inny punkt widzenia i wezmę wszystko pod rozwagę
  9. Też o tym myślałem, ale jest mały problem. Jak już wspominałem, to w stanie deweloperskim konkuruję z innymi domami w takim stanie. A to oznacza bezpośrednią konkurencję deweloperów, którzy budują na sprzedaż. Oni są mądrzejsi ode mnie i wybrali nowoczesne projekty. Mogę mieć lepszą/większą działkę (bo mam), lepszą lokalizację (bo mam), klimę/reku (mam), lepsze ocieplenie, ale oni mają współczesny układ, a ludzie kupują oczami. Poza tym oni budowali takich domów wiele. Czyli działki kupione w lepszej cenie z metra (bo 20000m^2 od razu), czyli własne ekipy (= tańsza robocizna), czyli materiały kupione hurtem. Jak zejdą z marży, to mnie zaorają. Przecież ich koszt budowy był na pewno niższy od mojego. I tu mogę polec. Musiałbym zejść z ceną do takiego poziomu, że pojawia się realne ryzyko straty kasy. Bo dopiero wtedy bym się odważył rywalizować z deweloperem. Natomiast na rynku domów wykończonych jest już inaczej. Moja bezpośrednia konkurencja w okolicy jest... szczerze mówiąc żadna. Typowy dom jest wystawiony za 200-300k więcej, niż ja bym swój wystawił. Są to też często domy w podobnym układzie, jak mój (bo starsze) i gorzej wyposażone. Tutaj trochę gdybam, ale na rynku domów wykończonych jest po prostu o wiele mniejsza konkurencja. Myślę, że pomijając mój dziwny układ, to jednak pozostaje szereg zalet typu: nowy, dobrze ocieplony, dobrze wyposażony, kilkaset metrów od stacji. Jeśli ktoś nie za bardzo ma ochotę wykańczać, to może się zainteresować. Osoba, która chciałaby przerabiać pod układ współczesny... myślę, że po prostu wybierze dom zbudowany w ten sposób od początku, skoro niestraszne jej kucie. Skoro niestraszne jej kucie, to i wykończenie raczej nie będzie problemem. Innymi słowy, nie mam takiej osobie nic ciekawego do zaoferowania. Chyba, że - znów - wystawię w tak niskiej cenie, że będzie się to jej opłacać, ale sprzedać na wariata na stracie bym nie chciał. Trzeba trafić w swoją niszę. Jak myślicie?
  10. Pomysł zacny, ale oznaczałby prucie ścian, by połączyć dobudowaną powierzchnię z istniejącą - czyli znów wchodzimy w pole totalnej przebudowy za niemałe pieniądze Być może jednak lepiej zostawić to tak jak jest i sprzedać taniej, niż przerabiać na siłę i próbować potem odzyskać poniesione nakłady.
  11. Dobre pytanie. Zapewne nie. Takie schodki zamierzam zrobić właśnie.
  12. Szczerze mówiąc to brakuje mi tylko garderoby i spiżarni. Aż się muszę wytłumaczyć chyba Cała reszta mi odpowiada, ale zarówno ja, jak i moja partnerka, jesteśmy "blokersami" przyzwyczajonymi do klitkowatej zabudowy. Stąd nasze preferencje i stąd taki efekt końcowy Wiecie, całe życie na 30m^2... trochę ryje banię. Niby powinniśmy właśnie łaknąć przestrzeni, ale na wynajętym mieszkaniu w dużym salonie czułem się... dziwnie. W sensie... większość tego salonu to było powietrze między sofą a TV. Pewnie wiecie, o co chodzi. A że nie prowadzimy intensywnego życia towarzyskiego i jesteśmy samotnikami... To postanowiliśmy wymyślić sobie taki układ, który nas zadowoli w 100%. I to jest ten z projektu. Uznałem bowiem, że jeśli walnę sobie salon 30m^2 albo 40m^2, to większość z niego będzie mi po prostu zbędna. Bo wstawię tam sofę, TV, stół... i tyle. To w mieszkaniu zajmowało mi właśnie 20m^2 miejsca i wydawało się idealnie funkcjonalne. Mało sprzątania, łatwe do ogrzania, zero zmarnowanej przestrzeni. Stąd taki wybór. Czytam teraz historie ludzi, którzy wynieśli się z bloków i widzę, że to kwestia przyzwyczajenia się. Wielu mówi potem, że nigdy by nie wrócili do klitki. Pewnie i ja bym do tego dorósł. Ta adaptacja miałaby na celu... w zasadzie głównie podniesienie atrakcyjności nieruchomości. Nigdy nie ukrywałem, że chociaż miejsce jest bardzo wygodne do życia, to marzy mi się piękna, duża leśna działka. Plan jest taki, żeby pomieszkać wygodnie od 3 do 5 lat, a potem (mając na uwadze nasze rosnące wynagrodzenia i dość optymistyczne plany na przyszłość) wybudować dom docelowy w wymarzonym miejscu. Stąd kręcę się koło tematu modernizacji. I naprawdę powinienem był Was posłuchać wtedy, ale cóż... wygrało lenistwo trochę. Byłem podłamany gdy nie udała się wtedy zmiana pracy (przepadł naprawdę fajny, trzyletni kontrakt...) i poszedłem na łatwiznę, brakowało mi energii, by załatwiać taką przebudowę. Myślę, że niemniej nie jest to koniec świata, bo rzeczywiście dużo domów z okresu 2000-2010 budowano w taki sposób. Część potem przerabiano na otwarte kuchnie, co moim zdaniem wygląda nieco komicznie, zwłaszcza wtedy, gdy widać, że nie zostało to zaprojektowane w ten sposób i taka kuchnia jest wciśnięta na siłę, czasem w ciemny kąt domu. W mojej okolicy na otodom (dałem +25 km) praktycznie nie ma sensownych ofert małych domów na rynku wtórnym. Są one albo stare (i też mają układ jak mój ale wiecie, 10cm styropianu, brak klimy, brak rekuperacji, dwuszybowe okna, no i wszystko do odświeżenia), albo nowe i z współczesnym układem, ale dla odmiany bardzo drogie i często położone o wiele gorzej, niż mój - mam na myśli odległość od stacji kolejowej, dużego sklepu, poczty, etc - u mnie wszystko w promieniu kilkuset metrów. Gorzej gdy miałbym konkurować z domami w stanie deweloperskim. Bo deweloperzy zbudowali trochę nowoczesnych domów w bezpośredniej okolicy. Są droższe od mojego, na mniejszych działkach i nie mają systemów typu klima/rekuperacja, ale mają duże i ładne salony. To fakt. Jeśli natomiast wybiorę "rynek wtórny" i rok budowy tak, by wyciąć deweloperskie, niesprzedane domki - to szczerze mówiąc w okolicy nie ma niczego, z czym bałbym się konkurować. Bo - znów - albo bardzo wysoka cena, albo niski standard samego budynku i wiek. Tak więc jestem ostrożnym optymistą. Ale w przypadku przyszłej budowy autentycznie będę konsultował z Wami tu na forum każdy szczegół. Jednak nie siedząc w budownictwie i mając pewne nawyki z bloków można popełnić niezłego babola architektonicznego. Szkoda, że architektka nie próbowała mi tego uświadomić - nawet powiedziała, że fajny i funkcjonalny układ pomieszczeń A mówiłem, że jestem otwarty na sugestie. No cóż. Przy ewentualnym przygotowaniu do odsprzedaży mógłbym zrobić małą kuchnię w miejscu obecnego "gabineciku" i uwolnić jedno z pomieszczeń + odrobinę otworzyć salonik. Może nawet dwa podciągi dać, by uwolnić całą prawą część domu, co by go trochę "uwspółcześniło". Gorzej mam z pokojami, bo tu mnie ogranicza miejsce, w którym jest okno. Mógłbym ugrać kolejne kilka metrów salonu przesuwając po prostu ścianę w lewo, ale wtedy ta ściana stanie dokładnie pośrodku okna, albo np. 30cm od okna i pomieszczenie będzie się prezentować... idiotycznie. Jeśli macie jakieś jeszcze sugestie na "dość tanie" uwspółcześnienie domu, będę Wam bardzo wdzięczny. Jedna bądź dwie takie roboty mnie na bank nie zrujnują za te trzy lata, a jeśli znacznie przyspieszą proces sprzedaży, to będzie cudownie. Edit: co do poddasza, to po styropianie (8cm zgodnie z projektem) zostaje 224 cm do jętek. W 220 cm się zmieszczę z podłogą (szlichta zbrojona siatką + panele), ale o wylewce można zapomnieć - tylko grzejniki. Chyba lepiej olać temat poddasza i traktować to jako parterówkę z niepotrzebną ścianką kolankową Chociaż ekipa się spisała. Badałem np. zagęszczenie gruntu przed chudziakiem u geodety - wyszło super. Ściany równe, aż tynkarz cmokał. Parę rzeczy się udało
  13. Spokojnie nie ten przepis. "Zgodnie z rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie (Dz.U. z 2015 r. poz. 1422 i póź. zm.) art. 71.1 średnia wysokość pomieszczeń na poddaszu i antresoli budynku jednorodzinnego nie może być niższa niż 2,2 m." Nie wiem, czy to się liczy od jętek, prawdę mówiąc. Zdaje mi się że nie, ale głowy nie dam. 220 cm mogę osiągnąć bez większego problemu. Natomiast prawda, że to niskie poddasze i być może nie ma sensu brnąć w tym kierunku. Mogę wam przyznać, że mieliście rację Ale na tym etapie muszę obmyślić jakiś sensowny plan działania. Samobiczowanie raczej mi nic nie da. O ile mi się podoba taki układ, o tyle zdaję sobie sprawę, że w przypadku sprzedaży usłyszę mnóstwo narzekań i będę musiał mocno konkurować ceną. Być może należy więc skupić się na modyfikacji układu pomieszczeń na parterze a poddasze po prostu olać. Sam koszt tego poddasza to w zasadzie zbędna ścianka kolankowa, czyli trzy rzędy pustaków i robocizna za nie. Architektce należy się kop w d...
  14. Z tamtej pracy nic nie wyszło - perspektywa szybkiej odsprzedaży wyparowała. Ale zgadza się, Elfir miała rację, trzeba było przerabiać wtedy a nie upierać się przy sknerusowaniu. Tak chciałem zaoszczędzić, że aż sobie narobiłem problemu
  15. Ścianka kolankowa ma 110. przy 140cm miałbym już totalnie dom "wyciągnięty w paincie" - już jest dość wysoko Daję 20cm PUR. Jeśli doliczymy wylewkę i podłogę to do jętki zostanie ok. 214 cm. Jeśli jeszcze wsadzę tam te 15cm pianki chociaż to faktycznie zostanie mi 200cm do sufitu albo nawet mniej, czyli już niekomfortowo Wprawdzie mi się nie urosło, ale przy odsprzedaży nikt mi tego nie kupi "dla poddasza" na którym wyższy ziomek uderza czołem w sufit. Chyba że jednak grzejniki, bo wtedy cieńsza wylewka i 220 cm. Jest to jakiś argument, żeby zostawić to w cholerę w spokoju i sprzedać w obecnej formie ewentualnie po kilku latach. Hm. Niefajnie, ale cóż. Głupota pierwszej budowy Chyba, że ocieplimy je od góry...w sumie to chyba sensowne rozwiązanie, po co lać pianę pod jętkę jak można nad? Krokwie możemy od spodu bo to tylko skos przesunie o kilkanaście cm, czyli zamiast 75cm będzie 90cm do ścianki. A co do okien to jasne, no ale jak już wiemy, mi zabrakło trochę wyobraźni, a architektce nie chciało się zasugerować rozwiązań, które uproszczą przyszłą adaptację .
×
×
  • Dodaj nową pozycję...