Witam wszystkich forumowiczów. Z tego co widzę to sprzedawcy i instalatorzy instalacji PV zalecają i zachęcają , a nawet narzucają do montowania jednego, centralnego inwertera, ale to rozwiązanie ma poważną wadę. Wszystkie panele w stringu pracuje z taką mocą jak najsłabszy. Przecież panele mogą się zabrudzić np. liście, ptasie odchody itp. Zabrudzony będzie jeden panel i cały string słabnie. Poza tym panel może ulec uszkodzeniu i pracuje np. na 2/3 swojej mocy, pozostałe również. Panele z biegiem lat tracą swoją wydajność, ale nie tracą jej równomiernie i znów to samo, cały string pracuje jak najsłabszy panel, a najgorsze jest to, że nie ma możliwości monitoringu pracy poszczególnych paneli tylko całego stringu. W sytuacji gdy zauważymy, że z dwóch stringów jeden wyraźnie osłabł, a na panelach nie ma żadnych zabrudzeń to możemy się domyślić że jeden z paneli jest uszkodzony, ale jak stwierdzić który skoro nie ma możliwości podglądu pracy poszczególnych paneli. Jeszcze wspomnę o zacienieniu niektórych paneli w niektórych porach dnia lub roku. Mikroinwerter biję na głowę inwerter centralny, dlaczego? Zacznij czytać od początku. Mikroinwertery tej wady nie mają, nawet gdy mikroinwerter jest na cztery panele to każdy panel może być inny i wszystkie pracują z mocą maksymalną i żaden z nich nie jest zależny od sąsiada, oprócz tego mamy możliwość podglądu pracy każdego z nich, dzięki temu jeszcze przed wejściem na dach wiemy który panel szwankuje. Zwolennicy inwertera centralnego twierdzą, że im więcej urządzeń tym większe prawdopodobieństwo uszkodzenia, ale zauważmy, że jeśli zepsuje się inwerter centralny to przez tydzień, dwa lub dłużej nie pracuje cała instalacja, a jest środek upalnego lata. W przypadku gdy zepsuje się jeden mikroinwerter to reszta instalacji pracuje normalnie i cieszymy oko rosnącymi słupkami na wykresie. Zwolennicy inwertera centralnego twierdzą również, że instalacja na mikro jest bardziej niebezpieczna ze względu na większą ilość połączeń kabli pod panelami, owszem, ale w przypadku inwertera centralnego w kablach na dachu mamy 400, 600 lub więcej volt, a im większe napięcie tym trudniej taki prąd utrzymać w ryzach tzn izolacja kabli musi być solidniejsza a w przypadku przetarć lub pęknięć łatwiej o przeskok iskry. W przypadku mikroinwertera maksymalny prąd DC to około 40 V i jest to prąd bezpieczny, można dotknąć ręką, a przeskok iskry jest mało prawdopodobny. Zapewne instalatorzy PV zachęcają lub nawet narzucają montaż inwertera centralnego dlatego, że jest mniej pracy i montaż można przeprowadzić szybciej, a zwłaszcza przy montażu na dachy skośnym gdzie panel jest 10 – 15 cm od dachu, ale na dachu płaskim lub na gruncie pracy tej nie przybywa, a nawet gdyby przybyło to instalator może podnieść swoją cenę, ale szybko to nam się zwróci poprzez efektywniejsze wykorzystanie powierzchni paneli. Jeszcze wspomnę o możliwości rozbudowy instalacji. Na mikroinwerterach w każdej chwili można dołożyć jakąś ilość paneli, a w przypadku inwertera centralnego musi on być wymieniony co generuje dodatkowe koszty. W związku z powyższym postanowiłem zbudować sobie instalacje fotowoltaiczną na mikroinwerterach. Docelowo ma być 12 paneli o mocy w przedziale 340 – 380 Wp, oraz jeden z dwóch mikroinwerterów: Hoymiles MI 1500 lub Envertech EVT 1200, każdy z nich jest na cztery panele więc było by ich trzy. Czy ktoś z forumowiczów używa takiego zestawu? Jeśli tak to czy mógł by podzielić się swoją opinią ? Dodam. Panele będą zamontowane na prawie płaskim dachu, na tzw ekierkach zakotwionych do dachu, w związku z tym dostęp do mikroinwerterów zamontowanych pod panelami będzie swobodny. Posiadam uprawnienia elektryczne E+D i sam sobie wypełnię całą dokumentacje do zgłoszenia dla OSD oraz o dofinansowanie z programu "Mó prąd"