W zasadzie to już głupi jestem. Przyszedł Pan kominiarz, sprawdził faktycznie czujnik czadu mu wywala poza skalę, mierzy w okolicach komory spalania i czujnik krzyczy mocniej. W protokół wpisuje nieszczelność komory spalania, zakręca gaz i wyłącza piec, zakazuje użycia do czasu naprawy przez serwis. Dzwonie do Pana serwisanta którego mam najbliżej, Pan mówi że w zasadzie miał już na dziś kończyć pracę ale może po drodze wpaść zrobić pomiary spalin itd. Przyjechał sprawdza wszystko, bada spaliny i czyste powietrze i zero problemów, piec do niewielkiej korekty ale nic ponad normę. Powietrze bez tlenków węgla. Mówię mu że mogę zrobić tak jak rano, włączyć ogrzewanie i poczekamy 10 minut aż czujniki czadu się włączą. Czekamy 20 minut, palnik chodzi a czujniki czadu nic nie wskazują. Pan serwisant obejrzał sobie nasz komin i mówi że są trzy przyczyny: komin od pieca ma też wyloty od kanalizacji na tej samej wysokości a w kotłowni trzy kratki + kratka kanalizacyjna w podłodze, obstawia że niefortunnie wiatr zawiał i wentylacja zaciągnęła spaliny lub druga opcja, wentylacja kanalizacji zaciągnęła spaliny i poszło przez odpływ w podłodze który był suchy lub trzecia opcja, wyziewy z szamba wydostawały się przez odpływ podłogowy, przez to że syfon był suchy. Sam komin ma wkład ceramiczny w który włożona jest rura spalinowa, a świeże powietrze zaciągane jest bezpośrednio z komina już od dołu. Na ten moment to by było na tyle, zobaczymy jak się będzie rozwijała sytuacja w zimę kiedy piec będzie działał cały czas. Pan serwisant spisał protokół, powiedział że nie widzi powodu żeby piec był wyłączony i bierze odpowiedzialność na siebie bo nie wierzy żeby ten tlenek węgla z pieca się dostawał przez nieszczelnosć.