Cześć wszystkim. Przychodzę ze sprawą jak w temacie wątku. A dokładniej wygląda to następująco. Na działce postawiłem w tym roku typowego drewnianego letniaka 25m2 z balika o grubości 45mm. W domku jest zarówno łazienka jak i aneks kuchenny, więc jest też oczywiście instalacja wodna (zgrzewane rury PP, terma). Domek na tę chwilę jest nieogrzewany, oprócz podłogi, i raczej nie będzie, ponieważ i tak korzystamy z działki tylko jak jest ciepło. W związku z powyższym temperatura w domku jest w zasadzie taka sama jak na zewnątrz co rodzi pytanie: czy jak nadejdą siarczyste mrozy to instalacja wytrzyma czy trzeba jednak pomyśleć nad jakimś tymczasowym dogrzewaniem w te najgorsze dni? Coś takiego zasugerował mi hydraulik, który robił instalację. Tzn. żeby kupić jakiś grzejnik elektryczny i załączać go przy mrozach w ten sposób, żeby tylko utrzymywać temperaturę w domku w okolicach powiedzmy 7-8°C. Jakiś czas temu kupiłem prosty grzejnik konwektorowy 1750W, którym czasem dogrzewaliśmy się w zimniejsze letnie noce i próbowałem niedawno z nim eksperymentować, ale ogrzewał tylko powietrze, a temp. przy rurach stała praktycznie w miejscu (sprawdzane termometrami). Myślę nad zakupem grzejnika olejowego, który ma tę zaletę, że jest w miarę ekonomiczny ale z drugiej strony raczej tylko utrzymuje temperaturę, a nie ogrzewa otoczenie. Drugą opcją byłby grzejnik promiennikowy ale ten znowu pewnie będzie ciągnął prąd jak głupi. Oczywiście, z góry zaznaczam, że woda z instalacji na zimę będzie spuszczona ale zastanawiam się czy to wystarczy, bo raczej tak w 100% spuścić jej się nie da i zawsze może coś tam w rurach zostać. Dodam jeszcze, że w domku mam internet i mogę wszelkie urządzenia elektryczne włączać zdalnie (w razie czego mam jest kamera i czujnik dymu), więc to nie będzie tak, że włączę piecyk w listopadzie i wyłączę w marcu. Wiem, że jest też coś takiego jak kable grzewcze. Czy ktoś z was ma jakieś doświadczenia w tej dziedzinie i może ew. coś podpowiedzieć?