Witam. Jestem z miasta, jakiś czas temu postawiłem sobie dom i mam odbiór całkowity z wszelkimi niezbędnymi papierami, niemniej do tej pory ogrzewanie miałem na węgiel a w związku z tym, że truję siebie i innych chciałbym przejść na ogrzewanie gazem i tu zaczynają się schody...
Okazało się, że pod moją posesją biegnie rura gazowa do sąsiada, ja nie mam z nią nic wspólnego gdyż moja skrzynka gazowa w płocie ma osobne przyłącze (już zrobione, zapłaciłem 1500zł). Niemniej gazownia odmówiła mi dalszego przyłącza czyli od skrzynki gazowej do mojego budynku ze względu na ów konflikt z rurą sąsiada.
Stwierdzili oni (gazownia), że budynek został postawiony niezgodnie z prawym budowlanym tj. zbyt blisko owej rury.
No jak mógł być postawiony niezgodnie z prawem skoro mam całkowity odbiór budynku, zresztą z czasów budowy mam wszelkie papiery, projekty itp. przybite przez gminę i innych fachowców, nikt się nie czepiał o rurę gazową sąsiada.
Jeśli coś tu jest niezgodnie z prawem to chyba ta rura sąsiada biegnąca pod moją posesją. Możliwe, że poprzedni właściciele tak się kiedyś dogadali ale ja oczywiście nie mam na to żadnych papierów.
W skrócie chciałem się tej rury sąsiada pozbyć (no bo przecież nie rozbiorę całej chaty teraz) i kto że tak powiem powinien się tą rozbiórką zająć?
Czy jest sens dalszych negocjacji z gazownią czy jednak będę musiał od razu uderzać do prawnika i zakładać sprawę w sądzie?
Od razu powiem, że dyskusja z tym sąsiadem mija się z celem, jest to typ człowieka który ma wszystko gdzieś, ogólnie nigdy z nim nie gadamy i staramy się go unikać jak się tylko da, szczerze to się nawet go boimy, psychol jakich mało, także to odpada.
ps. słyszałem też że jest coś takiego jak opłata za użytkowanie mojego gruntu, jak to działa i czy w takim wypadku mogłbym się o coś takiego ubiegać? I kto jest zobligowany do takiej opłaty sąsiad czy gazownia?