Dzień dobry, kupiłam mieszkanie, remont skończony i przy pierwszym ochłodzeniu niemiła niespodzianka- wieje od okien. Parapet jest lodowaty, kładąc na nim rękę wyraźnie czuć jak wieje. Położyłam na nim poduszki- poduszki lodowate. Szyba i rama okienna są zimne mniej więcej od dołu do połowy okna. Termometr oparty o ramę okna wskazuje 11-13 stopni. Przy oknie nie da się w ogóle siedzieć, a odkręcony grzejnik tylko trochę ratuje sytuację. Blok z lat 80, parter, okna wymienione w 2006/7, dwuszybowe pcv. Okna są uszczelnione- pan z serwisu wymienił uszczelki, klamki, wyregulował i nasmarował. Przejeżdżając ręką przy ramie czuć delikatne zimno tylko przy zawiasach, a przy parapecie jest jakaś masakra. Tak samo z oknem balkonowym- podłoga na dole jest lodowata. Nie wieje spod okna (uszczelka działa), tylko jakby zimno spływało od szyby po parapecie. Szczeliny między oknem i parapetem są potraktowane silikonem. Pod parapetem były pęknięcia przez które wiało- wypełniłam je pianką niskoprężną i jest ok. W jednym pokoju próbowałam nawet smarować silikonem szklarskim przy uszczelkach bezpośrednio przy szybie, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Wieje do tego stopnia, że w pokojach mam temperaturę 15-17 stopni przy zakręconym grzejniku i ok 19 przy odkręconym na 3. Z tego co czytałam, możliwe że nie ma pianki między parapetem i murem (parapety nie były zdejmowane, nie wiem co tam jest). Jako że jestem dosłownie 2 miesiące po generalnym remoncie, nie chcę znowu rozwalać mieszkania i to w środku zimy. Co mogę zrobić, żeby przetrwać do wiosny i jakie są ewentualne dalsze kroki żeby wyeliminować problem?