Witam wszystkich! Mam mieszkanie w 100letniej kamienicy na parterze, 62 metry, niby ''wyremontowane'' jednak z biegiem czasu zaczęły wychodzić kwiatki, jak na przykład cholernie zimna podłoga. Pod mieszkaniem są piwnice sąsiadów, które nie są zapewne niczym ocieplone (patrząc na moją) jednak są suche, bez wilgoci. Kamienica nie jest ocieplona, ma klasyczne grube mury (ma być robiona elewacja, jednak temat termoizolacji zostaje jeszcze pod znakiem zapytania, konserwator ma dać ostatecznie znać). Jeśli chodzi o sąsiadów, to mamy tylko jeden lokal który jest obok nas, reszta mieszkania to zewnętrzne ściany kamienicy, od strony wschodniej i północnej. Zimą podłoga osiąga 17-19stopni, nawet gdy mieszkanie jest grzane. W łazience, w której są położone płytki, nie da rady postawić gołej stopy, jest lodowata. Moje pytanie: jak najlepiej ocieplić taką podłogę? Czy to w ogóle ma sens? Mieszkanie ma prawie 3m wysokości więc możemy sobie pozwolić na 'warstwy' w podłogach, bo to na 99% od nich ciągnie (nowe okna, ściany są okej). Aktualnie są panele podłogowe, ale nie mam pojęcia co się pod nimi kryje - podejrzewam, że nic. Proszę o porady, co byłoby najlepszym wyjściem aby ocieplić podłogę w takim mieszkaniu. Czy w łazience ogrzewanie podłogowe ma sens w kamienicy. Z góry dzięki za wszelkie porady.