Przez chwilę zastanawiałem się czy zabrać głos, ale niech tam. Podzielę się swoimi doświadczeniami w tej sprawie. Przed zakupem działki zaprosiłem radiestetów na wszelki wypadek. Dwóch badało i wyniki pokryły się. Jednego mam za kompletnego idiotę i naciągacza drugi był OK. Nie wspomniałem, że także posługuję się różdżką jednoramienną i wahadłem, ale z szacunku dla dziedziny i dla własnego zdrowia psychicznego odłożyłem je. Zacząłem z ciekawości zgłębiać te "czary mary" i na dzień dzisiejszy mam swoje poglądy. Wiele musiałbym mówić, ale zamknę to jednym zdaniem "z tą radiestezją to bez przesady, chociaż niektórych porad warto wysłuchać". Pan Matela cytowany wyżej napisał wiele książek lecz ja zaliczyłbym go raczej do entuzjastów do których należy podchodzić z rezerwą. Jeśli budujemy dom i jest to dla nas życiową przygodą to dlaczego nie sięgnąć do starych tradycji, które zanikły chociażby były to symboliczne gesty jak kamień węgielny. A propos jest to kamień, który układano pod naroża domu (węgła) po to aby oprzeć konstrukcję, często drewnianą, na trwałym dostępnym materiale, a nie jak P.Matela pisze "odpromieniować dom" i to koniecznie tak aby kamień był obmywany przez wodę z rynny (!?!?!?). Dzisiejsza tradycja murowania kamienia węgielnego jest b. daleka od pierwowzoru. Ja w moim domu wmurowałem osobiście jeden granitowy w fundamenty, resztę wmurował majster. Jakże to było miłe i w dodatku będzie co wspominać. Intencją nie było odpromieniowanie budynku, ale jeśli to ma działać to czemu nie. Następnym zabiegiem proponowanym przez radiestetów jest m.in. rozsypanie potłuczonych skorupek od jaj kurzych pod podłogi np. pod beton w piwnicy. Próbowano wyjaśnić to naukowo, ale to mnie nie przekonuje. Pomimo tego przez około rok cała rodzina zbierała skorupki w tym celu. Radość budowania trwała dodatkowo przez ten czas gdzie przy każdej jajecznicy wszyscy myśleni o domu i pieczołowicie dokładali swoją "cegiełkę". W czasie wylewania podłóg rozsypałem te skorupki ot tak dla jaj i szacunku dla ich zbieraczy. Najadłem się sporo wstydu bo majster i ekipa patrzyli na mnie jak na idiotę. Tym bardziej, że jestem inżynierem budowlanym. Czy to będzie działać - nie wiem. Jak wspominam tę historię to szczerze śmieję się z samego siebie i z całej tej sytuacji. UWAŻAM, ŻE BYŁO WARTO. Następną metodą usunięcia promieniowania jest rozłożenie warstwy keramzytu. Czy będzie działać - nie wiem. Potraktowałem to jako ocieplenie podłogi na gruncie i dodatkowe odcięcie wody gruntowej z zabezpieczeniem przed kapilarnym podciąganiem (pod keramzytem jest też folia). Jeszcze jedną formą zabezpieczenia u mnie było ułożenie kamieni polnych (otoczaków) pomiędzy ławami fundamentowymi. Patrząc od strony radiestezyjnej ma to zabezpieczyć przed promieniowaniem co jak p.Matela pisze wymaga trzykrotego stuknięcia ciężkim młotkiem dla nadania polaryzacji (???!!!!!???)... tutaj westchnąłem... Natomiast ze zdroworozsądkowego podejścia na kamienia zdecydowałem się ponieważ miałem ich b.dużo kilka Kamazów i chciałem wzmocnić podłoże z uwagi na wysoki poziom wód gruntowych, zjawiska tiksotropowe jakie u mnie wystąpiły (chodzi o bujanie się gruntu pod wpływem wibracji cieżkich maszyn na budowie - uważajcie na kurzawki). Na zakończenie powiem, że nie kupiłem działki na których byli radiesteci. Kupiłem inną i na tą nową NIE BĘDĘ ICH ZAPRASZAĆ bo mam takie a nie inne zapatrywania. Nie dajcie się zwariować jakimś zabobonom, ale uszanujcie czyjeś poglądy na ten temat i sami wyciągajcie wnioski. Jakby kogoś poniosło to po wizycie radiestety idźcie sami do psychiatry. (pozdrowienia dla kolegów lekarzy) Szanujący się radiesteta nie wyciąga ręki po kasę i nie wygaduje głupot takich jak w tym programie w TVN - beznadzieja. Trochę chyba przesadziłem z tym pisaniem. Proponuję jeszcze zwrócić uwagę nie na jakieś żyły wodne, ale chociażby na lokalizację gniazdek w pobliżu miejsca gdzie śpimy. Długotrwałe oddziaływanie pola elektromagnetycznego 50 Hz przy głowie myślę że nie służy dobrze - podobnie jak przesiadywanie przed komputerem, hi,hi,hi.