Moja przygoda z deltą wyglądała tak... Mam PC 9 kW, zapotrzebowanie domu według Ciepło Właściwie 7,5 kW, ogrzewanie podłogowe, wylewki betonowe, brak bufora. Grzałem deltą 5 ustawioną na pompie + krzywa grzewcza. Rotametry na dole odkręcone na max, piętro dość mocno przykręcone. W domu utrzymywane 24,0 - 24,5 stopnia. Do tego garaż, gdzie też jest podłogówka, dwie dość krótkie pętle ułożone z większym rozstawem, też na max otwarte. Pompa bez problemu dawała rady, ale przy niższych temperaturach zewnętrznych dość szybko się zaladzała, często robiła defrosty, a realna delta wynosiła około 3 stopnie. Na jedną noc zmieniłem deltę na 3 stopnie. Pompa oszalała - cały czas chodziła na max mocy, defrosty na 0,5 godziny, a temperatura w domu spadła! Po tym eksperymencie zmieniłem deltę w drugą stronę - na 7 stopni i lekko podbiłem krzywą. Pompa zaczęła pracować spokojniej, defrosty dużo rzadziej, w skrajnych warunkach najczęściej co 1 - 1,5 godziny, COP się zwiększył, w domu ciepło, realna delta 4 - 6 stopni. Jakim cudem?