Cześć. Teoria mówi o wymaganej zgodzie konserwatora zabytków na remonty lokali wewnątrz budynku, wpisanego do rejestru zabytków (tj. rejestru zabytków, a nie tylko gminnej ewidencji zabytków lub obszaru zabytków). Różne artykuły na losowych stronach piszą tylko o teorii, a zakładając ten wątek chciałem zapytać o historie z życia wzięte.
Czy ktoś z Was mógłby podzielić się doświadczeniami jak u niego to wyglądało? Czy było lekko/ciężko? Wystarczyło po prostu złożyć projekt, konserwator dał pieczątkę i nie było przepychanek, czy wręcz odwrotnie? Jeżeli były, to o co się rozchodziło? O układ ścian działowych? Podłogi? Okna? Ornamenty i sztukaterie na ścianach/suficie? Polichromie pod farbami? A może trzeba było "negocjować", tj. "możesz pan zrobić remont ale X i Y musi zostać".
Ciekaw jestem jak to wyglądało