Dodam coś od siebie...
Kilka dni temu ... wjechał w moje auto totalnie pijany facet... w pierwszej chwili myslałam że ma zablokowane drzwi w samochodzie, gdyz nie potrafił je otworzyć, jednak po kilku próbach zdołał wysiąść... był boso i kompletnia zalany (na tylnym siedzeniu spała kobieta, podniosła głowę na chwile i padła dalej - również pijana)... delikwent burknął... "oj a co sie stało?!" ... od razu zadzwoniłam na policję 997... nikt nie odbierał... spróbowałam ponownie... równiez tylko sygnal... więc 112... miła pani przełączyła mnie na policję... a tam...
WIELKIE ROZCZAROWANIE
informuję dyżurnego iż właśnie wsiada do samochodu kompletnie pijany pan... i ucieka z miejsca zdarzenia...
a dyżurny nakazuje mi czekać na radiowóz i im mam opowiedzieć co sie wydarzyło... ja pytam.. "a co z tym pijanym, przecież on zaraz może kogoś zabić?!" miałam numery rejestracynje, markę... a policjant ewidentnie mnie "olał"... nie chodziło mi o zadrapanie auta, ale o tego pijanego kierowcę...
najbardziej ubodły mnie słowa dużurnego "nie jestem cudotwórcą"... tak skomentował moje zgłoszenie...
strasznie się zraziłam do tej instytucji, oczekiwałam reakcji, a nie spławinia...
jechałam z 2 małych dzieci... wolę już nie gdybać...
ehh... nastepnym razem nie wiem czy zadzwonię na policję
mało tego...
po zgłoszeniu się na komendzie i próbowaniu wyjaśnić czy cokolwiek zrobiono w tej sprawie... usłyszałam" za dużo telewizji się Pani naogladała"
a wystarczyło wykazać odrobinę chęci pomocy...