witam, przeczytałam co macie do powiedzenia i jakbym słyszała swoje myśli. Też mam dwóch synów w wieku szkolnym w jednym pokoju w dwupokojowym mieszkaniu. Gdy kupilismy działkę kilka lat stała pusta. Poniewaz jestem w gorącej wodzie kąpana i wystarczy mi wizyta na forum lub kilka zdjęć kupno stuletniej chałupy z bala trwało kilka dni. Kiedy zawiozłam męża, żeby obejrzał ten dom - popukał się w głowę. Gdzie ja go przywiozłam i co to za staroć. Ale ja w głowie już miałam wszystko poukładane. Ponieważ dom łącznie z uprzątnięciem po nim terenu kosztował w 2003 r. 5 tys zł jakoś dał się omamić. Kupiliśmy, miejscowy cieśla zobowiązał się do przeniesienia na naszą działkę i tak się zaczęło (oczywiście koszty rosły, ale i tak to nieduży wydatek). Sama zrobiłam projekt wewnątrzny i zewnętrzny. Mąż każdą wolną chwilę spędzał na bejcowaniu, malowaniu, przybijaniu, pilnowaniu. Mimo, że w ogóle sie na tym nie znał, to powoli w jego mniemaniu wie już prawie wszystko, po tym jak musiał latać po urzędach, gminach, załatwiać papiery, mapki, pozwolenia, projekty itp, itd. To jest najgorsze i tego jest najwięcej. Postawienie naszego siedliska trwało naprawdę chwilę. Korzystaliśmy z niego już jak jeszcze nie było stropów (wisiała folia) i ocieplenia. Powoli wymieniliśmy okna zrobiliśmy łazienkę. Papa jak leżała tak leży, drzwi są jeszcze stare. Ale mamy gdzie jechać na każdy weekend i wakacje. Powoli organizuję ogród (2900). Szkoda tylko, że dzieci się nudzą. Dorastają za szybko ... trochę im sie nie dziwię. Wiadomo, że działka - bo tak to traktujemy mimo że jest to dom całoroczny, to nie to samo co mieszkanie w mieście. Ale zawsze coś. Naszczęście mój mąż dojrzał również do zamiany mieszkana na większe. Może być parter... z ogródkiem. Pozdrawiam anbyl