Tutaj się chlapnie gipsem czy wapnem.
Tu się przybije klinem klin.
I już futryna jakoś się trzyma.
Żeby tak jeszcze wepchnąć te drzwi.
Dopchnij to Janek kurczę kolanem.
Zgrzyta suporeks, lecą skry.
Wyleciał zawias, to się nadspawa.
Pi razy oko, kit razy pi.
Hej, rób, młotkiem przywal psiakość.
Tutaj nie apteka, śmiało i...
Siup w dziób, ważne żeby jakoś.
Ważne żeby jakoś, eee...
Nad krzywym progiem syczy Autogen.
Włodek do rynny przyspawał plus.
Jurek rozpruwa łomem podłogę.
Bo pod podłogą zostawił klucz.
Chyli się ścianka prosto na Janka.
Który kolankiem podpiera drzwi.
To nie przelewka, to nie hulanka.
Czterech pracuje, a reszta śpi.
Hej, rób, młotkiem przywal psiakość.
Tutaj nie apteka, o co chodzi, śmiało.
Siup w dziób, ważne żeby jakoś.
Ważne żeby jakoś, eee...
Jacek i Wacek, ci od posadzek.
Śpią bo im bardzo trzeba snu.
Zresztą posiali gdzieś waserwagę.
I nie dowieźli im PCW.
Stanisław zwinnie zjeżdża po rynnie.
Stefek z Witoldem w oko rżnie.
Czas niby rzeczka zmywa się płynnie.
Termin nie zając, to się wie.
Hej, rób, młotkiem przywal psiakość.
Tutaj nie apteka, śmiało i...
Siup w dziób, miała być tu jakość.
Wyszło psiakość jakoś, no a gdzie to "ć".
Hej, rób, młotkiem Stefek śmiało.
Tutaj nie apteka, śmiało i...
Siup w dziób, miała być tu jakość.
Wyszło psiakość jakoś, no a gdzie to "ć".