
adpa
Użytkownicy-
Liczba zawartości
58 -
Rejestracja
adpa's Achievements
SYMPATYK FORUM (min. 10) (2/9)
10
Reputacja
-
Oddam ziemię Szczecin lewobrzeże
adpa odpowiedział adpa → na topic → Ogłoszenia drobne - szukam, sprzedam, kupię, oddam, zamienię
Witam, Podejrzewam, że mało to opłacalny transport. Jednk polecam zasięgnąć informację w okolicach strefy goleniowskiej - tam można ziemię odbrać i ponosi się tylko koszt transportu. ładują sami bardzo chętnie. Informacja sprawdzona Pozdrawiam -
Gdy pisze te słowa to wiem jedno - gaz kosztuje. Dostałem juz rachunek za pierwszy miesiąc eksploatacjia. Ponad 1,2 tys. zł. Osłabłem. Policzyłem sobie szybko ile miesięcy zostało do końca kalendarzowej zimy. Trochę to będzie kosztować acz pocieszył mnie Pan Janek, iż jak na pierwszy miesiąc suma nie jest wysoka a w momencie gdy uspokoimy się i zamieszkamy na stałe będzie inaczej. Przede wszystkim pojawią się termostaty, sterowanie grzaniem w zależności od potrzeb itd. Jednak ten rachunek pobudził myślenie o alternatywnym źródle, którego nie doceniałem. Na całe szczęście Pan Jan na etapie przygotowania instalacji wyprowadział zawory przy przejściu z domu do garazu. W ten sposób będzie możliwość bezinwazyjnego wpięcia pieca z garażu do systemu ogrzewania domu. TO jest zadanie do wykonania przed następnym sezonem grzewczym. Trzeba tylko pomyśleć o dobrym piecu, ktory będzie wypełniał zarówno funkcje grzewcze, jak i porządkowe. Mam na myśli przed wszystkim palenie tych rzeczy, które są zbędne a które nadają się do palenia. Teraz zostało nam mnóstwo dziwnych, nieregularnych palet, które w spólnie z moim teściem (czasem bardziej on niż ja) tniemy i palimy w kominku. Kominku? Czy wspomnialem wcześniej o kominku. To jutro nadrobię ...
-
kasia i paweł ... oraz jaskółka
adpa odpowiedział adpa → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Gdy pisze te słowa to wiem jedno - gaz kosztuje. Dostałem juz rachunek za pierwszy miesiąc eksploatacjia. Ponad 1,2 tys. zł. Osłabłem. Policzyłem sobie szybko ile miesięcy zostało do końca kalendarzowej zimy. Trochę to będzie kosztować acz pocieszył mnie Pan Janek, iż jak na pierwszy miesiąc suma nie jest wysoka a w momencie gdy uspokoimy się i zamieszkamy na stałe będzie inaczej. Przede wszystkim pojawią się termostaty, sterowanie grzaniem w zależności od potrzeb itd. Jednak ten rachunek pobudził myślenie o alternatywnym źródle, którego nie doceniałem. Na całe szczęście Pan Jan na etapie przygotowania instalacji wyprowadział zawory przy przejściu z domu do garazu. W ten sposób będzie możliwość bezinwazyjnego wpięcia pieca z garażu do systemu ogrzewania domu. TO jest zadanie do wykonania przed następnym sezonem grzewczym. Trzeba tylko pomyśleć o dobrym piecu, ktory będzie wypełniał zarówno funkcje grzewcze, jak i porządkowe. Mam na myśli przed wszystkim palenie tych rzeczy, które są zbędne a które nadają się do palenia. Teraz zostało nam mnóstwo dziwnych, nieregularnych palet, które w spólnie z moim teściem (czasem bardziej on niż ja) tniemy i palimy w kominku. Kominku? Czy wspomnialem wcześniej o kominku. To jutro nadrobię ... -
Naprawde chyba coś się udało. Co prawda na razie tylko jedno ale to już coś. Do tej pory nie było nic. Naprawde dziękuję. Postaram się zrewanżować wklejeniem widoków naszej Jaskółki ...
-
Udało mi się stworzyć album z budowy na googlach ale przywołanie z niego zdjęć do pamiętnika na razie nie udaje się ani ani : http://lh5.google.pl/kaadpa/R4P30tTPqiI/AAAAAAAAADk/YIBY72yJC14/P1010089.JPG?imgmax=576
-
Mamy posadzki, mamy instalację elektryczną i mamy położone stropy a więc najwyższa pora na ich dopieszczanie. Od samego początku założyliiśmy, iż poddasze w naszej parterówce z uwagi na kąt nachylenia dochu 25 st. nie będzie poddaszem o charakterze użytkowym. To założenie miało bezpośredni pływ na technologię stropu. Miał być lekki. I tki był. Najbardziej żmudne bylo szlifowanie stropów, które trwało dość długo a nastepnie niepostrzeżenie przerodziło się w szlifowanie ścian. Poprawki których musieliśmy dokonać po wybitnej ekipie od tynków były na tyle znaczące iz nie dalo przejśc się nad nimi do porządku dziennego. Można powiedzieć, że szlifowanie to blisko miesiąc pracy, której efektó nie było od razu widać. Miały wyjśc na etpie malowania ścian. Cofnę się o jeden kok bo zapomniałbym o wszytkich wodno gazowych sprawach. Jeszcze na etapie przygotowawczym poprzez swoich rodziców dostałem namiar na Pana Jana, który współpracę z nami rozpoczął od podłączenia wody zanim jeszcze ekipu budowlana rozpoczęła swoje prace. Potem spotykalismy się kilkukrotnie aby podyskutować nad ogrzewaniem i tym co powinnismy uwzględnić. Pierwotnie w głowie czaiła się chęć na kilka współpracujących ze sobą źródeł ogrzewania. Między innymi solary na dachu (szkoda nie wykorzystać tak wielkiej powierzchni) miały być ale finanse na pewnym etapie musiały zweryfikować plany. Wracając do Pana Jana i jego pracy. Rewelacja. Co prawda jako jeden z najbardziej zapracowanych luzi jakich znam miał momentmi problm z dotarciem do nas ale jak już docierał wraz ze swoimi ludźmi to rooa w rkach paliła się Panom. W kilku mikrocyklach rozprowadzili instlację i odziwo na przykład w październiku już zasadniczą część mieliśmy za sobą. Tuż przed wylaniem posadzek wkroczyli w część ogrzewania podlogowego i to bardzo mi się podobało, iż nie ja musiałem pilnowć zsynchronizoania terminów. W łazienkach, kuchni i pomieszczeniach gospoarczych poukładane rurki na podłodze wyglądały imponująco. Jedyna rzecz której nie dopilnowaliśy to zalanie ujscia wody w pomieszceniu gopodarcym Przypomnialem o tym sobie wczoraj, kiedy Pan Jan bazując na projekcie odkuł część posadzki i odnalał zgubę. Wracając do całych instalacji. Te kilometry rurek wewnątrz i grzejniki powieszone mieliśmy na początku listopada. O dziwo dopiero w listopadzie wyszliśmy na zewnatrz aby przyłaczyć się do poszczególnych instalacji doprowadzonych na budowie. 27 listopada była Wielki Finał - odpaliliśmy ogrzewanie. To kluczowa rzecz dla możliwości dalszych prac wewnątrz. Po prostu nie chcialo nic schnąć i nawet regipsy na stropie zaczęły się wyginać . Pierwsze dni z ogrzewaniem dały odczuć róznicę. Można było poczuć w końcu, że zaczynamy być w domu. Całość prac związnych z instalacjami nawet ciężko mi wycenić gdyż Pan Jan był dla nas dostawcą białej armatury. Po prostu polecił nam hurtownię z którą współpracuje, zapropnował możliwość kupowania na jego rachunek (bye, bye VAT) i przywiózł wszystko co Kasia wybrała - a nie było tego mało mając na względzie fakt, iż mówimy od dwóch łazienkach, ubikacji i pomieszczeniu gospodarczym :) Był tylko jeden istotny warunek tej współpracy. Pan Jan jest bardzo gorącym zwolennikiem pisuarów. I pisuar a w zasadzie jego uwzględnienie w całych planach było tym warunkiem. Tym sposobem zostasliśmy z wynegocjowanym jednym pisuarem. I dobrze wszak łazienka dla dwóch chłopaków musi mieć to coś :) Wracając do kosztów tej część - całość z materiałami i urzadzeniami, w tym wanny, kabiny, baterie, rzeczony pisuar, geberity i cokolwiek przyjedzie wam jeszcze do głowy określiła budżet tej częsci na poziomie 57 tysięcy złotych. Tyle kosztowały nasze luksusy
-
kasia i paweł ... oraz jaskółka
adpa odpowiedział adpa → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Mamy posadzki, mamy instalację elektryczną i mamy położone stropy a więc najwyższa pora na ich dopieszczanie. Od samego początku założyliiśmy, iż poddasze w naszej parterówce z uwagi na kąt nachylenia dochu 25 st. nie będzie poddaszem o charakterze użytkowym. To założenie miało bezpośredni pływ na technologię stropu. Miał być lekki. I tki był. Najbardziej żmudne bylo szlifowanie stropów, które trwało dość długo a nastepnie niepostrzeżenie przerodziło się w szlifowanie ścian. Poprawki których musieliśmy dokonać po wybitnej ekipie od tynków były na tyle znaczące iz nie dalo przejśc się nad nimi do porządku dziennego. Można powiedzieć, że szlifowanie to blisko miesiąc pracy, której efektó nie było od razu widać. Miały wyjśc na etpie malowania ścian. Cofnę się o jeden kok bo zapomniałbym o wszytkich wodno gazowych sprawach. Jeszcze na etapie przygotowawczym poprzez swoich rodziców dostałem namiar na Pana Jana, który współpracę z nami rozpoczął od podłączenia wody zanim jeszcze ekipu budowlana rozpoczęła swoje prace. Potem spotykalismy się kilkukrotnie aby podyskutować nad ogrzewaniem i tym co powinnismy uwzględnić. Pierwotnie w głowie czaiła się chęć na kilka współpracujących ze sobą źródeł ogrzewania. Między innymi solary na dachu (szkoda nie wykorzystać tak wielkiej powierzchni) miały być ale finanse na pewnym etapie musiały zweryfikować plany. Wracając do Pana Jana i jego pracy. Rewelacja. Co prawda jako jeden z najbardziej zapracowanych luzi jakich znam miał momentmi problm z dotarciem do nas ale jak już docierał wraz ze swoimi ludźmi to rooa w rkach paliła się Panom. W kilku mikrocyklach rozprowadzili instlację i odziwo na przykład w październiku już zasadniczą część mieliśmy za sobą. Tuż przed wylaniem posadzek wkroczyli w część ogrzewania podlogowego i to bardzo mi się podobało, iż nie ja musiałem pilnowć zsynchronizoania terminów. W łazienkach, kuchni i pomieszczeniach gospoarczych poukładane rurki na podłodze wyglądały imponująco. Jedyna rzecz której nie dopilnowaliśy to zalanie ujscia wody w pomieszceniu gopodarcym Przypomnialem o tym sobie wczoraj, kiedy Pan Jan bazując na projekcie odkuł część posadzki i odnalał zgubę. Wracając do całych instalacji. Te kilometry rurek wewnątrz i grzejniki powieszone mieliśmy na początku listopada. O dziwo dopiero w listopadzie wyszliśmy na zewnatrz aby przyłaczyć się do poszczególnych instalacji doprowadzonych na budowie. 27 listopada była Wielki Finał - odpaliliśmy ogrzewanie. To kluczowa rzecz dla możliwości dalszych prac wewnątrz. Po prostu nie chcialo nic schnąć i nawet regipsy na stropie zaczęły się wyginać . Pierwsze dni z ogrzewaniem dały odczuć róznicę. Można było poczuć w końcu, że zaczynamy być w domu. Całość prac związnych z instalacjami nawet ciężko mi wycenić gdyż Pan Jan był dla nas dostawcą białej armatury. Po prostu polecił nam hurtownię z którą współpracuje, zapropnował możliwość kupowania na jego rachunek (bye, bye VAT) i przywiózł wszystko co Kasia wybrała - a nie było tego mało mając na względzie fakt, iż mówimy od dwóch łazienkach, ubikacji i pomieszczeniu gospodarczym Był tylko jeden istotny warunek tej współpracy. Pan Jan jest bardzo gorącym zwolennikiem pisuarów. I pisuar a w zasadzie jego uwzględnienie w całych planach było tym warunkiem. Tym sposobem zostasliśmy z wynegocjowanym jednym pisuarem. I dobrze wszak łazienka dla dwóch chłopaków musi mieć to coś Wracając do kosztów tej część - całość z materiałami i urzadzeniami, w tym wanny, kabiny, baterie, rzeczony pisuar, geberity i cokolwiek przyjedzie wam jeszcze do głowy określiła budżet tej częsci na poziomie 57 tysięcy złotych. Tyle kosztowały nasze luksusy -
Mam już tyle zdjęć z budowy i nawet takie na których coś widać, że z chęcią nauczyłbym się je wklejać. Raz nawet zawziąłem się ... i nic nie wyszło. Jeżeli trochę maz zdolności pedagogicznych to prosze o prosty instruktaż
-
O imprezie zacząłem więc pora kontynuować. Otóż mój kolega Zbig, który wybudował się bliko dwa lata temu polecił mi ekipę dwóch braci - za rozsądną cenę. Moja wyjściowa to było 35 zł / m2 a on powiedział mi, że 12 ... Zdziwiłem się bardzo ale ponieważ była to impreza nie myślałem do końca racjonalnie. Wziąłem numer telefonu i rano (sobota) zadwoniłem do poleconego przez Zbiga fachowca. Zaskoczył mnie od razu stwierdzając, że w ciągu 15 minut może być na budowie. I był. Zaskoczył mnie ponownie stwierdzeniem, że od poniedziałku (tj. pojutrze) może zacząć. I przysła pora negocjować cenę. Stanęło na 14 złociszy / m2. Oczywiście ten dyskont nie okazał się aż tak wyraźny. Po prostu pierwotna cena była tą, która uwzględniała wszystkie materiały a 14 to była sama robocizna. Nie mnie jednak na koniec po podliczeniu wszystkiego posadzka kosztowała 27 zł / m2 a więc na 220 metrach zoszczędziłem blisko 1800 złotych. To jest sporo jak na imprezę. Cala zbawa z przerwami trawała 6 dni. Wierzyć mi się nie chciało że cud stał się. Tylko to było już po wyborach i cuda stały się rzeczywistością....:)
-
kasia i paweł ... oraz jaskółka
adpa odpowiedział adpa → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
O imprezie zacząłem więc pora kontynuować. Otóż mój kolega Zbig, który wybudował się bliko dwa lata temu polecił mi ekipę dwóch braci - za rozsądną cenę. Moja wyjściowa to było 35 zł / m2 a on powiedział mi, że 12 ... Zdziwiłem się bardzo ale ponieważ była to impreza nie myślałem do końca racjonalnie. Wziąłem numer telefonu i rano (sobota) zadwoniłem do poleconego przez Zbiga fachowca. Zaskoczył mnie od razu stwierdzając, że w ciągu 15 minut może być na budowie. I był. Zaskoczył mnie ponownie stwierdzeniem, że od poniedziałku (tj. pojutrze) może zacząć. I przysła pora negocjować cenę. Stanęło na 14 złociszy / m2. Oczywiście ten dyskont nie okazał się aż tak wyraźny. Po prostu pierwotna cena była tą, która uwzględniała wszystkie materiały a 14 to była sama robocizna. Nie mnie jednak na koniec po podliczeniu wszystkiego posadzka kosztowała 27 zł / m2 a więc na 220 metrach zoszczędziłem blisko 1800 złotych. To jest sporo jak na imprezę. Cala zbawa z przerwami trawała 6 dni. Wierzyć mi się nie chciało że cud stał się. Tylko to było już po wyborach i cuda stały się rzeczywistością.... -
Lata świetlne minęły od ostatniego wpisu. I moge powiedzieć, że pomimo mnóstwa nerwów posunęlismy się zdecydowanie do przodu. Od początku września wykorzystywaliśmy przez dwa miesiące sprzyjające warunki atmosferyczne i próbowalismy róznymi sposobami spowodować aby zamknąć dach zarówno nad domem i garażem. Pojawił się ściągnięty przez wykonawcę dodatkowy człowiek, który wziął towarzystwo w karby i spowodował, iż zarówno konstrukcja jak i dachówki znalazły w końcu swoje własciwe miejsce. Prawdę mówiąc we wrześniu podjęlismy decyzję aby niezależnie od sztuki rozpocząć prace równolegle na zewnątrz. Murarze rozpoczęli okładac dom klinkierem. Można smiało powiedzieć, iż w sytuacji w której byliśmy nie było specjalnego wyjścia. Nie chcieliśmy zostać na zimę ze stanem bardzo surowym. Czas pokał, że mieliśmy rację. Na codzień mieliśmy wrażenie, że postępy nie były wystarczające. Aby zmobilizować wykonawce dodatkowo (słowa już nie pomagały) zaprosiliśmy po kolei kolejne ekipy - elektryków, odkurzać wewnątrzny a nawet hydrulika. W październiku najlepsze wrażenia zrobili elektrycy pod przywództwem Pana Marcina, którzy w siedem dni roboczych zrobili to co chcieliśmy przy okazji proponując kilka cennych rozwiązań z wyprowadzeniem kabli również na zewnątrz. Również w połowie października zaprosiliśmy już ekipę od montazu kien. Tutaj kolejna nasza komplikacja. Ponieważ okna są drewniane ich montaz powinien podobno nastapić dopiero po zakończeniu tynkowania i wylaniu posadzki. U nais było dokladnie odwrotnie. Zryzykowaliśmy nawet warunkami gwarancji ale ekipa montująca okazała się niezbyt punktualna ale bardzo sprawna. Zrobili to co mieli zrobić pomimo, iż czasem nie dojeżdzali na umówiona godzinę. To wszystko jednak nic przy porównaniu do naszej ekipy podstawowej. tutaj im dalj w głab budowy tym więcej niespodzianek. Coraz częsciej kwestie techniczne zastępowane były przez pytania o kolejne wypłaty wynagrodzenia. Zaczęliśmy tez odbierac syganły od innych korzystających z usług Pana Jerzego, iż jego styl wspólpracy oparty jest na rolowaniu pieniędzy pomiędzy realizownymi budowami. Postanowilimy przykrecić kurek i pieniądze wypłacaliśmy z coraz wiekszym oporem. Na dodatek w październiku zagościla u nas ekipa tynkarzy i miałem wrazenie, iż wszystkie plagi egipskie przyprowadzili ze sobą i swoją feralną maszyną. Mieli załatwić sprawę w 6 - 7 dni a zabawili 3 tygodnie. I tak nie zrobili czego trzeba i jak trzeba. Oczywiście przepychanki między wykoanawcamiak na tym etpie staly się standartem. A to ściana tak krzywa, że trzeba było ją przesunąć a to ściana nierówna na tyle iż grubość tynku sięga kilku centymetrów. Okropność. Nie mogłem już patrzyć na nich i ich ambiwalentny stosunek do tego co robią. Wszak w październiku nie wszystko można zrzucić na wilgoć co nie pozwala posuwać prac do przodu na tyle do przodu aby prziay użyciu maszyny nie było dostrzegalnych efektów. oczywiście poza materialem, który znikał niczym wariat dzien po dniu. Mialem wrażenie, że gdzieś jest jakiś boczny tor w ktory wlewają te rozrobione worki. Miało być polożonych 5 palet a wyszło prawie 9. Ponad 3 tysiace odatkowych kosztów, które według niektórych obciążają drugich a według drugich obciążaja niektórych. Bez pojęcia. Jednak na taie ekipy antidotum są Ci, którzy robią swoje w tempie właściwym. Taka była ekipa Pana Marka, którą polecił Marcin elekryk. Zaczęli robić stropy podwiesane w technologii (patrząc od góry) : płyta osb, powietrze, wełna mineralna zawieszona na siatce miedzy krokwiami i w końcy płyta kartonowo - gipsowa. To jak zaczęlo nam przybywac sufitu podnosił nas na duchu. nie było tanio gdyż technologia i praca przy niej wymusiły na nas wydatek blisko 16 tysięcy złotych za robociznę. Ponad 160 metrów tego stropu po 100 zł za metr. Wiem - może mozna było taniej ale nie chcialem następnych ludzi z gtunku moich wykonawców od tynków. Przeboleliśmy tym bardziej iż efekt był imponujący Przyszeł czas na posadzki ... przed którymi mialem prawdziwego stracha. Ciągle obowiałem sie, iż przyjęte przez innych wykonawcow wysokości tj. suma steropianu i wylewki nie będą takie jak być powinny. Znalexliśmy wykonawcę i już miał zaczynać ale .. poszedłem na imprezę i zacząłem rozmawiać o cenie usługi ...
-
kasia i paweł ... oraz jaskółka
adpa odpowiedział adpa → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Lata świetlne minęły od ostatniego wpisu. I moge powiedzieć, że pomimo mnóstwa nerwów posunęlismy się zdecydowanie do przodu. Od początku września wykorzystywaliśmy przez dwa miesiące sprzyjające warunki atmosferyczne i próbowalismy róznymi sposobami spowodować aby zamknąć dach zarówno nad domem i garażem. Pojawił się ściągnięty przez wykonawcę dodatkowy człowiek, który wziął towarzystwo w karby i spowodował, iż zarówno konstrukcja jak i dachówki znalazły w końcu swoje własciwe miejsce. Prawdę mówiąc we wrześniu podjęlismy decyzję aby niezależnie od sztuki rozpocząć prace równolegle na zewnątrz. Murarze rozpoczęli okładac dom klinkierem. Można smiało powiedzieć, iż w sytuacji w której byliśmy nie było specjalnego wyjścia. Nie chcieliśmy zostać na zimę ze stanem bardzo surowym. Czas pokał, że mieliśmy rację. Na codzień mieliśmy wrażenie, że postępy nie były wystarczające. Aby zmobilizować wykonawce dodatkowo (słowa już nie pomagały) zaprosiliśmy po kolei kolejne ekipy - elektryków, odkurzać wewnątrzny a nawet hydrulika. W październiku najlepsze wrażenia zrobili elektrycy pod przywództwem Pana Marcina, którzy w siedem dni roboczych zrobili to co chcieliśmy przy okazji proponując kilka cennych rozwiązań z wyprowadzeniem kabli również na zewnątrz. Również w połowie października zaprosiliśmy już ekipę od montazu kien. Tutaj kolejna nasza komplikacja. Ponieważ okna są drewniane ich montaz powinien podobno nastapić dopiero po zakończeniu tynkowania i wylaniu posadzki. U nais było dokladnie odwrotnie. Zryzykowaliśmy nawet warunkami gwarancji ale ekipa montująca okazała się niezbyt punktualna ale bardzo sprawna. Zrobili to co mieli zrobić pomimo, iż czasem nie dojeżdzali na umówiona godzinę. To wszystko jednak nic przy porównaniu do naszej ekipy podstawowej. tutaj im dalj w głab budowy tym więcej niespodzianek. Coraz częsciej kwestie techniczne zastępowane były przez pytania o kolejne wypłaty wynagrodzenia. Zaczęliśmy tez odbierac syganły od innych korzystających z usług Pana Jerzego, iż jego styl wspólpracy oparty jest na rolowaniu pieniędzy pomiędzy realizownymi budowami. Postanowilimy przykrecić kurek i pieniądze wypłacaliśmy z coraz wiekszym oporem. Na dodatek w październiku zagościla u nas ekipa tynkarzy i miałem wrazenie, iż wszystkie plagi egipskie przyprowadzili ze sobą i swoją feralną maszyną. Mieli załatwić sprawę w 6 - 7 dni a zabawili 3 tygodnie. I tak nie zrobili czego trzeba i jak trzeba. Oczywiście przepychanki między wykoanawcamiak na tym etpie staly się standartem. A to ściana tak krzywa, że trzeba było ją przesunąć a to ściana nierówna na tyle iż grubość tynku sięga kilku centymetrów. Okropność. Nie mogłem już patrzyć na nich i ich ambiwalentny stosunek do tego co robią. Wszak w październiku nie wszystko można zrzucić na wilgoć co nie pozwala posuwać prac do przodu na tyle do przodu aby prziay użyciu maszyny nie było dostrzegalnych efektów. oczywiście poza materialem, który znikał niczym wariat dzien po dniu. Mialem wrażenie, że gdzieś jest jakiś boczny tor w ktory wlewają te rozrobione worki. Miało być polożonych 5 palet a wyszło prawie 9. Ponad 3 tysiace odatkowych kosztów, które według niektórych obciążają drugich a według drugich obciążaja niektórych. Bez pojęcia. Jednak na taie ekipy antidotum są Ci, którzy robią swoje w tempie właściwym. Taka była ekipa Pana Marka, którą polecił Marcin elekryk. Zaczęli robić stropy podwiesane w technologii (patrząc od góry) : płyta osb, powietrze, wełna mineralna zawieszona na siatce miedzy krokwiami i w końcy płyta kartonowo - gipsowa. To jak zaczęlo nam przybywac sufitu podnosił nas na duchu. nie było tanio gdyż technologia i praca przy niej wymusiły na nas wydatek blisko 16 tysięcy złotych za robociznę. Ponad 160 metrów tego stropu po 100 zł za metr. Wiem - może mozna było taniej ale nie chcialem następnych ludzi z gtunku moich wykonawców od tynków. Przeboleliśmy tym bardziej iż efekt był imponujący Przyszeł czas na posadzki ... przed którymi mialem prawdziwego stracha. Ciągle obowiałem sie, iż przyjęte przez innych wykonawcow wysokości tj. suma steropianu i wylewki nie będą takie jak być powinny. Znalexliśmy wykonawcę i już miał zaczynać ale .. poszedłem na imprezę i zacząłem rozmawiać o cenie usługi ... -
Poniedziałek to chyna dobry dzień na podsumowanie kolejnego tygodnia. Po naszych obawach, iż nie będzie lekko ze zbudowaniem konstrukcji dachu tydzień przyniósł wiele nowego w tym zakresie. Otóż Panowie ambitnie, zgodnie z wcześniejszym ustaleniem zabrali się za dach mniejszy czyli nad garażem. Pierwsze dwa wiązary stanęły w poniedziełk - rozpoczęliśmy od skrajnych. Kolejne dni przynisły tak dynamiczny postęp, iż w czwartek mieliśmy praktycznie skonstruowany dach. Jakież był zdziwienie gdy w piątek udało się go przykryć. Te pięc dni przywróciło wiarę w to, że przed jesienią będziemy mieli jednak dach. Wszędzie ... nie tylko nad garażem I jedno olśnienie Kasi w czasie obserwacji od dołu tego co zostało zrobione. Przestrzeń poddasza jest wypełniona tak intensywnie konstrukcją wiązarów, iz praktycznie nie mam mowy o jej wykorzystaniu. nawet jeżeli ktoś zdecydowałby się na większy kąt nachylenia dachu to musi po prostu wiedzieć iż możliwość sensownego zaingerowania w tę przestrzeń warunkowana jest przez całkowitą zmianę konstrukcji. Inaczej można o tym zapomnięć. Patrzą za okno. Zimno i mokro. Obawaim się czy ten tydzień nie będzie całkowiecie zmarnowany z uwagi na zapowiadane bardzo częśte opady deszczu. Zaczyna po głowie kołatać się myśł iż gdyby inaczej tzn. intensywniej we wcześneijszym okresie panowie zagospodarowywali letnie dni (praca do zmierzchu a nie jak na etacie) to może dzisija można byłoby mówić o tym, że deszcz nam nie jest straszny. A tak mamy co mamy i trzeba zerkać w niebo z mała prośną o wyrozumiałość. Jeszcze przez kilka tygodni. Dopóki nad całym domem nie będzie przykrycia...
-
kasia i paweł ... oraz jaskółka
adpa odpowiedział adpa → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Poniedziałek to chyna dobry dzień na podsumowanie kolejnego tygodnia. Po naszych obawach, iż nie będzie lekko ze zbudowaniem konstrukcji dachu tydzień przyniósł wiele nowego w tym zakresie. Otóż Panowie ambitnie, zgodnie z wcześniejszym ustaleniem zabrali się za dach mniejszy czyli nad garażem. Pierwsze dwa wiązary stanęły w poniedziełk - rozpoczęliśmy od skrajnych. Kolejne dni przynisły tak dynamiczny postęp, iż w czwartek mieliśmy praktycznie skonstruowany dach. Jakież był zdziwienie gdy w piątek udało się go przykryć. Te pięc dni przywróciło wiarę w to, że przed jesienią będziemy mieli jednak dach. Wszędzie ... nie tylko nad garażem I jedno olśnienie Kasi w czasie obserwacji od dołu tego co zostało zrobione. Przestrzeń poddasza jest wypełniona tak intensywnie konstrukcją wiązarów, iz praktycznie nie mam mowy o jej wykorzystaniu. nawet jeżeli ktoś zdecydowałby się na większy kąt nachylenia dachu to musi po prostu wiedzieć iż możliwość sensownego zaingerowania w tę przestrzeń warunkowana jest przez całkowitą zmianę konstrukcji. Inaczej można o tym zapomnięć. Patrzą za okno. Zimno i mokro. Obawaim się czy ten tydzień nie będzie całkowiecie zmarnowany z uwagi na zapowiadane bardzo częśte opady deszczu. Zaczyna po głowie kołatać się myśł iż gdyby inaczej tzn. intensywniej we wcześneijszym okresie panowie zagospodarowywali letnie dni (praca do zmierzchu a nie jak na etacie) to może dzisija można byłoby mówić o tym, że deszcz nam nie jest straszny. A tak mamy co mamy i trzeba zerkać w niebo z mała prośną o wyrozumiałość. Jeszcze przez kilka tygodni. Dopóki nad całym domem nie będzie przykrycia...