Po nieprzespanej nocy i kilku konsultacjach ze sprzedawcami farb i ich opiniach, co powinnam zrobić:
- zetrzeć powierzchnię papierem ściernym i jeszcze raz pomalować,
- " tego już nie da się zamalować nawet dobrze kryjącą farbą",
- "podkład był zły i pierwsza farba była zła",
- pomalować tikkurilą jeszcze raz, ale rozrzedzoną,
- "technika malowania jest zła"
- "wałek był zły "(?)
Jako ze jestem amatorem, niektore z nich wziełam sobie do serca i :
- nie zdecydowałam się na zmianę farby, tym bardziej ze został mi jeszcze jakiś tam zapas,
- nie scierałam sufitu papierem sciernym - bo czas naglił,
- zakasałam rękawy i do roboty,
- rozrzedziłam farbę, nie zmieniłam wałka (też z braku czasu?)
- !!! popracowałam nad techniką -> patrz: temat "męka malowania"!!!.
Efekt:
sufit wygląda naprawdę nieżle (choć jestem perfekcjonistką muszę się pogodzić z małymi niedociągnięciami ) - praktyka czyni mistrza?