Chciałam napisać coś w kolorze wanilii, bo w tym kolorze będzie elewacja domu Edyty i Arka, ale niestety jest niedostępny. Niech będzie więc i żółty.
Myślę, że sprawa Edyty rozwiąże się po 12 listpoda, po wyborach. Bedzie wieeeelki ruch kadrowy, wejdą nowi, normalni ludzie i zaczną działąć. Edyta dom wybuduje i bedzie tam bardzo szczęśliwa,nad głową będzie mieć pisklęta chroninych przez Naturę 2000 ptaków a nie linię wysokiego napięcia.
Sprawa Etki badzo mnie boli to moja najlepsza "psiapsiółka". Nie mogę znieść tego, że tak walczyła o ten dom, o kupno dizałki a teraz ktoś z rządzących móewi, że mieli pecha i nie obchodzi ich zdrowie dzieci Edyty. To nie pech - lecz zwykła zawiść. Państwo na łamach Muratora zastanowailiście się - jak to możliwe... A jednak, przecież ludzie są rózni. Wiele osób Edycie współczuje, wiele pomaga(dzięki Dusiu) ale też są komentarze typu HE
Nikt nie wie, że Arek po pracy - a ma ciężką i niewdzięczną - pedzi do pomu na obiadokolacje a potem sam zasuwa fizycznie na działce. Cięzko jemu. Razem z Edytą posadzili ponad 500 drzew. Razem z teściem kopali fundamenty, razem z przyjaciółmi nosili cięzkie bale - a teraz władzy to nie interesuje. Serce bardzo boli. Ten dom to sprełnienie ich marzeń, planowali go kilka lat. Ma indywidualny projekt, nietypowe rozwiązania - a nie można się z niego cieszyć, bo ktoś nawalił.
Edycie też jest cięzko. Planowali drugiego dzieciaczka, gdy się pjawił w brzuchu - taki szok. Pani radna powiedziała, że ją nic nie intersuje i linia bedzi, obrzuciła Edytkę też odpowiednimi epitetami. Po kilku godzinach Edzia dostała skurczy.
Jest mi żle. Tez marzy mi się spotkanie z przyjaciółmi w ich rewelacyjnym domu. Ale muszę pocxzekać. Myślę, że do wyborów.