Dzięki serdeczne za odpowiedź. Właśnie w duchu liczyłem na post jednego z najbardziej obeznanego w temacie parkieciarstwa człowieka, jakim jest boorg. Głośno myślę nad porażką. Nie jest ona jednak pierwsza. Co kilka lat zdarza się podobna wpadka. To prawda, że rutyna jest zgubna, ale czas popędza, i stąd na próby go brakuje. Myślę, że pewnie podłoga nie miała wymagającej temperatury minimum 15 st C, albo w szparach między klepkami mozaiki pozostały cząsteczki środków do pielęgnacji, a może nawet silikonów? Najgorsze jest to. że nic nie wskazywało na zbąblenie lakieru. Już podczas nakładania szpachlą a potem wałkiem było wszystko ok. Na drugi dziń rano po przepolerowaniu mozaiki odkurzeniu przy uchylonym oknie (może za zimne powietrze? albo podłoże?) po naniesieniu lakieru (czyli drugiej warstwy, nie licząc warstwy nakładanej szpachlą) zauważyłem pęcherzyki. Normalnie to one znikają i jest ok, a tutaj nie zniknęły. Producent lakieru wymaga 15 st C Może to ta niższa temperatura, inwestor bowiem oszczędzał na ogrzewaniu- przyczyniła się do porażki. Ale z drugiej strony pamiętam dokłanie z przed 6 lat inny przypadek. Wtedy jakiś stolarz ułożył bukowy parkiet (w ogrzewanym mieszkaniu) na kleju, który miał zapach laknafty. Lakier był również inwestora typu Hardlack połysk. Schnie ok 24 godzin. I jak pamiętam jako podkład kapon. potem 1x hartlack - i wszystko ok. Na drugi dziń 2 warstwa - i tu już się zachęły kłopoty. Pomalowałem myśląc jak nie znikną pęcherzyki, to przed 3 warstwą przepoleruję i powinno być ok. Niestety trzecia warstwa po prostu bąbliła tka mocno, że ani pędzel ani jakikolwiek wałek nie mógł sprostać zadaniu. Zastosowałem wtedy euromal, i takim głaskaniem i kilkugodzinną zabawą z podłogą cieniutenką warstwą euromalem udało się położyć 3 warstwę, ciągle rozcierając pojawiające się pęcherzyki. Wtedy w pomieszczeniu na pewno nie było zimno, bo była temp pokojowa czyli 21 st C. Od tego czasu nie używam szwedziego lakieru Hardlack. Acha i przypomniałem sobie również lakier Hydroparkiet z lakmy (rok 1991 chyba). To był taki biały akrylowy, wtedy nowość w Polsce. I również na nowej bukowej mozaice nie dało się położyć tego dziwadła. Hydroparkiet bowiem nie tylko że bąbelkował, ale te bąbelki pozostały w jego strukturze, tak że efekt był taki, jak by ktoś cukrem posypał całą powierzchnię podłogi. Pytałem swego czasu technologów produkcyjnych i niestety żaden nie umiał dać konkretnej odpowiedzi. A co do Hardlacka, to jak się później dowiedziałem nie tylko mnie spotykały takie porażki. Było minęło, a po prawdzie nikt nie dał prawidłowej odpowiedzi, co mogło być główną przyczyną bąblowania lakieru. Teksty typu: za duża, lub za mała wilgotność w pomieszczeniu, albo temperatura, może przewiew, nawet jeden gość upierał się co do gęstości lakieru - to niezbyt precyzyjne wytłumaczenie. Myślę, że nigdy się nie dowiem na pytania dlaczego w danych warunkach tak właśnie lakier się zachowuje. Parkieciarz nie jest w stanie przeprowadzić ekspertyzy laboratoryjnej, bo przy małych pracach była by o wile droższa niż ponowna renowacja. Na koniec wniosek sam się nasuwa: parkieciarstwo to trudna dziedzina, i czasem bardzo niewdzięczna. Drewno bowiem pracuje i sprawia wile psikusów.