
Arigato
Użytkownicy-
Liczba zawartości
32 -
Rejestracja
Arigato's Achievements
SYMPATYK FORUM (min. 10) (2/9)
10
Reputacja
-
Co byś zmienił(a), budując jeszcze raz
Arigato odpowiedział am → na topic → Doświadczenia i rady, tych którzy już zbudowali
Najlepszy jest dom uszyty na miarę, czyli nie za duży ale też nie za mały. -
Co byś zmienił(a), budując jeszcze raz
Arigato odpowiedział am → na topic → Doświadczenia i rady, tych którzy już zbudowali
Kaizen bardzo sprytnie przechodzi od teorii do praktyki. Jak on to robi?! W moim przypadku, chociaż dom mam z lekka przerośnięty to są jednak i miejsca bardzo upierdliwe, bo wtedy przepisy takie były i na to pozwalały. Toaleta jest na drodze od przedpokoju do kuchni i tutaj mamy wąskie (dosłownie) gardło. Przejście do kuchni mierzy sobie słuszne 70cm. I co zrobisz, kiedy nic nie zrobisz… Można „oblecieć” przez dzienny pokój. Moja dziewuszka tak na rowerze sobie oblatywała. Tego jednego bym nie zmienił budując drugi dom. Ten sam projekt, tylko w tym najwęższym gardle brakuje mu rzeczonych 50cm. Niby ładnie/pięknie, ale podaj chociaż tytuł audycji, bo nie wiem od czego zacząć i na czym spocząć Link przesyła na stronę z całym tabunem programów. Pomóż tę troszeńkę. -
Dofinansowanie tylko dla ogniw na dachu domu mieszkalnego?
Arigato odpowiedział Arigato → na topic → Fotowoltaika i magazyny energii
I to już jest coś. Dzięki tobie wiem, że nie każdemu psu na imię Burek! Bardzo ci dziękuję za te wskazówki. Jeszcze nie obrałem jakiegoś konkretnego kierunku, ale miałem pokusę i apetyt na propozycję, chyba państwową. Znalazłem któregoś dnia w skrzynce taką całkiem jasną ulotkę. Przystopowałem, kiedy do mnie dotarły wcześniej przeze mnie już wymieniane informacje/warunki. Wczoraj w skrzynce znowu znalazłem ofertę i zacząłem drążyć. Kiedy mnie dopadły wątpliwości, pomyślałem o Muratorze. Gdzie jak gdzie, ale tutaj bez pomocy nie zostawią baranka. To o czym mówię, (oferta) pochodzi od gminy. Obiecują może, nie rozwalające na łopatki, ale całkiem przyzwoite dofinansowanie. Kumulacja Euro i Gminy, która zachęca do życia w zgodzie z ekologią. Jakiś sens to ma, ale po moich badaniach wyciągam wnioski, które niestety nie powalają. Nadal około 20 lat trzeba czekać na wyjście z cienia. Po kolejnych, może dziesięciu latach fotowoltaika do wymiany. Trochę słaby interes. Chyba lepiej się wyjdzie na zainwestowaniu tych pieniędzy w dziesięcioletnie obligacje. Szkoda, że człowiek nadal musi myśleć w ten sam sposób. Ostatnio interesowałem się tym zagadnieniem naście lat temu. Miałem, głupi ja, nadzieję, że po tylu latach coś się zmieniło na korzyść prosumenta. Zmieniły się sposoby mamienia klienta. Reszta – hmmm.- 2 odpowiedzi
-
- dachu
- dofinansowanie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Co byś zmienił(a), budując jeszcze raz
Arigato odpowiedział am → na topic → Doświadczenia i rady, tych którzy już zbudowali
Jak napisał kiedyś mądry pan "By równowaga nie była zwichnięta, podnosząc spódniczkę spuszczała... oczęta." Przecież każdy zdrowo myślący wie, że przykład ma tylko wyostrzyć i przygotować naszą zdolność postrzegania wariantywnego. I na to liczę, kiedy angażuję się w dyskusję. Jeżeli ktoś myśli na zasadzie „po mnie to choćby i potop” to ja daleki jestem od wybijania mu z głowy tej ideologii. Jego niezbywalne prawo do takich a nie innych poglądów szanuję. Ja kombinuję na swój, może mniej agresywny względem świata sposób i dlatego nie chciałbym mieć np. dwóch domów, chociaż mnie stać. Ten który mam, jest odrobinę przerośnięty, ale kiedy się nie ma tego co się lubi… Przecież jednocześnie mogę mieszkać tylko w jednym. Może jednak ktoś tak lubi, czyli patrząc przez okno podziwia swój drugi nabytek i ma do tego pełne prawo. W końcu Bozia nakazała nam czynić sobie ziemię poddaną. Ja jedynie sprowadzam rzeczy do mikroskali i tyle. Wiem, że jeżeli robiąc kupę pod siebie i nie wynosząc tego z chałupy o metrażu trzy na trzy metry, bardzo szybko zacznę odczuwać dyskomfort. Jakie piękne określenie zasranego żywota Do Nohavicy jest mi jakoś bliżej. Co do telewizorów w każdym pomieszczeniu to jestem w stanie to zrozumieć. Jesteś bogaty to masz, ale dlaczego nie masz dziesięciu tysięcy pudełek zapałek? Co, za drogie? Jeżeli kolega nie rozumie przykładu, ja wymiękam. Tak jak jemy oczami tak i oczami mieszkamy. Nie ma w tym krzty przesady. Przejedźcie się drodzy moi oponenci po swojej okolicy i kiedy wychaczycie budynek w tzw. stanie zerowym po prostu poproście gospodarza o możliwość obejrzenia „zera” tak na stojaka. Nie ma człowieka, który by nie zwątpił i nie szukał powodu do ingerencji w projekt, bo toto jakieś takie małe jest i w ogóle. Murator tutaj poda wam rękę, bo nie jeden taaaki mądry o tym pisał i rację ma. Chce adwersarz wiedzieć lepiej to zapraszam do szukajki. A już zupełnie inną sprawą jest „głupia porada”. Wszystko ma swoje granice. Sztuką jest traktować rzeczy przyjaźnie i dopiero, kiedy nas coś bez dwóch zdań uwiera – zdjąć ciemne szkła. Panią Whitney Houston w żadnym wypadku gęby nie zamierzam sobie wycierać. Faktem jednak jest, że jeżeli coś nas przerasta to nas najczęściej przytłacza. Nie bez powodu boimy się podejść do krawędzi dachu stojąc na szczycie drapacza chmur. I podobnie jest z naszymi przewymiarowanymi domami. Niektórzy dopiero po …sięciu latach spędzonych w zbyt wielkim "garniturze" zaczynają odczuwać ten ból istnienia w zbyt otwartej i nie wypełnionej przestrzeni. Na koniec jeszcze – skoro mnie na to stać, dlaczego nie włączam w pokoju tysiąca lamp o mocy 1kcd każda? Bo przecież każdy wie, że by równowaga nie była zwichnięta… Jeszcze się podzielę z wami taką oto mądrością: Kiedyś w gazecie pt. Szpilki wynalazłem historyjkę obrazkową. Na pierwszej ilustracji – on i ona przytuleni do siebie w ciasnym samochodziku. Maślane oczęta, maślane miny… Nie wiem czy są takie ale brzmi ładnie:D Rysunek drugi – on i ona w takim przyzwoitym samochodzie. Miny całkiem sieriożne, chociaż nuta uśmiechy gdzieś tam się przez omyłkę jeszcze! błąka. Ostatnie okienko: amerykański krążownik szos, w którym to on prowadzi (może to lepiej a może i gorzej), ale obydwoje szukają uśmiechu i szczęścia gdzieś tam, bo przecież nie w tym cholernym, zaje…dużym i jakże zaje... luksusowym samochodzie. Może się trochę zaangażowałem ale dzięki temu dam z siebie więcej dobrego. Przynajmniej tak mi się wydaje. Przyszło mi do głowy jeszcze jedno diabelstwo. Pozwolę sobie zadać pytanie tym, którzy tak, jak to się teraz modnie mówi i pisze: optują za dużą hawirą. Dlaczego lubiąc tak bardzo duże przestrzenie, kołdrą otulamy się tak szczelnie i tak blisko naszego, no, wiecie czego? Tylko bez takich. Miałem na myśli ciało. To są nasze atawizmy. Ktoś chce z tym walczyć – proszę bardzo. Dlaczego w tej nasze sypialni wówczas nie ma znaczenia 150 metrów w kwadracie? Dużo pytań, mało odpowiedzi. -
Sam nie wiem, czy zasłyszałem, a może przeczytałem, że dla ogniw instalowanych na budynkach nieposiadających statusu mieszkania nie otrzymuje się dotacji. Czy tak jest w istocie? Jeżeli stawia się takie bariery to śmiem twierdzić, że ma się to nijak do jak najbardziej efektywnego pozyskiwania energii ze słońca. Najbardziej korzystnym ustawieniem dla jakichkolwiek urządzeń światłolubnych jest kierowanie ich na południe. Każdy kto budował lub buduje, ewentualnie jest na drodze projektowej, wie że domu nie stawia się zgodnie z życzeniem inwestora. Co za tym idzie – nie każdy dach zorientowany jest korzystnie z punktu widzenia, chociażby instalacji fotowoltaicznej. Jak to wygląda w rzeczywistości? Czy rzeczywiście stawiane są takie bariery przed przyszłymi prosumentami? Już sam nie wiem co o tym myśleć. Rozważam ewentualną prosumencję, ale mój dom jest niestety ustawiony w sposób najbardziej niekorzystny z możliwych. Będę bardzo wdzięczny za opinie, uwagi…
- 2 odpowiedzi
-
- dachu
- dofinansowanie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Co byś zmienił(a), budując jeszcze raz
Arigato odpowiedział am → na topic → Doświadczenia i rady, tych którzy już zbudowali
Powiało filozofią, ale… jechane w te tajemnicze ciemności Z pewnością, kiedy mamy zbyt wielki garnitur można go „przerobić” i będzie w miarę przyzwoicie. Ale tylko „w miarę”! Zbyt duży dom? Zamykamy niepotrzebne pokoje i już jest na tzw. miarę. Czy o to nam idzie budując dom? Ja mam dylemat – kupić duży samochód, czy może jednak taki na miarę? Kupię ciężarówkę to cała rodzina się zmieści i jeszcze pół domu, zbyt dużego, zapakuję. Tylko czy akurat o to mi chodzi? Akuratny też ma swoje wady, bo kiedy na wakacje jadę to jednak jest problem z upakowaniem bagażu dla czteroosobowej rodziny. I jeszcze z innej beczki. Kiedy idziemy na zakupy to na ogół (mając jakiś plan, rzecz jasna), dobieramy jednak torbę do okoliczności. Nie odwrotnie. Mam nadzieję, że dobrze to wykombinowałem. A te zapałki przekonują mnie w stu jeden procentach Nieżyjąca już Whitney Houston była szczęśliwą posiadaczką domu z pokojem o powierzchni zbliżonej do kortu tenisowego. Młodsza ode mnie, a ja o tej zacnej osóbce w czasie przeszłym muszę pisać. Mam nadzieję, że nie z powodu posiadanego przez nią nadmiaru metrażu mieszkalnego. Ja niczego nie sugeruję. Gdzieżbym śmiał. Pytanie retoryczne. Dlaczego ptaki nie budują przerośniętych gniazd zakładając rodziny. Skłamałem. Takie pytanie nie może jednak pozostawać bez odpowiedzi. Przecież już od zarania przyroda nas uczy, że wszystko co w nadmiarze, jest szkodliwe. Bo niby skąd się biorą u nas te ciężkie brzuchy, jeździmy coraz cięższymi samochodami, które wołają o karmę bardziej i bardziej, budujemy coraz to większe… Co za dużo to i świnka nie wciągnie. Przyroda nas uczy już od tylu lat a my wciąż szukamy argumentu na NIE. Co w swoim za dużym (ale tylko troszkę!!!), domu bym poprawił na etapie projektowym? Bardziej wypuściłbym dach, żeby było więcej cienia latem, kiedy słońce praży i smaży. Teraz pozostaje kombinowanie z jakimiś roletami i ewentualnie z markizami. Nieustająca walka o cień dla pokoju z oknem o powierzchni 7 m2. Z czego jestem dumny? Mój autorski pomysł – instalacja schodowa dla lampek nocnych w sypialni. Niezależnie dla każdej strony. Na dokładkę – krzyżowe wyłączniki dla przedpokoju. W czterech miejscach mogę włączyć i wyłączyć. Sam robiłem -
Szyba kominka- czym czyścić?
Arigato odpowiedział Lidka i Janusz → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Naprawdę nie istnieją kominki, posiadające np.czterdzieści kilowatów i dające paliwa, które zawiera tylko dwa (2) KW. Cuda są dostępne, ale tylko na wyraźne życzenie Jego Wysokości. Czyli - Najwyższego! Rav Porównał swoje warunki do tego, co ma jego ojciec. Nie wiemy jednak nic o zapotrzebowaniu na energię cieplną tych dwóch, porównywanych ze sobą budynków. U Rava - W kominku pali się powoli, co sugeruje, że ma on dom ocieplony, nad wyraz starannie. Bardzo gorąco polecam wątek o zapaleniu się sadzy w kominie. Z opisów wynika, że zabrakło odwagi i nie zlecono kominiarzowi czyszczenia przewodu kominowego. Się zapaliło, się ucieka z chałupy, bo się pali. A nawet wybucha! Temperatura spalania - jest ściśle związana (piękny rym) z tzw. przemianą materii. Myślnika nie użyłem tutaj bez powodu. Doceniam rym. Pomijam procesy dotyczące np. reakcji z izotopami niektórych pierwiastków… Więcej, niż jest to możliwe, raczej wycisnąć się nie da w normalnych warunkach. -
Szyba kominka- czym czyścić?
Arigato odpowiedział Lidka i Janusz → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Z jednego kilograma drewna otrzymujemy, zgodnie z twierdzeniem Forest-Natura - 3,25 kWh energii. Czy nasz kolega posiada dobry kominek? Mam na myśli to, czy Migo dysponuje na tyle sprawnym wkładem kominkowym, aby jednak nie narzekać na straty energii z powodu słabego źródła… Bezdyskusyjne pozostaje twierdzenie/zapytanie dotyczące należycie wykonanej instalacji. Nie wiemy to się nie wypowiadamy. Nie zaryzykowałbym jednak twierdzenia, że masa „ładunku drzewnego” zawiera się w takich to a takich wartościach. Skąd wiemy, co ma na myśli Migo? Gdybym to ja miał na myśli tak częste „dokładanie do pieca” to prawdopodobnie oznaczałoby to moją nieprzerwaną walkę o utrzymanie stałej (niezmiennej) temperaturę w pomieszczeniach, czyli niewielkie jej zmiany w czasie. Bardzo zagadkowa zdaje się być przedstawiona przez Forest-Natura jednostka mocy „urządzenia grzewczego” (KOMINKA). Moim skromnym zdaniem kWh to jest… Hm! Może coś z pomiarem prądu? Powiedzmy jednak, że przychylę się do propozycji szanownego adwersarza i pobiegnę tym tropem. Załadowaliśmy od 6 do 8 kilogramów drewna (średnio – 7kg), co zaowocuje magicznymi 22,5kWh (nomenklatura - ciągle według standardów nadrzędcy ) energii cieplnej. Z moich skromnych obliczeń wynika, że zapotrzebowanie owego domu to nędzne 224kW/24h. dzieląc ten wynik przez owe 200m w kwadracie otrzymamy aż! 1,12kW na całą dobę, na JEDEN nędzny metr kwadratowy. Obym się mylił, bo takie domy raczej nie istnieją No może poza tym jednym i jeszcze kilkoma następnymi. Jak należy rozumieć wcześniej zacytowane przeze mnie stwierdzenie „Po prostu sprawność samego paleniska jest za duża...”? Czyżby kominek był tak dobry, że z dostarczonego paliwa wygospodarowuje (dostarcza) zbyt dużo energii cieplnej? Jeżeli tak właśnie jest to w czym problem? Niech chlopaka korzysta z tego szczęścia a my pozostańmy na uboczu bacząc, czy komin się nie zajął płomieniem żywym. Co to jest „bufor o pojemności, co najmniej 1000 l”? Tutaj wysiadam i proszę o objaśnienia. Zwłaszcza w kwestii tego TYSIĄCA litrów. Chyba idzie o wodę, bo spirytus jest raczej zbyt kosztowny. Trochę kojarzę bufor jako zderzak lub, czasami magazyn! Czy chodzi o magazyn ciepła posiadający ledwie tysiąc litrów wody? Nie przeczę, że woda posiada stosunkowo dużą pojemność cieplną, ale 1000 litrów chyba nie będzie ilością wystarczającą do zmagazynowania stosownej energii (tylko po co???) cieplnej dla ogrzania tak wielkiej powierzchni przy tak wysokiej temperaturze (85 st. C) nośnika energii. Znacznie lepsze rezultaty uzyskamy stosując np. 4000l wody i temperaturę magazynową 50 st. C. Mniejsze straty wynikające z obniżonej temperatury czynnika „magazynowego”. Natomiast, jeżeli ma to być swego rodzaju koło zamachowe, które likwiduje wahania temperatur to tylko przyklasnąć. Zatem Migo mieszkać musi w laboratorium. Jakieś atomowe cholerstwo, z tak wygórowanymi wymaganiami. Pozwolę sobie jeszcze dorzucić jedną cegiełkę w kwestii czyszczenia okienek we wkładach kominkowych. Od 1998 roku eksploatuję wkład firmy Chazelles C 70 EL i od samego początku czyszczę szybę tylko popiołem i za pomocą wilgotnej szmatki. Do dnia dzisiejszego nie zaobserwowałem jakichś większych uszczerbków na powierzchni szkła. Powiem więcej – szyba wygląda właściwie tak jak na początku eksploatacji. Jestem starszy o tych 12, może 13 lat zatem może czegoś nie dostrzegam bez okularów. -
Bardzo dziękuję za wytrwałość w czytaniu, bo trochę rozwlekły byłem Jutro sprawdzę czy magiczne pięć latek już minęło. Idę o zakład, że już jest po! Moja wyobraźnia podsuwa mi następującą sytuację. Firma wykonująca (na moje zlecenie), fundamenty pod mój dom, nie wykonała jednej czwartej z całości tegoż. W miejscu, gdzie brak było fundamentu zawaliła się część budynku. Nastąpiło to po sześciu latach od wykonania usługi. Czy w takim przypadku (usługobiorca nie miał zielonego pojęcia o tym, że źle wykonano w/w element), można oczekiwać jakiejkolwiek rekompensaty od wykonawcy? Czy może żądać naprawy powstałej szkody pomimo tyyylu lat od zakończenia budowy? Piję tutaj rzecz jasna do swojego, „roletowego” przypadku.
-
Dzień Dobry Wieczór dla wszystkich! Chciałbym zasięgnąć opinii odnośnie jednej sprawy. Pięć lat temu zainstalowano mi rolety zewnętrzne. Już po kilku tygodniach na sznurze napędowym jednej z rolet dało się zauważyć „dziwną włochatość”. Wcześniej był on gładki. Coś ten sznur wyraźnie szarpało (taki wniosek wysnuwam dzisiaj, ale wtedy nie byłem aż tak uświadomiony!) i z tego brały się te dodatkowe „opierzenia” na jego powierzchni. Złożyłem reklamację i sznur został wymieniony. Na omawianym oknie zainstalowane są dwie rolety i na tej drugiej również sznur wykazywał później podobne objawy. Kiedy wymieniano mi ten pierwszy sznur widziałem, że z drugim coś się również wyrabia, ale przybyły na miejsce montażysta, coś tam poprawił i miałem wrażenie, że nic złego już mnie spotkać nie może. Dzisiaj dokładnie przyjrzałem się temu drugiemu sznurowi (temu wymienionemu również) i stwierdziłem, że sznurów jest coraz mniej!!! Tylko patrzeć, jak się w końcu urwą i rolety opuszczone na wieki… Żeby nie przedłużać – przyjrzałem się sprawie i znam przyczynę tego stanu rzeczy. Mówiąc ogólnie – źle zostały zamontowane rolety i to właśnie powoduje owo szarpanie sznurów. Wadliwe wykonanie usługi zauważyłem dzisiaj. Teraz już wiem, co jest tego przyczyną. Jakie mam szanse na reklamację bez poniesienia kosztów? Firma, która mi te rolety montowała, istnieje do dnia dzisiejszego zatem, mogę się do nich zwrócić o naprawienie tego co spartolili wcześniej. Nie śmiem kwestionować wygasającego prawa do gwarancji, kiedy nabyty przedmiot/usługa były wykonane dobrze i tylko czynniki, że tak powiem: trzecie zadecydowały o wadliwym działaniu przedmiotu. W moim przypadku świadome działanie „z błędem” powoduje/spowodowało, że jest źle. Tutaj nie ma mowy o sprawach losowych. Ktoś zrobił coś źle i wedle mojej oceny powinien naprawić szkodę pomimo minionej gwarancji. Gwarantowany przedmiot z winy usługodawcy nie jest pełnowartościowy. Efektem jego działalności jest wadliwie działający produkt. Nawiasem mówiąc, jedna z rolet do dnia dzisiejszego czasami odmawia opuszczenia, bo „coś” blokuje sznurek. W 2001 roku inna firma zainstalowała mi rolety na oknach w dużym pokoju i drzwiach balkonowych, a rok później – na jednym z okien kuchennych. Problemów ze sznurami nie ma tutaj żadnych. Czy mam szansę na skorzystanie z jakiejkolwiek formy reklamacji w opisanej przeze mnie sytuacji? Bardzo będę wdzięczny za kompetentne podpowiedzi. Nie wiem czy to będzie dobry przykład… ciągle boli mnie brzuch. Piętnaście lat temu mnie operowano i omyłkowo pozostawiono w jamie brzusznej obce ciało. Operacja się powiodła. Czy mam prawo do reklamacji? Taki jest mój tok rozumowania, ale pewności, co do słuszności nie mam i stąd moje zapytanie
-
Trochę już czasu upłynęło od rozpoczęcia tematu, ale i trochę czasu trwało zakończenie sprawy. Przyznaję, że cała historia została zamknięta pomyślnie. Firma stanęła na wysokości zadania. Rzecz cała się przedłużyła, ale nie ma tego złego... Jeszcze raz dziękuję za wszystkie wypowiedzi i pozdrawiam serdecznie.
-
I znowu wypada mi podziękować za CZUJNOŚĆ! Rzeczywiście, EZS jest właśnie tak, jak napisałaś. Ich, czyli san-epidu ta sprawa nie interesuje chyba, że... będą np. gigantyczne problemy ze szkodo twórcą. Jak na razie, nie jest źle! Wrażenia czysto subiektywne. Przyznaję, że trochę wpadłem w popłoch redagując swój pierwszy post. Słońce jeszcze nie zaszło, zatem nie wypada chwalić. Ze strony sprawcy jest zarówno zainteresowanie, jak i pomoc doraźna. Wiadomo, że podłogi raczej sobie nie poradzą z osuszeniem tego bajzlu. Dowieziono mi dmuchawę o mocy 9kW, którą to próbuję doprowadzić całość do jako takiego porządku. Oczywiście zapewniono mnie o zwrocie kosztów poniesionych z tytułu zwiększonego zużycia energii elektrycznej. Analizę tych cudownych płynów przeprowadził już mój sąsiad. Dzięki niemu wiem, czego mogę się spodziewać. Sp5es wymienił: rtęć, ołów, miedź. Te właśnie skarby znajdują się w „odchodach” poflotacyjnych. I to mnie najbardziej martwi. Nomen omen: miedzi ci u nas dostatek Mam bardzo konkretne pytanie, dotyczące płyt GK. Czy po takim, powiedzmy trzygodzinnym nasączaniu tak znakomitymi płynami wg Was zdecydowanie należy je usunąć i zastąpić nowymi? Mam tutaj na myśli również ich właściwości fizyczne. Jeszcze nie było u mnie eksperta/biegłego budowlanego i dlatego chciałbym wiedzieć, jak na tę sprawę powinienem się zapatrywać, zanim ON wyda wyrok. Znając Waszą opinię (o fachowości muratorowiczów, zwłaszcza tych uznanych, nawet nie wątpię!), będę wiedział jak potraktować wyrok owego rzeczoznawcy. W przypadku znacznych rozbieżności z Waszymi sugestiami zdecyduje się mimo wszystko na opinię niezależnego speca, za co jestem gotów zapłacić. Rzeczoznawca ze strony sprawcy ma do nas dotrzeć w poniedziałek, a ja w tym czasie będę w pracy. Cała przyjemność pozostanie zatem, niestety po stronie mojej Małej Czarnej Intryguje mnie również sprawa tego pęknięcia posadzki. Poza tym, jakiegoś tajemniczego zwarcia dostał obwód podgrzewacza przepływowego (21kW). Właśnie, gdzieś w okolicy tego pęknięcia. Konieczne było wypięcie całego obwodu, bo przez tego drania nie można było korzystać z płyty ceramicznej. We wtorek pojawią się spece i spróbują zlokalizować problem. Jeżeli okaże się, że w podłodze to trzeba będzie pruć „grzałki”. Jest jeszcze inna możliwość. Poprowadzenie nowego obwodu do podgrzewacza. Mam nadzieję, że spece wybiorą najlepiej. Przechodzą mnie dreszcze, kiedy myślę o specach, zwłaszcza po lekturze doświadczeń muratorowiczów. Sam również się otarłem o takich, co wiedzą najlepiej. Po takich to już tylko „Potrawa Boska!” może być górą. Gwoli ścisłości, uzupełnię – jest to taka potrawa, o której tylko sam Bóg wie, co w niej jest! Będę bardzo wdzięczny za jakiekolwiek sugestie z braku doświadczenia powodziowego (chociażby). Jestem przygotowany na więcej i więcej, i więcej... Czarny humor mi jeszcze dopisuje.
-
Bardzo dziękuję za słowa otuchy. Zastukam również i do sanepidu zgodnie z sugestią. Dziękuję raz jeszcze za wskazówki. Mnie się tylko wydaje, że coś wiem i dlatego warto jest zasięgnąć opinii tych, którzy wiedzą na pewno. Jeszcze dzisiaj zadzwonię gdzie trzeba i zobaczę jak się sprawy potoczą. Oczywiście obiecuję was informować w miarę rozwoju sytuacji, jak się sprawy mają. Najbardziej mnie przeraża perspektywa ewentualnego, kompleksowego remontu właśnie z powodu tego, co w ścianach „siedzi”. Się cholera nabałaganiło. Wszystko trwało ledwie dwie godziny i cała suterena z garażem zalane. Teraz już mamy tam wysprzątane, ale wyglądało to tragicznie. Jeszcze raz dziękuję za sugestie. Andrzej
-
Nazywanie tego czegoś wodą jest naprawdę umowne. Żeby moi adwersarze nie pozostawali w kompletnej nieświadomości uściślę – z rzeki Odra zaciągana jest woda. Tę wodę właśnie, gościłem u siebie w piwnicy. Trudność polega na tym, że to było H2O plus wiele bardzo atrakcyjnych dodatków/pierwiastków. Odpad poflotacyjny. Popracujmy jeszcze nad wyobraźnią. Ode mnie do Odry jest bez mała jakieś 28km, Zarysowałem jedynie ogólny plan techniczny. Dla mnie pytanie zasadnicze to, czy w tak podtopionym domu można nadal mieszkać bez troszczenia się o swoje zdrowie w przyszłości. Podłogówek to margines. Co robić, jak postępować w opisanej przeze mnie sytuacji? Przecież na ogrzewaniu świat się nie kończy.... dałem temu wyraz w poprzednim wystąpieniu. Ludzie nadal żyją i oddychają jakimś powietrzem. Ale jak żyć w opisanej sytuacji? To co? Należy rwać te ściany z GK? KGHM to potężna maszyna. Z tym należy się liczyć. Nawet, jeżeli masz rację to przy takiej masie... i Jaworowicz może nie dać rady. Moim zdaniem zbyt grube miliardy lecą w tym przypadku. Ja już się zastanawiam, czy przypadkiem któryś z moderatorów MURATORA nie zostanie uprzejmie poproszony o zdjęcie tego tematu z witryny.
-
Staszku! Tu nie idzie o bakteryjne skażenie, lub temu podobne, tylko o określenie zakresu działania po TAKIEJ szkodzie. Czy po przejechaniu się na plamie oleju i walnięciu w drzewo swoim samochodem pobiegniesz do SANEPID-u z zapytaniem? Urwało Ci ucho i ręka dynda jak kawałek szmaty, a twoje życie właśnie zawisło na włosku. Mniema, że w takich okolicznościach jednak nie sprawdzisz, czy wzięliście na tę wycieczkę pastę do zębów? Chodzi o to żeby jasno określić, jakie kroki należy przedsięwziąć, aby nadal żyć godnie i nie mieć wrażenia, że się jednak zostało wykiwanym przez większego.