Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

eweradek

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    9
  • Rejestracja

eweradek's Achievements

WITAJ, czytaj i pytaj... :)

WITAJ, czytaj i pytaj... :) (1/9)

10

Reputacja

  1. Wszystko jest takie szare, niech chociaż nasze domy będą kolorowe, czym bardziej tym lepiej. Ważne też aby na danym terenie (ulicy, osiedlu) zachować przy malowaniu jakąś ciągłość wystrzegając się pstrokacizny.
  2. Pozwolenie na budowę, hmm, nie obwiniajmy urzędników za to że muszą przestrzegać prawa, tym bardziej że w większości sami się z nim nie zgadzają. Istnieją trzy światy, tych co uchwalają prawo (a nie mieli z nim do czynienia i nie ponoszą konsekwencji, tzw. teoretycy prawa lub politycy), Ci którzy muszą i próbują go przestrzegać (obwiniani za wszystko urzędnicy) chodz wiedzą że jest to nie nienormalne, nielogiczne i niewykonalne. I trzeci to biedni Inwestorzy którzy próbują to wszystko "zrozumieć" i powiązać w "jakiś logiczny sens"- niepotrzebnie, bo to sie nie może udać. Wszystko zależy więc od normalności i zdrowego rozsądku urzędnika oraz wyrozumiałości jego zwierzchników. Z pewnością wszyscy byśmy woleli aby było NORMALNIE, (ale jakich mamy polityków każdy widzi), bowiem balansowanie na granicy normalności i prawa, interpretowanie i nadinterpretowanie przepisów prawa nie należy do przyjemnych. Zawsze można sie komuś narazić (zwierzchnikom, petentom) i być pomówionym o "nie wiadomo co". Do tego trzeba być jeszcze miłym bo pracuje się przecież za "czyjeś podatki".
  3. budowlaniec: masz zupełną rację i dzieki za uzupełnienie "mówisz znaczy wiesz", a projekty jakie są każdy widzi. Dałeś jak za "flaszke" to masz jak za "flaszke", przecież nikt nie zrobi dobrego projektu za 1000 zł, same opracowanie koncepcji trawa, a już dopracować szczegóły...i to wszystko "wykreślić", miesiąc mało - i co za 1000zł? - a za co ja mam żyć za 1000zł?. Dobry projekt nie może być tani. A że urzędnicy puszczją "koguciki"? - zgodnie z prawem bud. nie oni za nie odpowiadają więc co im zależy? zwłaszcza jak sie ma znajomych?. Z resztą i tak na budowie nikt w projekt nie patrzy, a kierownik pokazuje się na końcu żeby wypełnić dziennik i wziąść kase. Hehe.
  4. Proponuje poczytać prawo budowlane, pojęcie przybliżenia do granicy nie istnieje, zostało "skasowane" przez Trybunał Konstytucyjny z Rozporządzenia a w ustawie jeszcze sie nie znalazło. Wiec budujmy gdzie nam sie to podoba, niczyjej zgody nie potrzeba, a jak sąsiadowi sie nie podoba to niech nas podaje do sądu (kodeks cywilny) a to trwa latami. Spieszcie się nie wiadomo jak długo potrwa ten stan.
  5. Wydaje mi się ze po przeczytaniu tego wszystkiego sam bedziesz wiadział lepiej jak budować od niejednego "kierownika budowy z uprawnieniami". Wiem to z doświadczenia, ponieważ zawodowo mam do czynienia z kierownikami budów. Dobrzy są drodzy i dlatego ich nie ma - bo nie ma zapotrzebowania na drogich tylko na tanich, a "przecież każdy polak to lekarz, budowlaniec itp.", naprawde przy budynku jednorodzinny poradzisz sobie sam . Załatw sobie tylko pieczątkę i prowadzenie dziennika, bo tak chce urząd. Jeżeli nie wiarzysz, przetestuj ich z wiedzy zdobytej na forum i w Muratorze. Pozdrowienia. [ Ta Wiadomość była edytowana przez: eweradek dnia 2002-01-04 15:09 ]
  6. Może troszkę późno, ale temat taki ciekawy. Problem w tym że budownictwo to branża w której młodzi muszą iść za starymi, i w tym problem. A to dopiero kilka pokoleń wychowana jest na internecie, potrafi go wykorzystać i docenić. Jako młodemu projektantowi pracującemu "na komputerze" np. pod AutoCadem, internet jest niezbędny celem chociażby szybkiego uaktualniania baz rysunków, detali, szczegółów i natychmiastowego dostępu do opisów technologii. Każda licząca się firma posiada już profesjonalną www. z bibliotekami i materiałami szkoleniowymi. Dzięki też Muratorowi można skorzystać z ciekawych porad i wymienić się doświadczeniami. No i nie bagatelny fakt przemawiający za Internetem to usługa email, czaty i komunikatory (np GaduGadu, Kontakt), dzięki której "moje biuro" i współpracownicy są w kilku miejscowościach ale stałym kontakcie właściwie onlinne, jakby obok w pokoju. Dzięki internetowi z pojęcia "czasoprzestrzeń" wyeliminowałem przestrzeń i związana z nim stratę czasu. Z poważaniem.
  7. Zgadzam się w zupełności z całością, proponuje dorzucić fakt niskiej kultury wykonawców, koniec "rzemiosła", słabiutki i niekompetentny nadzór. Przydałaby się co jakiś czas WERYFIKACJA UPRAWNIEŃ np. co 5 lat (inne branże np gaz, telekomunikacja tak robią wyrzucając "zgniłe jabłka"), odpadaliby najsłabsi projektanci i kierownicy robót. Szkoda że uprawnienia nadaje się raz na całe życie, tym bardziej że "wcześniej" dostawało się je za friko. Sam mam do czynienia z "cieniutkimi" kierownikami w większości "tech. bud." a od ich pomysłów włosy stają dęba, ale cóż - są najtańsi, bo ich na budowie nie uraczysz, (jak już są to wszystko "uproszczą i poprawią" bo jakiś projektant arch. i inż. są "be") a wykonawcy bez nadzoru uprawiają "radosną twórczość" kosztem Inwestora, tak trzymać - WYNAJMUJMY NAJTAŃSZYCH PROJEKTANTÓW, WYKONAWCÓW I KIEROWNIKÓW BUDOWY, zawalajmy gazety swoimi problemami - jest przynajmniej z czego się pośmiać i o czym pogadać. Pozdrowienia dla czytajacych i myslących.
  8. No cóż jedni kupują w sklepie inni szyją u krawca, wszystko zależy na jaki sklep (asortyment) lub krawca nas stać i od zrozumienia naszych własnych potrzeb. Są dobrzy i źli architekci, są dobre i złe projekty typowe. Osobiście zleciłbym projekt koncepcji, rozwiązań użytkowych i bryłę elewacji DOBREMU architektowi. Najlepiej gdy projekt robi kompleksowo sprawdzony zespół który jeszcze załatwi pozwolenie na budowę. Zresztą projekt to początek, nie można przewidzieć wszystkiego, a tym bardziej zmiennego gustu Inwestora. Najważniejszy jest dobry nadzór na budowie, tam można wykazać się wiedzą i kwalifikacjami, rozwiązać szczegóły i problemy które nie mogły znaleźć się w projekcie (projekt to nie poradnik zrób to sam). Dobry nadzór wyłapie błędy techniczne, zaproponuje alternatywne rozwiązania, przy realizacji uwzględni nasze "poprawki" i z pewnością "zarobi na siebie", naprawdę nie należy na nim oszczędzać. A jeżeli jesteśmy indywidualistami, lubimy rzeczy nie tylko ładne ale i nie przeciętne - zdajmy się na wizje architekta, z pewnością nasz dom będzie jedyny w swoim rodzaju (i okolicy).
  9. Pracuję w administarcji juz kilka lat, min przy wydawaniu pozwoleń na budowę i sprawa łapówek jest mi obca, zreszta moim kolegom po fachu też. Nie neguję jednak faktu że "takie coś" istnieje, ale nie na tych szczeblach podejmowania decyzji, zreszta decyzji od których zawsze można sie odwołać. Jednak aby skończyc pewnego rodzaju demagogię i tworzenie mitów i legend(np. nie ja dawałem ale słyszałem że kolega mojego szwagra...) proponuję wprowadzenie systemu znanego w innych krajach od lat, tj. wyeliminowanie styku interesant-urzednik poprzez wprowadzenie "okienek podawczych i odbiorczych". W ten sposób skończa się nagminne dyskusje i spory niedoinformowanych petentów mających wiele żalu do tych złych urzędników i próbujących wymusić dla siebie zadowalające rozwiązania, decyzje lub przymykanie oczu. Skończy sie też temat łapówek, czesto bywa bowiem tak że mylimy dobrą wolę urzędnika z jego obowiązkami obarczajac ich winą za błędy w projektach i własną niewiedzę przy kompletowaniu dokumentów. Najczęściej uważamy że "ludzkie" podejście drugiego człowieka (urzędnik też człowiek) i załatwienie sprawy zawdzieczamy wręczonej "łapówce" w postaci kawy za 6 zł. Czy naprawde wierzycie że ktos złamie dla Was prawo za 6 zł.?? nawet za koniak? Jeżeli tak, to zajrzyjcie do Kodeksu Karnego (np. art. 271) i pomyslcie troszkę. Reasumując z wprowadzenia okienek najbardziej zyskaliby urzędnicy (spokój, brak pomówień i nacisków, żali i płaczu bo ulga ucieka-znam to z własnego doświadzczenia) a najmniej zwykli ludzie, bo naprawde w wyjatkowych kryzysowych sytuacjach nie dałoby rady nic przyspieszyć (a kpa dopuszcza pewne wyjatki), nie można by poopowiadac już o szwagrze i łapówkach koleżanki jego kolegi, no i nie można byłoby sie popisać przed urzędnikiem naszą wiedza a raczej niewiedzą, i nie byłoby na kogo wreszcie tej całej winy za wszystko zrzucić potwierdzając spiskową teorie dziejów. Pieniądze robiłyby firmy znajace prawo i obowiązki z niego wynikające, niekoniecznie je łamiące, po prostu posiadające określony towar - wiedzę. I naprawde uwierzmy ze budowa domu to nie zakupy w supermarkecie, zlećmy to fachowcowi, załatwienie dokumentów prawnych też. Jeżeli jednak planujemy zrobic wszystko sami zainteresujmy się jakie spoczywaja na Nas obowiązki, zanim zaczniemy rozliczac innych. Te przepisy naprwde nie sa tak glupie, a my tak madrzy jak nam sie wydaje. Ludzie do pewnych rzeczy (w tym wiedzy i doswiadczenia) dochodza latami nie wystarczy w weekend przeczytać dwie gazety. I na koniec proponuję przyjrzec sie czasami sobie, jak my wywiazujemy sie ze swoich obowiazkow i czy zachowujemy sie tak jak to od innych wymagamy. Z powazaniem.
  10. Jako wieloletni urzednik (wydajacy pozwolenia i teraz inspektor powiatowego nadzoru)i Polak, chcialbym spojrzec na ten problem z innej strony, tj. jako Polak wiem ze wszystko zrobie najlepiej sam i na wszystkim sie najlepiej znam. Jestem sam sobie lekarzem, budowlancem, etc. i strasznie mnie wnerwia swiadomosc ze ktos moze wiedziec lepiej. Rozwiazanie problemu - nic prostszego, kladzenie kafelek zlecic glazurnikowi, budowanie budowlancowi, leczenie lekarzowi, pozwolenie na budowe projektantowi czy biuru projektowemu - wszystko to lepiej, szybciej i wbrew pozorom taniej, no chyba ze ktos nie ceni wlasnych nerwow i czasu, a my zajmijmy sie podnoszeniem wlasnych kwalifikacji i wiedzy. I przestanmy wreszcie wszystkich pouczac, krytykowac, tym bardziej ze urzednicy naprawde nie wymyslaja tych przepisow, a sprzecznosci jest wiele, a ich czasmi dobra wole nie traktujmy jako obowiazku, tym bardziej ze wlasnych obowiazkow jako Inwestor nie znamy w 90% wogole, uwazamy ze wszysko nam sie nalezy bo placimy podatki, a urzednik ma nam i za nas wszytko zalatwic, a tym czasem on tylko sprawdza zgodnosc tego co jest z prawem. A jezeli szkoda nam pieniedzy na fachowca to najpierw zastanowmy sie czy tak naprawde wszystko wiemy, zanim zaczniemy do wszystkich miec pretensje. Te przepisy naprwde nie sa tak glupie, a my tak madrzy jak nam sie wydaje. Ludzie do pewnych rzeczy (w tym wiedzy i doswiadczenia) dochodza latami, a niektorym wydaje sie ze wystarczy przeczytac dwa numery "Muratora" (z calym szacunkiem, prenumeruje juz kilka lat, ale jako uzupelnienie a nie baze moich wiadomosci). I naprawde uwierzmy ze budowa domu to nie zakupy w supermarkecie, budujemy najczesciej raz i na cale zycie, i za "cale pieniadze" a "koszt" fachowca w stosunku do inwestycji to czesc procenta, oszcedzamy najczesciej nie na tym co trzeba, a popelnionych bledow nie da sie tak poprostu cofnac. A na koniec radze przyjrzec sie czasami jak my wywiazujemy sie ze swoich obowiazkow i czy jestesmy tacy fachowi jak to od innych wymagamy. Z powazaniem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...