Używam filtra odwróconej osmozy od 6 lat (bo tyle ma mój syn i był kupiony wtedy za ciężkie pieniądze na jego okoliczność) po namowie mojej żony pracującej w służbie zdrowia. Z organizmu nie da się wypłukać "dobrych" mikroelementów - one się "trzymają" bo są potrzebne i wbudowane w organizm. Inaczej sprawa wygląda z toksynami (i innymi związkami które są w nadmiarze), organizm stara się je wydalić jak tylko może. Woda po przejściu przez odwróconą osmozę jest prawie jak destylowana i dlatego powinno się ją mineralizować ale raczej ze względów smakowo-zapachowych gdyż obecnie mamy nadmiar mikroelementów, popatrzcie na opakowania rzeczy które kupujecie w sklepach spożywczych na większości napisane jest: ileśtam witamin i mikroelementów. Co do innych filterków to się sprawdzają jako oczyszczanie wody do celów gospodarczych. Nie są w stanie wyłapać całego syfu z wody. Który filtr wychwyci wszystkie związki ołowiu, metali ciężkich, wszelakich bakterii/wirusów a właśnie te śmieci są najbardziej szkodliwe dla zdrowia. Minimalna ilość ołowiu sprawia obniżenie wydajności naszego rozumu, stwierdzono iż iloraz IQ jest zdecydowanie mniejszy u ludzi mających go za dużo w organizmie (w starożytnym Rzymie w bogatych rodzinach używano ołowianych naczyń co powodowało degradację umysłową: Kaligula, Neron i wielu pomniejszych). Dodatkowo w filtrach mechaniczno/wymiennikowych woda przechodzi przez jakieś żywice i inne związki, zamieniają się jedne jony w inne - ja to potem mam pić? Wolę destylowaną a po przejściu przez mineralizator jest nie do odróżnienia od wiodących wód mineralnych dostępnych w sklepach. Tak przy okazji byłem akwarystą (niestety teraz nie mam warunków lokalowych) i ryby bardzo nie lubiły pływać w wodzie z ujęć oligoceńskich.