w styczniu, po 15 latach zajmowania się domem i dzieckiem, wracam do pracy. Czy mogę wymagać od mojego męża, jak wrócę wieczorem i rozwalę się przed telewizorem, aby podał mi gorący i smaczny obiad? I kto wtedy będzie prał i sprzątał? Do tej pory było to moje zadanie, ale teraz ja będę pracować i to dłużej i ciężej od niego. Acha, rozmowa nic nie dała /chciałam podzielić obowiązki/. I tak pomyślałam o "terapii szokowej" - przyjdę, rozwalę się, zażądam obiadku i spytam czy ładnie wszystko poprał /łącznie z moimi majteczkami/ i co jutro smacznego nam ugotuje... Myślicie, że to zadziała?