Mam problemy mniejsze niż Anonimowy ale też wpędzają mnie do ... Mój mąż powiedział mi, że chce mieć dom, gdy go przed ślubem pytałam. I mamy go już prawie, ale 90% pracy to mój wkład. Ja pracuje i poza pracą wniosłam też 100% kapitału w budowę domu (kredyt jest z mojej pracy 50 tys) reszta moje oszczędności i moi rodzice, a mąż zajmuje się dzidzią roczną i ma parę lekcji angielskiego. Jestem już zmęczona, bo każdą rzecz do ew. zrobienia muszę pokazać palcem. Mamy różne charaktery ja jestem choleryczką a on flegmatykiem. Jest uparty jak osioł i obraża się jak mu mówię czego od niegi oczekuje i że to co robi to mało. Teraz mamy przeprowadzkę i odwołał obie mamy mówiąc że sami sobie poradzimy i wszystko zostawił mi na głowie. Wzięłam urlop. On ma lekcje i studia zaoczne, więc ..... Moja mama cały czas sie oferuje, że pomoże głośno, ale na prawdę wszystko krytykuje i doprowadza mnie o szału. I tak naprawdę to nie chcę ja również jej pomocy, bo więcej się wkurzę niż mi ulży. Kocham mojego męża, ale nie wyrabiam już. Czy to jest normalna sytuacja, czy ja wyolbrzymiam?