W tym piecu mozna palic węglem, drewnem, brykietem itp. (chyba praktycznie wszystkim oprócz koksu, plastiku i innego padziewia!). Interesujące jest to, że można palić dowolnym drewnem nawet z drzew iglastych niekoniecznie super wysuszonym. Ja rozpalam gazetami i kawałkami drewna a potem jak jest żar dorzucam węgla. Palę maksymalnie 2 godziny zużywając przy tym ok. połowy wiaderka węgla. Myślę, że przy większych mrozach spalę maksymalnie wiaderko 10-litrowe węgla (nie wiem ile to kg.). Po wypaleniu się całego wsadu opału zamykam drzwiczki i zakręcam je. Dzięki temu ciepło zgromadzone w piecu nie ucieka przez komin. Piec jest rozgrzany i oddaje ciepło przez promieniowanie. Jak napalę w nim rano to wieczorem jest jeszcze gorący, a następnego dnia rano kafle są jeszcze ciepłe. Żeby piec ponownie rozgrzać następnego dnia potrzeba mniej opału i czasu. To oczywiste, że całkiem wystudzony piec trudniej rozbujać, ale raz rozgrzany potrzebuje następnego dnia tylko dopalenia, by znowu grzać. Z moich obserwacji wynika, że aby całkiem wystygł potrzeba 3 dni. Była możliwość wykonania pieca z drzwiczkami przeszklonymi, ale taki piec krócej trzymałby ciepło i nie można by w nim palić węglem (chyba, bo tak twierdził zdun). Nam nie zależało na szybce w drzwiczkach, pewnie i tak musielibyśmy ją często czyścić. Poza tym, gdy pali się w piecu to też można obserwować ogień przez otwarte drzwiczki. Piec jest wykonany tradycyjnie tzn. bez zastosowania prefabrykowanych wkładów i kanłów akumulacyjnych takich jak np. te firmy Brunner. W środku piec ma wymurowane długie kanały dymne z cegieł i płyt szamotowych na zaprawie glinianej. Gorący dym z paleniska nie uchodzi od razu do komina, lecz przepływa przez te kanały oddając swoje ciepło, które jest akumulawane w masie pieca. Szamotu jest naprawdę bardzo dużo a sam piec waży spokojnie ponad tonę. To dzięki swej masie tak dobrze trzyma ciepło. Piec kosztował nas 11 tys. zł. wykonał go zdun z Wrocławia. Kafle pochodzą z kaflarni ze Stalowej Woli http://www.kafle.com.pl. Pozdrawiam.