Witam wszystkich i jeszcze raz dziekuje za dobre rady.
Pytacie sie jaki był wzorzec mojej rodziny...
Wychowałam sie w domu pełnym ciepła i miłości, moi rodzice są wspaniali, zawsze mnie wspierali i pomagali jak tylko mogli, oboje pracowali i nigdy w naszym domu niczego nie zabrakło.
Mam kochających rodziców! Zawsze marzyłam o tym zeby mój mąż czy tez partner zyciowy był taki jak mój tata, zawsze operatywny, zajmujący sie rodziną, domem.... Zawsze znajomi podziwiali moich rodziców, mówili że tylko pozazdroscic takich rodziców....
Rezi napisał że jestem głupia....przyznaje mu racje, juz dawno powinnam cos z tym zrobić, na pewno nie jestem naiwna bo zdaje sobie sprawe z tego ze ON mnie wykorzystuje tylko ciągle nie mam odwagi żeby cos z tym zrobić.
Ale wiem ze wszystkiego jest do czasu...moje nerwy w koncu nie wytrzymają i wywale z siebie całą złość. To co mnie w tej chwili paralizuje to współczucie.
ON mnie doskonale zna i wie że moze grac na moich uczuciach, wie jak wywołac we mnie litość, współczucie i to wykorzystuje. czasem gdy zaczynam mówić co mi sie nie podoba w naszym związku ON robi jedną ze swoich smutnych minek, mówijak bardzo brakuje mu rodziców i ja zaczynam płakać...to okropne!!!!!!!!!!!!! Pewnie w tym co pisze utwierdzam Was w pzekonaniu że jestem głupia ale ja Wam przyznaje racje...JESTEM GŁUPIA! po prostu mam taki charakter.
Prowadze dość dużą firme, doskonale potrafię zarządzać pracownikami i czasem nawet jestem złą szefową ale gdy komuś coś sie dzieje zawsze pomagam i często ludzie to wykorzystują...chciałabym ale nie potrafie tego zmienić Tak samo jest w moim zyciu prywatnym.
Gdy poznałam mojego obecnego partnera on pomógł mi wykaraskac sie z mojego chorego małżeństwa, inaczej nie miałabym siły tego zrobić. Cóż z tego kiedy wpadłam w kolejny chory układ.
Po przeczytaniu Waszych komentarzy wiem co mam zrobić, ale nadal sie bardzo boje.
Wiem ze sasiedzi mi pomogą, rodzice, znajomi ale strach i tak zostaje....
Czuje sie bardzo zagubiona...nienawidze tego uczucia!
Jesli chodzi o te wszystkie instalacje, rurki, kable itp to w pojekcie zostało co nieco zmienione i nie ma tego w całej dokumentacji. Któregos dnia przyjechali do mnie elektrycy, chciałam zeby mi dokonczyli to co zostało zaczete ale powiedzieli ze jest tu tak "namotane" że oni musieliby z pół roku dochodzic gdzie co i jak.... zrozumiałam ze jestem uzalezniona od niego dopoki to nie zostanie skonczone. I tak sobie mysle że własciwie to czekam aż wszystko zostanie zrobione i wtedy moge go wywalic no ale z drugiej strony nasuwa sie mysl ze to okropne swinstwo z mojej strony, ze w tym momencie jak chce go wykorzystac. No i własnie takie rózne watpiwosci mnie nachodzą....mam straszna pustke.
Dzisiaj wieczorem chce z nim przeprowadzic powazną rozmowe, chyba najwyzszy czas...