Mam podobny problem: nieustajacy cyrk nad głową. Najpierw słychać jak rodzinka wchodzi do klatki, potem tzręsienie klatki, no a potem wesoło nad głową. Hałasy, tupanie w butach lub bez, wrzaski, tzraskanie drzwiami, głośna muzyka, szczekanie i wycie psa, wycie dzieci (zresztą nastoletnich). Co powiecie np. o bieganiu w szpilach między 5.50 a 6.30? Oraz wielokrotnie w ciagu dnia? Albo o przesuwaniu mebli o pólnocy? Do tego dochodzi wycie i szczekanie psa po parę godzin dziennie, zamkniętego na balkonie. Wszelkie grzeczne i niegzreczne rozmowy nie skutkują, bo jak mi powiedziała sąsiadka "w bloku musi być słychać", a ją nie stać na razie na dywany. Dodam, że sąsiedzi pod nami nie słyszą nas, tylko tych piętro wyżej. Jestem właśnie na etapie wahania się między: - straszliwie głośną muzyką, tak przez tydzień min. (może sąsiedzi teraz przyjdą nas uciszać) - wyciszeniem przynajmniej sypialni (łącznie ze ścianami), tylko jeszcze nie wiem czym - może sufit podwieszany z wełną albo słyszałam, że są jakieś płyty dźwiękochłonne - porozmawianiem z dzielnicowym (może razem z sąsiadami) - ewentualnie o partycypacji w wyciszeniu podłogi (ale nie wiem czy na to pójdą, bo jesteśmy parktycznie "na noże" A może ktoś wie, czy można usunąć kogoś ze wspólnoty mieszkaniowej? Na razie poszło pismo z administracji, ale nie widzę efeków.