Projekt na przyszły rok. Zapewne jeszcze ulegnie sporym modyfikacjom. Założenia: plan 4,5x5,0m, wysokość "w kłębie" 3,0m. Konstrukcja na metalowych kształtownikach, elementy drewniane z drewna klejonego, w części zamkniętej magazyn narzędzi ogrodowych. Ściany murowane, siding z podbitki (pozostałości sprzed kilku lat)
Chciałem pokazać, jak por zaledwie jednym roku zmieniła się ta część ogrodu, w której posadziliśmy ok 200 sadzonek lawendy.
Aktualne zdjęcia:
I takie sprzed roku, krótko po posadzeniu. Lawendy nie są trudne w prowadzeniu. W pierwszym roku usuwaliśmy pąki kwiatowe i dość często podlewaliśmy. Być może lawendy nie lubią zraszania, ale jak każda roślina potrzebują wody.
Zimą postanowiłem zaprojektować altanę. Zacząłem bawić się Sketchupem, do którego wcześniej podchodziłem jak pies do jeża. Dzięki licznym tutorialom na YT udało mi się ujarzmić bestię w stopniu dla mnie wystarczającym.
Poniżej próbka nabytych umiejętności - zamiast altany narysowałem projekt Bilbo pracowni Horyzont, czyli dom, w którym mieszkamy.
Postanowiłem wykorzystać obrzeża betonowe, które zostały po wykonaniu podjazdu. Mają one wymiary 100x30x8cm, jedna krawędź jest fazowana. Druga krawędź została nacięta w taki sposób, aby pozbyć się fragmentu o wymiarach 4x4cm na całej długości. Stopień wraz z podstopniem uzyskujemy z dwóch takich obrzeży, po odpowiednim ich ustawieniu:
Całość oparta jest na słupach o długśoci ok. 1 metra, w otworach wykonanych świdrem o średnicy 14cm. Wszystko blokuje się i zapiera, nie używałem żadnego kleju do połączeń. A poniżej widok "do góry nogami":
Jak być może odwiedzający ten dziennik zauważyli, nie mam trawników. Nie dlatego, że nie chciałem, raczej powodem były względy finansowe. Niestety, z trawnikiem to nie jest tak, że wystarczy wysiać i kosić. Może w Anglii to działa, ale na Kujawach nie bardzo. Wcześniejsze przygody z próbą założenia trawnika kończyły się różnie – raz nawet wymarznięciem. Ostatecznie wyrosło coś, co było w stanie przetrwać kumulację dwóch niekorzystnych czynników – niewielkich opadów i gliniastego podłoża. Gleba na naszej działce dopóki jest regularnie nawilżana, nie sprawia większych problemów. Dłuższa susza (np. latem 1 tydzień bez deszczu) powoduje powstanie twardej skorupy. Tak twardej, że wbicie szpadla na głębokość przekraczającą 2cm jest niemożliwe. W tych warunkach najlepiej rosną chwasty – oset, mlecz, a z traw – kostrzewa trzcinowa. Efekt powalający, nawet z daleka. Co roku cykliczny wysyp chwastów: mniszki, chwastnice, powoje.
Na tytułowym zdjęciu widać pierwszy (70m2) z 5 planowanych trawników o łącznej powierzchni ok 600m2, zakładanie rozłożone jest na 2 może 3 lata, w połączeniu z systemem nawadniania (woda wodociągowa + odzysk deszczówki). Jak zwykle wszystkie prace rozciągnęły się w czasie, w związku z czym trawnik wysiewany był na początku czerwca. Mieszanka Kiepenkerl Dark Green, ziemia wymieniona na próchniczną i wymieszana z rodzimą na głębokość 30cm. Późny wysiew oczywiście ma swoje minusy – akurat pogoda dopisała i warunki do wzrostu były bardzo dobre, ale trawa musi wtedy konkurować z chwastami. Po dwóch tygodniach od wykiełkowania, gdy można już było po niej ostrożnie chodzić, redukcja chwastów nastąpiła błyskawicznie – ręczne „pielenie” codziennie przez kolejne dwa tygodnie. Trawnik był już koszony kilka razy.
A poniżej zdjęcie dla porównania sprzed lat kilku.
Odstąpię rezerwację apartamentu dla 4 osób (aneks kuchenny, klima, wifi, zadaszony parking, basen w cenie), Chorwacja, miejscowość Nin, w terminie 9-19 lipca. Uzgodniona cena 80€ za dobę
Widok ogólny. Kamienie z tarasu przygotowane do zebrania, przyciskały włókninę na skarpie, obecnie tawuły i bukszpany urosły na tyle, że kamienie nie są już potrzebne.
Montaż nie nastręcza większych trudności. Deski na ogół są proste i trzymają wymiar. Wszystkie wyginają się w łuk (do 1-2 cm na środku), ale można je dociągnąć podczas montażu. Klamry montażowe są dość mocne. Rozstaw legarów to ok. 33cm, wystarczający, żeby deski nie uginały się pod stopami. Straty materiałowe są niewielkie, szacuję, że straciłem 3 deski na ok 90 położonych. Z końcówek planuję jeszcze wykonać donice, więc straty będą jeszcze mniejsze.
Legary wypoziomowane, czas przystąpić do montażu desek. Deski mają 220cm długości, 145mm szerokości i 22mm wysokości. Do legarów przykręcane są uchwyty ze stali nierdzewnej, które utrzymują deski oraz zapewniają właściwą dylatację między deskami. Do zamontowania mam oko 800 uchwytów dla około 120 desek. Najważniejsze - śruby są schowane
Jakiś czas temu zapowiedziałem budowę tarasu. Niestety, z przyczyn zupełnie ode mnie niezależnych, prace opóźniły się. Napotkane trudności spowodowały konieczność przeprowadzenia dodatkowych prac, na razie rzeźbię tak już trzeci tydzień. Jeszcze w trakcie budowy nadwyżki betonu trafiały w miejsce docelowego tarasu. Po sześciu latach okazało się, że jedna strona przyszłego tarasu opuściła się na ok 15-18cm w stosunku do planowanego poziomu. Liczyłem się z tym, ale sądziłem, że osiadanie będzie bardziej równomierne. Kolejne niestety - legary systemowe pod montaż WPC mają niską sztywność. Są to profile o przekroju 25x40, nadają się w zasadzie tylko na dylatację, ich sztywność jest żadna. Wypoziomowałem łącznie ponad 110m bieżących w odstępach ok 30cm. Od wtorku zaczynam montaż desek.
Skarpa wschodnia ukończona. Nadmiar ziemi w ilości ok. 30 taczek przygarnął sąsiad. Wąski pas pomiędzy żywotnikami i palisadą czeka jeszcze rozluźnienie żwirem (sama glina) i oczyszczenie z chwastów i kamieni - w sierpniu wysiew trawy. Będzie to chyba jedyny fragment prawdziwego trawnika w naszym ogrodzie
Pisałem już o stratach, muszę też wspomnieć, że niektóre drzewa rosną jak oszalałe. Wiązy Wredei, które co roku były atakowane przez przędziorki, w tym nareszcie prezentują się dobrze
Poniżej wiąz karłowy Jacqueline Hiller
Buk kolumnowy Dawyck Purple, ledwie go widać wśród pęcherznic
Niestety, wiosna zaczęła się od strat. Łatwiej byłoby to znieść ze świadomością, że to efekt mroźnej zimy. Obawiam się jednak, że mam w ogrodzie bardzo duży problem o nazwie wertycylioza. Padł klon czerwonolistny i dwa klony palmowe. Podejrzewam jeszcze dwa perukowce i jedną katalpę.
Zdjęcie klonu czerwonolistnego:
jeden z palmowych - na dolnej lewej gałęzi widać charakteystyczne przebarwienia będące objawem tej groźnej choroby. Ten klon nie wykazywał żadnych objawów aż do utraty liści. Niepokojący był brak zalążków na kolejny rok
Z plusów - w poprzednim roku z powodzeniem rozmnażaliśmy lawendy - poniżej tegoroczne zdjęcie ubiegłorocznych starań: