Zgubiłam się. Nie lubię takich zmian. Nowe Forum mnie z lekka odstrasza, może z czasem się to zmieni. Dziękuję za życzenia świąteczne, pozdrawiam Wiernych Zaglądaczy :)
Osiem dni nie mieliśmy prądu, nie było też wody. Wiem, niektórzy nie mieli prądu znacznie dłużej. Ciężko jest bez prądu, ale bez wody jeszcze gorzej.
Nie mogę patrzeć na drzewa, płakać się chce. Niektóre, np. brzozy - łamały się w połowie, wygląda to strasznie. Na gałęziach, na północnej ścianie domu, na słupach ganku - parocentymetrowa warstwa lodu, nigdy nie widziałam czegoś takiego.
Na szczęście tylko w łazience mam ogrzewanie elektryczne, więc w domu ciepło, koza się sprawdza- jak na razie. Do tego ceglana ściana, przy której stoi piecyk, nagrzewa się i długo oddaje ciepło, a muszę powiedzieć, że jest to zupełnie "inne" ciepło, niż to kaloryferowe. Po prostu jest "cieplejsze"! Wiem, że to zabawnie brzmi - ale to prawda, i nie tylko ja tak twierdzę. Za ścianą z cegły jest łazienka, więc trochę i ona była dogrzana, kiedy prądu nie było.
Wiem, że niektórzy są ciekawi, jak się sprawdza koza Jotula, dodam więc trochę kolejnych informacji.
Teraz mam 24 stopnie ciepła, a w piecu tylko powoli się żarzy. Cieszy mnie to, bo jednak miałam obawy co do skuteczności takiego ogrzewania w przypadku silnych mrozów. Obsługa jest mało kłopotliwa - popiół wybieram mniej więcej co tydzień, palę dość suchym drewnem, głównie dębiną. Kiedy jestem w domu, dokładam częściej, co 2-3 godziny. Wieczorem, ok.23 dokładam więcej drewna, zwiększam dopływ powietrza w piecu, rozpala się dość ostro i wtedy przymykam dopływ, tak aby spalało się powoli. Przeważnie do 6 - 7 rano jest jeszcze żar i można spokojnie i szybko rozpalić na nowo, podkładając drobniejsze drewno, potem grubsze i znowu przykęcić, żeby trzymało parę godzin. Ale tylko teraz palę tak na okragło, kiedy są duże mrozy. Zazwyczaj rozpalam na nowo dopiero po południu - ok. 17stej, bo do tej pory temperatura spada do ok. 18 - 19 stopni. Bardzo przydaje się poprowadzona pod podłogą rura doprowadzająca powietrze z zewnatrz - szczególnie podczas rozpalania, ale nie tylko; cały czas jest lekko uchylony ten dopływ (na razie ciągle rolę regulatora pełni odsuwana płytka gresowa , bo nie mogę znaleść ładnej żeliwnej kratki z "motylkową" reguacją - kiedyś w necie znalazłam, ale nie zapisałam adresu sklepu i teraz szukam bezskutecznie).
Co do rozkladu temperatury w pomieszczeniach, to oczywiście najcieplej jest w pobliżu pieca, im dalej - tym chłodniej. W najdalszym kącie części dziennej mam dziś własnie 24 stopnie, natomiast w sypialni, która jest najdalej położona - 20 stopni. Na zewnątrz: - 20 stopni! Brrr....
Nie ma kuchenki, za to jest internet Brak niektórych sprzętów nie przeszkadza mi zupełnie!
Poddasze i jeden pokoik na parterze zostawiam na później, część dzienna i sypialnia wyglądają już całkiem do rzeczy, choć z sufitów zwisają gołe żarówki (i jeszcze długo tak sobie powiszą, bo ciągle szukam czegoś fajnego i nie mogę znaleść). Poza tym - kocham swoją łazienkę
Aha - koza Jotula jest świetna! I bardzo łatwa w obsłudze. Rozpala się błyskawicznie, a po mniej więcej 10 minutach jest cieplutko w całej części dziennej,w otwartej sypialni robi się ciepło po pół godziny (choć jest tam nieco chłodniej - ale to raczej dobrze). Oczywiście jest to też zasługa niewielkiego metrażu. Zobaczymy, co będzie zimą - teraz zapalam tylko wieczorem, w ciągu dnia temperatura utrzymuje się w okolicach 19 - 20 stopni.
Ściany w łazience i kuchni już "opłytkowane". Wymyśliłam sobie w kuchni płytki ułożone w szachownicę (biało- zieloną) i co niektórzy sobie ze mnie kpią, że wygląda to jak sanitariat w starym internacie Cóż, ważne, że mnie się podoba
Szukam klamek, nic mi się nie podoba... Jakieś postarzane by pasowały, ale z tych, które widziałam, to tylko takie niby mosiężne patynowane. Szukam metalowych w barwie starego srebra
Trochę pokombiowałam z bateriami łazienkowymi. Do umywalki pasowała mi bateria w stylu retro, trafiła mi się w promocji akurat, więc się nie zastanawiałam. A pewnie trzeba było się zastanowić, bo teraz stwierdziłam, że wannowa lepsza byłaby mieszakowa. No i teraz klops. Bo tu z pokrętłami retro przy umywalce, a przy wannie jaka w takim razie??? Też pasowałaby retro, ale z mieszakowych znalazłam tylko chińszczyznę i do tego dość drogą. Kupię chyba jakąś prostą mieszakową, a rączkę prysznicową w stylu retro! I jakoś może to będzie wyglądało?
"Robi się" łazienka. Nie obyło się bez wpadek - zamiast płytek w kolorze złamanej bieli, w jednej z paczek po otwarciu ukazały się moim oczom płytki w kolorze żółtka Może i ładne, ale nie planowałam takich wariacji kolorystycznych. Pudło do wymiany...
Płytki do łazienki to majolika Tubądzina, 2 rodzaje białych: 20x20 cm i 11,5x11,5 cm. Te większe na ściany, te mniejsze na obudowę blatu pod umywalkę i półki pod lustro, oraz obudowę wanny.
Płytki większe są zwyczajne, dość niepozorne - ale wg mnie to dobre tło do różnych aranżacji łazienkowego wnętrza. Te mniejsze z kolei są miłym urozmaiceniem, mają nierówną fakturę, ale szkliwienie podobne do tych większych:
Koszt jednego skrzydła, wraz z ościeżnicą i lakierobejcą, nie przekroczył 300 zł., więc wydaje mi się, że efekt, jak na tę cenę, jest nie najgorszy :)
Kolor lakierobejcy to "dąb rustykalny satynowy", wyszedł może trochę za ciemny, niż planowałam, ale wydaje mi się, że będzie dobrze korespondował z odcieniem dębowego blatu:
Tak mokrego lata to nie pamiętam. Prawie codziennie pada. Dobrze, że przynajmniej jest ciepło w miarę. Ogrodowi to raczej nie przeszkadza, ale róże są biedne... A to grad je uszkodzi, a to ulewa. Przykro patrzeć na te biedaczki. Oby ta pogoda się ustabilizowała, a wtedy może wreszcie pokażą, na co je stać?
A teraz sprawy domowo-budowlane.
Ostatnio pisałam o tynkach - tynkowanie już dawno zakończone. Zaraz potem zostały zrobione wylewki.
W międzyczasie powstawała ostateczna wersja zabudowy kuchennej, stanęło na tym, że będą murowane, tynkowane ścianki, między nimi szafki, a blat dębowy olejowany.
W tej chwili murki już są otynkowane, robi się zabudowa okapu bazująca na wklejanym przeze mnie kiedyś zwieńczeniu starego pieca kaflowego (tyle pozostało z moich marzeń o piecokuchni kaflowej - ale już się z tym pogodziłam) A z resztą, wkleję go jeszcze raz:
Jest już zamontowany na odpowiednim stelażu (było z tym trochę kłopotu, bo jest dosyć ciężki), teraz czeka go obudowa z płyty g-k.
Teraz muszę napisać coś, z czym być może nie każdy się zgodzi
Wykończeniówka wcale nie wykańcza!
Przynajmniej, jeśli chodzi o mnie Ostatnio musiałam podjąć ostateczne decyzje co do wyboru płytek kuchenno - łazienkowo - podłogowych, drzwi wewnętrznych, ceramiki i... naprawdę było to bardzo przyjemne Może dlatego, że już od jakiegoś czasu miałam swoich faworytów i nie musiałam decydować w ostatniej chwili. Najwięcej problemu miałam z płytkami na podłogę do części dziennej, ale w końcu znalazłam coś odpowiedniego (mam nadzieję )
Na ścianę w kuchni i łazience wybrałam ostatecznie różne rodzaje majoliki Tubądzina. Podłoga w łazience będzie "drewniana", miały to być takie płytki:
Jest to gres z "leroya", na zamówienie. Jednak kiedy chciałam je zamówić, gość ze sklepu powiedział, że raczej odradza, bo już wcześniej ktoś je zamawiał i niestety, te które "przyjechały", różnią się znacznie od oryginału Pokazał mi właśnie taką płytkę - i rzeczywiście, beznadzieja! Wyblakłe, nie podobne wcale do tych z ekspozycji - które naprawdę łudząco przypminały stare drewno... Cóż, musiałam zrezygnować i szukać dalej. W końcu zamówiłam hiszpańskie płytki maderas - też w stylu starych desek:
Na podłogę w cześci dziennej (łącznie z aneksem kuchennym) szukałam czegoś jasnego i postarzanego. Kiedyś bardzo podobały mi się gresy Monocibec z serii Graal, takie "kamienne":
w realu jednak widziałam tylko płytki jednego koloru - podobały mi się, ale nie aż tak, żeby wydać na nie tyle kasy (tanie nie są ) Potem spodobał mi się gres Imola Saloon:
- ale też widziałam go tylko na zdjęciu; w sklepach natomiast - tylko na zamówienie, znowu w realu nie można obejrzeć tego koloru, który chciałam... No i skończyło się na tym, że zamówiłam gres Opoczna, też w stylu kamienno - postarzanym. Ciekawa jestem, co z tego wszystkiego wyniknie
Instalacja elektryczna już gotowa, wszystko podłączone w rozdzielnicy, jutro będę miała oficjalny protokół odbioru. Teraz pozostaje czekać na gościa z enionu - pewnie gdzieś do czerwca.
Dziś nastąpiły pierwsze przymiarki do tynkowania :)
Kupiłam, a potem nie miałam czasu posadzić Dobrze, że to róże w pojemnikach, więc nie musiałam się spieszyć. Od tygodnia rosną już w ogrodzie, wszystkie wypuściły ładne pędy, choć Tchaikovski się coś ociąga i ma najmniejsze przyrosty.... Jest strasznie sucho, ostatni deszcz padał w Niedzielę Palmową
Objawił się również pan, który "ma wygrać przetarg" w enionie na wykonanie przyłącza energetycznego. Objawił się parę dni temu, żeby - jak stwierdził - zorientować się w sytuacji Wczoraj zaś przyjechał z informacją, że przetarg się właśnie odbył i potrzebuje mapkę ode mnie. Jak widać - pan jest ogólnie dobrze zorientowany Tak wyglądają te przetargi...
Umowę z enionem podpisałam we wrześniu, teraz ma być zrobiony projekt, a przyłącze będzie wykonane najwcześniej w czerwcu. Wszystko się zgadza - w umowie zastrzegli sobie termin 9 miesięcy...
A z budowlanych rzeczy - od czwartku mam wodę! Przyłączanie do wodociągu trwało 2 dni, bo do przekopania było dokładnie 52 metry. Woda się leje, choć jeszcze nie zapłacone.... Wodomierz w każdym razie już uruchomiony:
No można się załamać tą pogodą Znowu nasypało tego białego, bueeeee
Gdzie ta wiosna????????????????????????
Elektryka dalej wisi... To znaczy kable wiszą sobie swobodnie i czekają na zmiłowanie. Zmiłowanie fachowca rodzinnego, który akurat czasu nie ma, żeby wszystko połączyć. A więc puszki z wystającymi kablami jeszcze jakiś czas postraszą...
Za to zrobiona jest już w całości instalacja wodno - kanalizacyjna, od piwnicy po poddasze :) Koszt - 1600 zł.
Powoli zaczynam się na poważnie przyglądać płytkom i gresom. Szukam czegoś białoszarego, lekko poobijanego Najlepiej w formacie 45x45.
Ciągle coś znajduję nowego i wiele rzeczy mi się podoba Początkowo myślałam o kuchni typowo rustykalnej, kolorowej, trochę po wiejsku zabałaganionej; z łazienką podobnie... Ostatnio jednak coraz bardziej podobają mi się wnętrza proste i lekko surowe. A ispiracji przeróżnych - moc... W sumie - podoba mi się i rustykalnie, i staroświecko, i romantycznie, i - trochę po skandynawsku - surowo, i - w ogóle w głowie się kręci
Aha, wbrew pozorom i insynuacjom pewnych osób schody są całkiem wygodne i wcale nie trzeba dużych i precyzyjnych kroków robić No, trochę ostrożności oczywiście nie zawadzi - ale w porównaniu z drabiną, to luksus i szał ciał oraz uprzęży
No i mamy nowy rok... Oby był jeszcze lepszy, niż ten, co za nami :)
Stary rok zakończył się dla mnie pewnym miłym zdarzeniem - bowiem w sylwestrowy poranek udałam się na renegocjacje dotyczące ceny przyłącza wodociągowego Okazało się, że jednak można to wykonać taniej, niż wcześniej było mówione I tak, za metr przyłącza będę płaciła 40, a nie 60 zł A że metrów mam około 60, więc zaoszczędzona suma jest całkiem przyjemna Uff... Okazuje się, że nie powinnam wątpić w swoje umiejętności negocjacyjne Poza tym miło jest usłyszeć tekst: "robię to tylko dla pani"