Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

ossa

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    4
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez ossa

  1. OK Tomek, poszłam na kompromis - widziałam fajną działkę z ceną 1500 zł za metr i nie uparłam się przy niej Mogę też zacząc trochę mniej byc w ciąży .
  2. W takim razie Braza ja również Ciebie przepraszam za diabełka. Powiedzmy, że to, że zaczynam miec dośc tej sytuacji, to też taki skrót myślowy, bo można zrobic w tył zwrot i problemu nie ma. Chodzi mi o to, że w naszym przypadku większa kasa oznacza rozłąkę, z którą mam problem. Podejrzewając, że jest więcej osób w podobnej sytuacji szukałam jakiejś porady albo tylko wsparcia, ot i tyle... Braza, z tego co napisałaś widzę, że jesteś mocno zdeterminowana, żeby tę swoją chatkę doprowadzic do finiszu. W pewnym sensie Ci zazdraszczam, bo dylematów masz mniej. Mnie nie wystarczyłoby pary na 15 lat rozłąki.
  3. Dzięki EZS, kochana jesteś i masz terapeutyczne właściwiści To nie będzie moje pierwsze dziecko, więc wiem czym to pachnie...nawet sama już się tak nie wzruszam na swój temat, jak przy pierwszym. Nie rozumiem więc dlaczego przypuszczenie, że drugie (raptem!) dziecko miałoby mi przeszkodzic w innych życiowych planach , przystopuje na jakiś czas, wymusi rozwiązania organizacyjne i mówiąc dosadnie, pociągnie trochę grosza - jasna sprawa samo życie. Najwygodniej i najtaniej wychodzi w ogóle bez dzieci ale...bez budowy domu też wychodzi taniej i bez nerwów. Ja chcę jedno i drugie a jak będę musiała wybierac, to do odstrzału (tymczasowo) pójdzie budowa. Sorry, Braza...no...ubodło mnie
  4. No, coś w tym jest... EZS, no właśnie...ja też robię za "rozrusznik" a mąż za "amortyzator". Braza, a ja głupia zdecydowałam się na drugie dziecko (jezusmaria na drugie nie na piąte! ) i jeszcze inni mi tego gratulują (co im szkodzi) a może źle mi życzą?
  5. EZS, no wiesz...to stare porzekadło, że widziały gały, co brały, to każdy zna. Ale chyba też każdy, kto trochę życia małżeńskiego doświadczył albo chociaż tylko pooglądał z boku wie, że gdyby to było takie proste, to nie byłoby tylu rozwodów, par ciągnących wspólny wózek bez entuzjazmu i cichych dni w ogólnie udanych małżeństwach . Moje gały widziały i jego też widziały ale nie wszystko przewidująco interpretowały. Zresztą zdaję sobie sprawę, że moja sytuacja jest konsekwencją mojego wyboru - zgadnij kto wpadł na pomysł tego wyjazdu? Nie wytrzymamy, to najwyżej budowa domu spadnie z ołtarzyka, przecież sama go tam wywindowałam. Będziemy życ skromniej ale w komplecie. Na razie górę nad sercem wziął rozum a właściwie kasa. To mój wybór ale nie wiedziałam, że tak to zaboli. Wiem, że w podobnej sytuacji jest więcej rodzin, dlatego zapytałam jak to wytrzymują. Dorośli też zaskomlą jak zaboli...Ty nigdy?
  6. "Odgrzebałam" się po roku. Jeszcze mnie tu trzymają Sprawy przedstawiają się tak: 1. Drugi chłopczyk zaraz będzie 2. Projekt wybrany Ja dostałam podwyżkę a mąż...no właśnie, po rozpoznaniu rynku schował dyplomy, zainwestował kasę w nowy zawód, zmienił pracę na lepiej płatną i zarabia na dom...ale za granicą... prawie nie ma go w domu Przyjeżdża raz w miesiącu na mniej-więcej tydzień...buro mi z tym i ponuro...to jest duży problem...powoli mam dosyc! Nie cytując całej wymiany zdań zapodam tylko ripostę mojego męża - A czy ty myślisz, że my ten dom zbudujemy bez wyrzeczeń!? Z frasobliwą miną więc ciągnę dzień za dniem. Przyzwyczaję się? Jak wytrzymac ten rok?
  7. No tak... komenda "do nogi!" odpada Dobra, odpadam, bo Wam wątek dziwnie udziwniam. Żałuję, że nie mogę niczego rozsądnego doradzić Wodnej Liliji. Ale w sumie JoShi, to nie próbowałaś tresury... Wyobrażasz sobie ten sukces na skalę światową, gdyby Ci się jednak udało?
  8. A może zamiast męczyć się z budowaniem wzmocnień, spróbować tak wytresować zwierzaki ? Próbował ktoś? Sorry, że nie pomagam merytorycznie (nie znam się na żółwiach) ale sympatyczny temat wybiegu dla żółwi (wiem, wiem, że szybkie potrafią być) wprowadza mnie w pogodny nastrój . A tak serio, to myślę, że wiele żółwi może pozazdrościć waszym zwierzakom troskliwych właścicieli. Myślę o tych, które trzymane są w pojemnikach niewiele większych od nich samych .
  9. Wybieg dla zółwi Fajnie brzmi Rozumiem, że te żółwie to wyścigowe są?
  10. Wizja bratków rozmarzyła mnie totalnie. Ten sypki śnieg ... wędrowanie po górach ... pociągnę dalej ... wygrana w totka... wysilam się tylko wtedy, gdy mam ochotę ... w pocie czoła uprawiam tylko ogródek... Nadmierny, niechciany wysiłek wyzwala we mnie czasem zołzę, niestety. Rzucę nawet prowokacyjnie, że kobietom szkodzi szczególnie, bo źle wpływa na urodę
  11. No ale, że nie zjadacie na śniadanie tych, co nie chcą się budować ... . Nie mogę się jeszcze do tej pory otrząsnąć
  12. Dziękuję Wam kobitki i nie-kobitki, że nie żałowaliście mi swoich rękawów do wypłakania się. Ja się wcale nie dziwię, że tu niejeden uzależniony... To, co napisała JoShi, czytałam kilka razy. Fakt, trzeba czasem puknąć się w czoło i przypomnieć sobie, że można się zagapić, zapędzić i wejść w koleiny, każdy w swoje, osobne.
  13. Ale mi się potegowało z cytatami rrmi robisz wrażenie, że aż palce mi się plączą, sorry.
  14. Nie, no tam, żeby ambaras, to nie... Dziękuję więc jabkowi za żart. I wogóle wszystkim, którym chciało się do tej pory postukać w klawiaturę na mój temat. Moze sie cieszy jak widzi moja radosc jak juz cos wybiore i sie ciesze? Pewnie Twoj taki sam jest . Wyluzuj dziewczyno , bo sie wykonczysz Z tą radością to wiem, że tak jest. No przecież wiem... A dekoracje takie czy inne mnie nie wykończą. Zeszło w końcu na duperele, ale chodzi mi o coś innego.
  15. Sorry jabko, no nie chwyciłam. Chodzi Ci o moje wady, tak? No to mam, jasne, ale tutaj się nie będę spowiadać. O niektórych można wywnioskować nawet z tych moich krótkich wypowiedzi. Jeżeli ktoś ma bardzo wrażliwe sensory, to wyczuje człowieka nawet w ten sposób. Ten przykład z firankami itp. może nie jest najszczęśliwszy, bo za bardzo rzucają się w oczy te firanki, a za mało końcówka, tzn. przyzwyczaję się. Może ja już po prostu doszłam do takiego punktu, że wszelkie sformułowania oznaczające poddanie się losowi i biegowi czasu drażnią mnie. Chciałam bardziej zobaczyć jak to u Was jest z postawami wobec dążeń, przeciwności, kreatywności, a nie tyle wobec wyboru np. kolorów na ściany.
  16. Chyba nie zrozumiałam Może dlatego, że to forum, na którym każdy coś wywleka, a najczęściej, to swoje sprawy? Może dlatego, że chcę uzewnętrznić co tam mnie boli, a ktoś inny podsunie może coś ciekawego, nowe spojrzenie, refleksję, radę...cenię sobie różne punkty widzenia.
  17. A przepraszam, jakie to forum? Pomyliłam się chyba, bo chciałam do ludzi, co to budują i "miażdżą" niebudujących Z tego, że nie wpadł na pomysł, że chce więcej dzieci, to się wypłaczę komu innemu, powiedzmy. Ale, że nie wpadł na pomysł, że pragnie chałupki, to gdzie jak nie tu ? Chciałabym się czuć naprostowana, ukierunkowana i powiedzieć tak: fajnie mieć jedno dziecko, bo jest bezproblemowo (tak w miarę, jak to przy dziecku moze być), kasę na studia mu się odkłada, chociaż jest mały, nie tłucze się z siostrą czy bratem, spokój jest (a to ważne), mieszkanie w miarę wygodne, w miarę urządzone, kupię sobie kieckę zamiast dywanu. Nie powiem tak, bo chyba nigdy nie będę tak czuła. Wiem, że do wszystkiego Go namówię, zachęcę i pociągnie dalej niż ja, (sprawdzone nie raz), ale męczy mnie ten brak inicjatywy. Działka kupiona, kuchnia prawie zrobiona (nawet więcej niż chciałam, bo sam stwierdził, że jak już robić, to robić), ale wiem, że na następny pomysł, to na pewno wpadnę ja. Jeszcze jeden mały przykład jak to u nas wygląda: Ja: No to które firanki/kanapę/kafle/deski/cokolwiek kupujemy? On: A które Ci się podobają? Ja: No to te. On: Bierzemy. Ja: Ale poczekaj, może tamte będą ładniejsze. On: No to bierzemy tamte. Ja: A które Ty byś chciał? On: Podobają mi się te, ale Kochanie, przeciesz wiesz, że do tych, które mi się nie podobają to się przyzwyczaję. No i tak to jest...
  18. cisza wymiana tak jakby nie wchodzi w grę. Ten egzemplarz ma swoje niezaprzeczalne zalety. A co takiego wzbudziło Twoją sympatię do mojego męża ? bo nawet nie miałam zamiaru przedstawiać go tak sympatycznie, podając właściwie najbadziej drażliwe i drastyczne wątki i słowa, jakie padły.
  19. No dobrze, powiedzmy, że to ja cierpię na syndrom żony z bajki o złotej rybce (chociaż zwłaszcza na takim forum spodziewałabym się innego werdyktu ). Powiedzmy, że mój ukochany wybiera lepszą cząstkę z życia, bo szóstym zmysłem potrafi znaleźć drogę bez wrzodów żołądka, a na tej drodze nie ma mojego wymarzonego domku z ogródkiem. W takim razie pozostaje mi frustracja. Sama nie pociągnę swoich pomysłów. Chciałabym jeszcze tylko dla pełniejszego obrazu dodać, że mój mąż nie jest z pewnością prymitywnym facetem. Zresztą nigdy o nim tak nie pomyślałam, nawet w złości. W złosci to myślałam, że leń.
  20. Powiem Ci, że to objawia się tym, że jak nie spada na głowę, to jest OK. A jak czegoś nie ma, to trzeba nauczyć się bez tego żyć a nie zawalczyć, żeby mieć. A najważniejszy jest święty spokój. Ja nawet myślę, że to jest takie dobre podejście, w jakimś sensie. Niektórzy pewnie nawet latami medytują, żeby dojść do takich efektów, takiego stanu ducha . Ale, to, co dobre dla samotnego mnicha (no innych, to chyba nawet nie ma) nie sprawdza się do końca jak się ma, za przeproszeniem, żonę. I to taką z wymaganiami, że ho, ho! No, bo i dzieci by chciała i ... domu z ogródkiem . No ja chciałam! Bardzo, bardzo. I mam podstwy twierdzić, że z wzajemnością nawet. Nie oszukał mnie. Zawsze taki był. Ale nie myślałam, że to będzie taką zadrą. Banał, prawda?
  21. Oj bratki ale pomyliłam Ci płeć. Przepraszam Cię bardzo. Kiedyś w TV widziałam taki program, w którym małżeństwa zamieniały się na jakiś czas mężami/żonami, tak na próbę. Mój, gdyby trafił na Ciebie, to nie chciałby do mnie wrócić, na bank .
  22. niktspecjalny No i jeszcze obiadki, bo dobrze i chętnie gotuje. No i zawsze dużo uwagi poświęca synkowi. Byłabym niesprawiedliwa pisząc, że to samo zło. Odpowiedziałam sobie na pytanie z tytułu wątku? Dobrze, powinnam więc może zmienić na "Jak zmobilizować oporniaka do działania, chęci, dążenia, do zmian albo ... jak polubić marazm?" bratki A ja wolę kino, teatr, sporty po szamotaniu się z tapetą. Nic-nie-robienie najlepiej smakuje po coś-robieniu przecież. Jak budujesz dom (bo pewnie tak jest), to nie myślisz sobie, jak przyjemne jest jeżdżenie po hurtowniach, załatwianie wykonawców, tylko cieszysz się, że będziesz miał dom. A wyobraź sobie, że jedziesz na budowę ale po drodze kolega chce Cię kolejny raz zabrać na tenisa/piwo czy co tam lubisz. To pojedziesz z nim? A wyobraź sobie, że ja mogę liczyć tylko na tego tenisa czy piwo
  23. No to się wyżalę nieznajomym ludziom... Ja: Sprzedajmy mieszkanie i wybudujmy dom. On: Przecież nas nie stać! Ja: Jesteśmy młodzi, zdrowi trzeba tak zadziałać, zeby nas było stać. On: Jak chcesz więcej pieniędzy, to sobie zarób. Ja: Chciałabym, żebyśmy mieli jeszcze jedno, drugie dziecko. On: Nie stać nas. W takim składzie w jakim jesteśmy to jest komplet. Nikogo mi nie brakuje. Pomyśl jaki to kłopot i wydatki. Ja: Ale jak mieliśmy mieć to pierwsze, to dopiero wydawało się trudne. A wszystko się super ułożyło. Przecież oboje pracujemy, damy radę. On: No to jak chcesz, ale nie dziewczynkę. Ja: Trzeba wyremontować kuchnię. Chociaż ściany, bo są fatalne. On: Nie w tym miesiącu. Ja: Nie przesadzaj, to nie jest wielka rzecz zerwać tapetę i położyć nową w takiej malutkiej kuchni jak nasza. Sama dam sobie radę, jak Ci się nie chce. On: Nic nie będę robił, jak na mnie krzyczysz. Itd. Itp. Zero: pomysłów, zapału, chęci, potrzeb. Ale nie ze wszystkim... Dużo pomysłów na wspólne spędzanie wolnego czasu: kino, teatr, kawiarnia, sporty różnego rodzaju. Jestem zmęczona biciem głową w mur
×
×
  • Dodaj nową pozycję...