teoretycznie można. I będę próbowała, ale najpierw musze mieć solidne argumenty i podstawę prawną. Nasi sąsiedzi to rodzina z 4 małych dzieci, co mimo ekspansywności potomstwa nam nie przeszkadza. "Sąsiedztwo" zaczęło się od 2009, kiedy sasiad rozpoczął budowę. Do 2012 przy naszym płocie i tuż obok tarasu na którym jedismy posiłki zaczęła rosnąć hałda śmieci: gruz budowlany wszelkiej maści, styropian, resztki wełny mineralnej, folie budowlane, drewno, resztki posiłków pracujących brygad, odchody zawijane w gazetę, bywało, że przeżucane przez nasz płot (jako, że TOITOI nie postawiono), latem chmary much, osy i smród. Walający się po naszym terenie styropian i folie - cierpliwie zbierałam, z gazetową zawartością włącznie. Pogadać nie było jak, bo oboje pracujemy, a sąsiad był słabo widoczny. Wreszcie przy okazji, zapytałam go co zamierza zrobić z tym nabojem i górą śmieci. Osłupiał. Był tak zdziwiony, że musiałm powtórzyć prosbę by to wreszcie uprzatnął.
Podczas sprzątania, kopara zebrała 4 kontenery śmieci. Resztę, głównie rozdrobniony do ziarna styropian rozgrabiono po terenie, a czego sie nie dało, nawieziono ziemi z innego końca działki i przysypano. Poziom Jego działki przy naszym płocie podniósł się o ok 30 cm luźnego piasku powyżej podmurówki płotu. Latem padało dość intensywnie, a sąsiad zaczął urządzać ogród i siać trawę. By woda z dachu nie przeszadzała nasionkom, do rur spustowych solidnie przymocowano rynny, zaklinowano je w gruncie, a odpływy zrobiono przy naszym płocie. Tam, gdzie nie było wystarczającego spadku, ustawiono beczkę z dziurawym dnem i zamocowano wąż ogodowy tak sprytnie, że woda przelewająca się z beczki spływała wraz ze świeżo nawiezionym piaskiem przy płocie prosto do naszego ogrodu. Po kilku ulewach nasz ogród na kilka metrów w głąb od płotu stał się bagnem ze sporą domieszką styropianu. Wszystko spłyneło z działki sąsiada do nas. Ponieważ sąsiad był nadal nieobecny, zwróciłam uwagę Jego pracownikom. Skutek- rynny zamieniono na żółte rury drenarskie, wyprowadzone pod nasz płot. Odpasowałam i dopadłam sąsiada. Grzecznie zwróciłam uwagę na niezgodność z prawem. Odpowiedź? Trudno, on robi trawnik i woda z dachu mu przeszkadza. Za 2 miesiące rury usunie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Napisałam pismo do gminy, na drugi dzień kontrola, i w 48 h woda z dachu sasiada przestała nas zalewać!!!!!!!!!!!!!
Mozolnie przywracaliśmy ogród do porządku. Sąsiad przestał się kłaniać.
W październiku 2012 sasiedzi się wprowadzili. Przed płotem nadal stał kontener budowlany z którego koty wywlekały resztki jedzenia, po ulicy walały się foliowe torby. Pal licho. Wkrótce, na skraju ogrodu, tuż przy moim płocie pjawił się pojemnik na kompost. Mieszkamy przy lesie i wyrzucanie resztek organicznych w zimie na kompost to 100% pewności, że dziki rozerwą płot i zryją cały ogród. Uprzedziłam sasiada, nie posłuchał. Oczywiście dziki zrobiły swoje, a przy okazji Jego resztki kuchenne znalazły się w moim ogrodzie. Skutek, wożenie chorego pasa do weterynarza i codzienne pilnowanie i sprzątanie rozrzuconych resztek.
Czy jest szansa na dogadanie się z sąsiadem? Bez znajomości przepisów prawa, moim zdaniem, nie.
Czy ktoś zna takie przepisy, o uciążliwym hałasie 24h/ dobę? Przecież mając dom na wsi spędza się w ogrodzie gross czasu. Jak siedzieć na tarasie w letni wieczór, gdy zamiast śpiewu ptaków czy nocnej ciszy, nad głową warczy wentylator? Pomóżcie, proszę