Witam!
Mam ogromny problem z parkietem i w związku z tym bardzo proszę o radę osób znających się na rzeczy.
Opiszę więc mój problem po kolei:
Dom postawiony w 2007 roku, podpiwniczony, tynki oraz wylewki wykonane w 2009r. Od tamtego momentu mój mąż samodzielnie wykonuje wszystkie prace wykończeniowe, obecnie jesteśmy już na finiszu, więc zdecydowaliśmy się na położenie parkietów. Ponad 3 miesiące wertowałam m.in. to forum, szukając rzetelnego parkieciarza, który solidnie wykona nasze podłogi. W lutym położono nam parkiet merbau oraz przemysłówkę sucupira, zakupione w DLH.
Okazało się, że wilgotność w naszym domu jest diabelnie niska, poniżej 20%, po trzech dniach od ułożenia parkietu zaczęły tworzyć się na nim szpary (!!!)
Za radą naszego parkieciarza zakupiliśmy nawilżacz powietrza, jest to przemysłowy nawilżacz o baaardzo dużej wydajności, na dobę pobiera nam 50 litrów wody, kosztował również niemało bo 1250zł, ale czego się nie robi aby ratować wymarzone i wyczekane parkiety
Nawilżacz spowodował wzrost wilgotności pomieszczeń do ok.38%-40% i w salonie parkiet się "poprawił", tzn. szczeliny wynoszą tam nie więcej niż 1-1,5mm.
Niestety, w jednym pomieszczeniu -hol na piętrze- szpary pozostały ogromne, obecnie są to szczeliny rzędu 3mm a nawet więcej, parkiet wygląda okropnie, ja nie mogę na niego patrzeć, nie wchodzę na górę bo płakać mi się chce, aż serce się kraje, tyle pieniędzy, tyle lat kredytów i wyrzeczeń a tu takie coś
Nasz parkieciarz zmierzył dziś drewno na piętrze, jego wilgotność wynosi średnio 4,5%...
Jestem załamana, nie wiem co dalej robić, błagam doradźcie co można w takiej sytuacji zrobić :(
Będę wdzięczna za wszystkie rady, pozdrawiam i z góry dziękuję. Monika.