Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

RBK

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    0
  • Rejestracja

RBK's Achievements

 SYMPATYK FORUM (min. 10)

SYMPATYK FORUM (min. 10) (2/9)

10

Reputacja

  1. Dziekuje bardzo za rady. Potrzebuje takich slow. Bardzo sie zmartwilam tym wszystkim. Moj syn poki co o wszystkim mi opowiada. Nie sadze ze cos moze sie dziac. Chociaz wiem ze jest mu ciezko. staram sie rozmawiac z nim ale nie naciskam. Jak chce skonczyc rozmowy - to konczymy. Chce byc dla niego oparciem. Macie racje - biore sie za niego!! Pozdrawiam
  2. Mlody czesto zostawal u dziadkow. Bardzo lubi tam jezdzic. Dlatego zostal z nimi na kilka dni. Prawdopodobnie jutro juz bedzie w domu ze mna. Staram sie byc przy nim. Wspierac go. Organizowac mu czas. Martwie sie tym ze on ostatnio bardzo lubi zostawac sam w domu. Dawniej tego nie chcial. Zawsze chodzilam z nim na rozne zajecia. Mimo ze ma 11 lat potrafi duzo. Uczy sie dwoch jezykow, bardzo dobrze plywa, jezdzi na nartach, lyzwach, gra w pilke nozna, troche siatkowke i koszykowke, jezdzi na rowerze. Zawsze spedzalam z nim godzinami na zajeciach dodatkowych (nawet byla szkola pamieci). Bo on to lubil. Teraz nie chce nic. Najchetniej siedzialby w domu - i to sam. Nie wiem czy powinnam go zmuszac do zajec nadobowiazkowych. Wiem ze nie wolno mi sie uzalac nad soba - dziekuje za tego kopa. To jest mi potrzebne!!! Musze wziasc sie w garsc - chociaz tak bardzo mi brakuje mojego meza..... Nie wiem jeszcze tylko jak to zrobic.... A moze wiem tylko jeszcze tego nie potrafie......
  3. Wlasnie. 11-latek wszystko rozumie. I jest mu bardzo zle. Maly czlowieczek np 4latek musialby to zaakceptowac. Mysle ze im starszy tym gorzej. Chociaz .... chyba zaden wiek nie jest dobry na takie rzeczy. Ja mam 35 i nie moge sobie z tym poradzic. Przyjaciol mam wielu. ale czasami juz wydaje mi sie ze nie powinnam im siedziec na karku. Kazdy ma swoje zycie. A tu ja - taka placzliwa...... Bardzo wiele dla mnie robia. Jestem im bardzo wdzieczna za wszystko. Ale czuje ze juz najwyzszy czas wziasc sie za siebie. Tylko nie potrafie jeszcze.... I zastanawiam sie jak to jeszcze dlugo potrwa. I boje sie ze sie z tego nie otrzasne....... A tak bym chciala poczuc juz spokoj
  4. Wiem ze dziecko najwazniejsze. zawsze mialam z nim bardzo dobry kontakt. Wchodzi w wiek nastolatka - skonczyl 11 lat. Wiele godzin z nim rozmawiam. Chociaz czesto on nie chce rozmawiac o sytuacji, o tacie. Staram sie aby czul sie bezpieczny. Ciagle mu mowie ze go kochamy. Chociaz jak czasami widze jak tatus to wszystko traktuje - mam ochote wykrzyczec wszystko!!! Ale wiem ze to dla dziecka nie jest dobre. Wiec robie dobra mine do zlej gry. Widze jak on bardzo cierpi. Dzisiaj jestem sama. Dziecko zostalo na kilka dni u dziadkow. Siedze sama w domu i zastanawiam sie dlaczego tak sie stalo...... Jak mam dalej zyc.... Nie jest to latwe. Wrecz przeciwnie - jest bardzo trudne. Ciagle wracam do przeszlosci chociaz wiem ze to nie ma sensu. Ale bylam taka szczesliwa......
  5. Co do wyjazdu... myslalam o tym. On bardzo by chcial zebysmy wyjechali.... Mial by nas z glowy. Ale jakos jeszcze nie czuje ze powinnam jechac. Oprocz tego nie bardzo mam gdzie.... Miotam sie bardzo. I czuje ze najgorsze jeszcze przede mna - rozwod, a potem ogladanie ich razem....... Nie przezyje tego. Wszyscy uwazaja ze dam rade, ze jestem silna. Ale to bzdury!!! Jestem bardzo slaba, jak male dziecko. Bezbronna i bardzo skrzywdzona. Wszyscy uwazaja ze to minie..... A ja jakos czuje ze juz zawsze bede nieszczesliwa, ze sobie z tym nie poradze. Nie wiem jak bedzie
  6. Co do tego czy wroci - jestem pewna ze nie. On teraz zyje uczciwie - tak mowi. Nie musi przed nikim udawac, nie musi sie kryc. Jego mama i tata wiedza ze kocha kogos innego. Twierdzi ze sie z nia nie spotyka, ale to klamstwo. Uwaza ze ona jest miloscia jego zycia. I czeka kiedy w koncu bedzie mogl to obwiescic swiatu........ Ja sie miotam. tak bardzo bym chciala zapomniec, przestac kochac...... ale nie porafie. O ile latwiej by mi bylo!!! A tak - cierpie tak bardzo. Minely dopiero 2 miesiace bez niego, i tak mi zle. A co to bedzie dalej. Probuje roznych rzeczy.... ale nie znajduje spokoju.... niestety..... I boje sie... czy to nastapi????
  7. Moi drodzy, Nie wiem czy ktos jeszcze tu zaglada. Dziekuje za wszystkie rady. Jezeli chodzi o mnie..... Od dwoch miesiecy jestem sama. Z dzieckiem. swieta tez spedzilismy bez meza. W koncu postanowil sie od nas wyniesc. Jest mi bardzo ciezko. Kazdy twierdzi ze czas goi rany. A u mnie z dnia na dzien jest gorzej. Czy w koncu poczuje spokoj?? Czy jeszcze kiedys bede szczesliwa?? Pozdrawiam wszystkich rbk
  8. Nasza milosc byla obromna. Biorac slub - nie wdzielismy swiata poza soba... Potem dziecko, praca, zycie. Nie pielegnowalismy tego co mielismy i zaczelismy sie oddalac od siebie..... On mial wiele pokus. Kobiety wprost proponowaly mu zwiazki, itd.... Byl jednak wierny. Wiedzialam o wszystkim. Az tu nagle pojawil sie aniol... W momence kiedy nasz zwiazek pewnie nie byl taki silny jak dawniej....... I zakochal sie.... Zaczely sie klamstwa, uniki...... Nie chce niestety isc do psychologa powiedzial ze nie ufa takim ludziom i ze nie ma zamiaru opowiadac o sobie nikomu....... Dodatkowo ... nie chce isc do spowiedzi. Dodam - jestesmy wierzacy. Chodzimy do kosciola. Zawsze w swieta przystepowalismy do sakramentow. Powiedzial ze nie ufa ksiezom.... dawniej nie mial takiego podejscia..... Co nas laczy oprocz dziecka - trudno odpowiedziec na to pytanie.... Ja kocham go bardzo. Chce ratowac malzenstwo, rodzine...... On ????? Co do mojego stanu - sa dni kiedy odwoze dziecko do szkoly wracam do domu zamykam zaluzje i w ciemnosci leze w bezruchu. Gdybym nie miala dziecka - pewnie wogole nie wstawalabym z lozka..... Zazywalam leki - ale odstawilam. Chcialabym wiedziec co dalej. Gdyby wtedy, kiedy wypowiedzial te straszne slowa odszedl.... (juz minely 4 miesiace), moze pisalabym ze jest mi ciezko ale wiedzialabym na czym stoje........ Ze jestem sama, ze musz sobie radzic. A tak - niby nie jestem sama, ale tak naprawde - jestem...... Ciagle zyje nadzieja ze bedzie lepiej...... Ale czy bedzie.............
  9. Co do kubla zimnej wody..... wylal sie na moja glowe w dniu moich imienin. Myslalam ze to problemy ktore potrafimy rozwiklac... Bo do tej pory wszystko udawalo nam sie rozwiazac..... Ja do tamtej chwili bylam bardzo szczesliwa. Nawet gdy byl jakis konflikt i rozmawialismy, moj maz szybko zamykal temat. A kiedy chcialam wrocic aby sprawdzic czy wszystko zostalo wyjasnione - on zarzucal mi ze roztrzasam sprawy zamkniete. Wprawdzie wiedzialam od razu ze to cos powaznego - jezeli slyszczy sie od najblizszej osoby - juz Cie nie kocham, nie chce z Toba zyc, nie zalezy mi na domu i dziecku - trudno uznac ze to tylko nieporozumienie. Jednak myslalam ze to sprawa miedzy nami.... Dopiero po kilku tygodniach okazalo sie ze jest jeszcze ktos.... Ze sprawa nie dotyczy tylko naszej rodziny....... Przy okazji - ten aniol jest mezatka. Szkoda tylko ze nie ma dziecka. Bo mysle ze tylko matka rozumie jak cierpi dziecko w takiej sytuacji......
  10. Co do dziecka... Bardzo duzo z nim rozmawiam... Tlumaczylam mu, ze ze dorosli czasami miewaja klopoty. I ze my wlasnie mamy klopotu. Ale ze rozmawiamy i probujemy rozwiazac je. I mowie mu zawsze, codziennie, ze mimo wszystko rodzice kochaja go najbardziej na swiecie. Kiedy bylo bardzo zle powiedzialam dziecku ze czasami dorosli nie moga sie dogadac i przestaja ze soba mieszkac... Ale to nie znaczy ze nie kochaja dziecka. Dziecko jest zawsze dla rodzicow najwazniejsze na swiecie. Nawet jesli nie mieszkaja razem. Syn powiedzial mi na to ze jak nie bedziemy mieszkac wszyscy razem to on chce mieszkac ze mna..... Syn wie ze bardzo go kochamy. Ja powtarzam mu to kilka razy dziennie. Nawet gdy go strofuje i pouczam a on sie na mnie zlosci, mowie mu ze chce go wychowac i ze kocham go. Tlumacze mu, ze pouczam go, bo wydaje mi sie ze tak lepiej. Zawsze tez mu powtarzam ze rodzice maja za zadanie wychowac dziecko. Ale tez przyznaje sie do bledu - jesli nie mam racji...... Moj maz do niedawna nie chcial mowic o dziecku. Gdy w rozmowie probowalam mu uswiadomic ze rodzina to nie tylko jego zona to tez dziecko (chociaz unikalam tego bo nigdy nie pozwole sobie zeby dziecko bylo karta przetargowa) mowil zebym dziecko nie mieszala w ta sytuacje, ze to sie rozgrywa tylko miedzy nami, ze stosuje chwyty ponizej pasa....... Dopiero kiedy zauwazyl ze dziecko stalo sie placzliwe (staram sie unikac wszelkich stresujacych sytuacji w domu, ale dziecko tez czuje ze nie jest jak dawniej) doszlo do niego (chyba) ze sprawa nie rozgrywa sie tylko miedzy nami, niestety..... Tak na prawde to moj maz zaproponowal w pewnym momencie zebysmy byli przyjacolmi. Ze mozemy mieszkac razem, razem wychowywac dziecko. Tyle. Ja absolutnie sie nie zgodzilam. Nie pozwole na to zebysmy zyli kolo siebie. Razem albo osobno. Bo wg mnie nie da sie tak..... Juz teraz potykam sie o ta kobiete... a co gdybym dala przyzwolenie. Czekam.....
  11. Moi drodzy To nie jest tak. Zarabialismy zawsze razem. To ze ja troche wiecej (powtarzam troche) nie oznacza ze to ja utrzymywalam rodzine. Zawsze konto mielismy wspolne i wszystko szlo do jednego worka. I nikt nikomu nigdy nic nie wypominal kto wiecej a kto mniej. Kto potrzebowal - wydawal. Tylko ze do tej pory wydawalismy na nasze zycie.... Od wrzesnia - z naszych pieniedzy on wydawal dodatkowo na zycie kogos z poza naszej rodziny.... na nia..... Prezenty, spotkania.... Forsa nigdy nie miala dla nas znaczenia.... Co do mojej pracy - byla moim hobby - co nie oznacza ze spedzalam w niej cale dnie. Praca i hobby w jednym. Moj maz oprocz pracy mial swoje hobby - i wierzcie mi jego praca + hobby zajmowala mu znacznie wiecej czasu niz mi. To nie jest usprawiedliwienie.... wiem. Nie wiem czy jestem typowka.... on dla mnie byl najwazniejszyl... robilam wiele rzeczy dla niego. Zreszta tak jak i on dla mnie...... Tylko do tej pory nigdy nie zarzucal ze czuje sie jak mebel. Dopiero kiedy poznal ja..... aniola - jak mowi, kobiete z wieloma zainteresowaniami, dobra, skromna....... poczul ze jest meblem w domu. Zaczal wygadywac mi rzeczy o ktorych nigdy nie wspominal...... I sa rzeczy z ktorymi sie zgodze... ale tez wiele jest takich ktore sa absurdalne....... Jestem jednak w stanie zmienic wiekszosc z tych rzeczy.... Zrezygnowac z niektorych....... Tylko ze on juz tego nie chce........ TERAZ..... Gdybym o wielu rzeczach wiedziala wczesniej...... Tylko pytanie... czy on o tym wiedzial..... czy to nie tak ze teraz szuka czegos..... A teraz..... Najgorsze jest takie zawieszenie... I klamstwa.... Tego nie znosze. Wole najgorsza prawde....... ktorej nie dostaje. Wciaz w domu potykam sie o ta kobiete... a to jakis liscik... a to jakis rachunek.... I to mnie wykancza. Bo tak naprawde to mysle ze on juz zdecydowal, tylko nie ma odwagi powiedziec ze koniec. A ja czekam na ostateczna decyzje. Nie chce zeby kiedys powiedzial ze to moja decyzja byla. Ze on sie wahal, chcial naprawiiac,..... a ja to zepsulam.... Tylko ile to jeszcze potrwa......
  12. Moi drodzy, Dziekuje bardzo za dyskusje. Nawet nie sadzialam ze bedzie tyle glosow.... Jestem winna Wam pewnych wyjasnien. Moj maz byl facetem z "wyginionego gatunku". Dobry, opiekunczy, romantyk..... Mielismy wiele dobrych chwil... Byly tez i gorsze... jak w zyciu..... Ale zawsze sadzilam ze bedziemy razem...... Niestety, chyba w chwili slabosci znalazl sie nie tam gdzie powinien.... I sie stalo. Ja winie siebie tym wszystkim. Bo mysle ze nie dbalam o ta wielka milosc ktora mielismy.... Zreszta on to ciagle powtarza, ze bylam dla niego nieczula, oschla, ze go nie docenialam, ze czul sie w domu jak niechciany mebel..... Mysle ze gdybym bardziej o niego dbala..... Ja, znajac siebie, jeszcze pol roku temu, gdyby mi ktos powiedzial o takiej sytuacji - wiedzialabym jak postapie. Spakuje go, wyrzuce z domu, zaczne zyc od nowa...... TAk jak wiekszosc z Was radzi...... Zawsze bowiem wiedzialam jak zyc, co robic, jakie sa moje priorytety...... Ale nigdy nie wiesz jak zachowasz sie w sytuacji ktora Cie jeszcze nie spotkala. Ja w dniu imienin (wrocilam po 2 dniach nieobecnosci, nie bylo imprezy) kiedy uslyszalam takie slowa..... tak bardzo sie przestraszylam..... Nikt nie poznalby mnie wtedy... energiczna, silna kobieta zamienila sie w przestraszone zwierzatko. Co sie wtedy stalo - nie wiem. Wiem ze zaczelo sie to wszystko w wakacje. Moze w przeddzien moich imienin cos sie miedzy nimi wydarzylo, padly jakies deklaracje i on czul sie winny......... nie wiem Od tego czasu zaczelismy rozmawiac... wlasciwie to ja zwykle prowadze monolog... on nie chce rozmawiac..... Podobno katuje go rozmowami...... Okazalo sie ze on mial juz takie chwile, ze nie podobalo mu sie niektore rzeczy w naszym domu, tylko nigdy nie potrafil tego powiedziec, bo.... i tu uwaga... zalezalo mu na mnie i bal sie ze go zostawie........ Wiec nic nie mowil.... A teraz mu nie zalezy wiec mowi...... Powiedzial mi ze ja zajmowalam sie tylko praca - dodam ze do tej pory praca byla moim hobby. Uwielbialam ja..... Powiedzial ze ja wlasciwie nie mam zadnych zainteresowan - nie to co ona.......To bardzo smutne..... Pojawily sie pytania na ktore chcialabym odpowiedziec..... o stan finansowy... jezeli o to chodzi... dam sobie rade sama. Zarabiam na tyle ze poradze sobie. Tak na marginesie - powiedzialam mu ze nie chce od niego ani zlotowki.... Ze jezeli odejdzie to nie wezme od niego nic. On na to ze bedzie wtedy placil na dziecko. Tylko ze ja nie wezme tych pieniedzy, jego pieniedzy..... Zawsze zarabialam wiecej.... Co do jego okreslenia.... Powiedzial ze chce ze mna zyc, wlasciwie z dzieckiem, ze jego szczesciem jest dziecko. Tylko ze musi sie odbudowac, zebym dala mu troche czasu. Sam nie wie ile.... Poprosilam wiec go ze jezeli tak to OK, tylko musi w tym czasie kiedy sie zastanawia zerwac z nia kontakty. GG, spotkania.... Zgodzil sie. Tylko ze nie dotrzymal slowa. Wiem, ze sie z nia spotyka, pisze na gg.... wiem o tym...... Cisza1 pisze, ze dalsze czekanie po 4 miesiacach to strata czasu. trzeba dzialac zdecydowanie i efektywnie. Tylko co to oznacza?????? Ja probowalam juz prosba: prosilam zeby sie zastanowil gdzie jego szczescie jest, spokojnymi rozmowami. To nie dawalo rezultatu.... Dawalam ultimatum - ona badz rodzina. Powiedzial w pierwszej chwili przyjazn - bo tak to nazywa... ale gdy zaczelam go pakowac... wycofal sie. I po takich awanturach jest 2-3 dni spokoju - on sie stara. A potem znowu obecny w domu tylko fizycznie...... Jezeli chodzi o dziecko... To wspanialy chlopiec.... Bylismy tak blisko z soba.... Mowil mi o wszystkim.... A teraz to wszystko dziala na niego zle.... Atmosfera w domu.... On bardzo teski za tata, bo czuje ze cos jest zlego. Nie potrafie mu zastapic ojca...... Co powinnam zrobic... Jak zyc...... Jest to dla mnie bardzo ciezkie.......
  13. Moje zycie bylo bardzo szczesliwe. Rodzina, maz, dziecko, praca..... Az do dnia moich imienin, kiedy to moj maz oswiadczyl ze mnie juz nie kocha, ze nie chce ze mna byc, ze byl taki nieszczesliwy przez cale 11 lat malzenstwa. Swiat runal mi na glowe..... Dlaczego, co sie stalo - pytalam zarowno siebie jak i jego?????? Kiedy bralismy slub - swiata poza soba nie widzielismy...... Potem dziecko, praca, kariera..... I odsunelismy sie od siebie..... Myslalam ze to jakis kryzys..... Okazalo sie wkrotce ze jest osoba trzecia. Ze jest kobieta ktora - jak on mowi - wspiera go i pomaga w ciezkich chwilach....... Dzwoni do niej po kilka razy dziennie, wysyla sms, spotyka sie..... Ja popadlam w ciezki stan depresyjny. Nie mam sily pracowac, jesc, spac. Odsunelam sie od syna.... Czekam tylko na to kiedy on - moj maz- sie okresli. Poki co mieszka z nami i mowi ze chce byc z nami - rownoczesnie wysylajac 10 sms do niej. Ja probowalam juz wszystkiego - prosby, grozby. Nic nie daje zadna z metod.... Nie wiem co robic.... Wciaz sa klamstwa..... oszustwa. On wciaz powtarza ze nic nie robi zlego..... Czyli - jak sie mam domyslic- ze mnie nie zdradza fizycznie. Byc moze...... Tylko ze psychicznie juz dawno mnie zdradzil. Juz dawno ode mnie odszedl. W domu jest tylko cialem........ Niby wiem co mam robic.... wszyscy powtarzaja - czekac..... Tylko jak dlugo?? CZy wczesniej sie nie wykoncze??? Siebie i swoje dziecko. Syn stal sie placzliwy, nieufny..... Wchodzi w okres buntu (10 lat). I w takim czasie tatus zafundowal mu atrakcje..... Czasami chcialabym zeby juz nas zostawil. Wiedzielibysmy na czym stoimy.... i co powinnismy robic. A tak to jestesmy w zawieszeniu. Codziennie sie zastanawiem czy wroci do domu, jaki bedzie mial humor, czy spotkal sie z nia..... Ale w glebi serca - tak bardzo chce zebysmy uratowali to nasze malzenstwo. Boje sie ze niewiele da sie zrobic. W desperacji zaczelam wchodzic na rozne strony internetowe.... i przekonalam sie ze takich osob jak ja jest mnostwo.... ze schematy zachowan sa takie same..... nie wiadomo tylko jakie jest rozwiazanie tego wszystkiego. Wiem ze on sie zakochal. I nie chce zrezygnowac z tego..... Z drugiej strony boi sie nas zostawic - bo jest odpowiedzialny..... I to trwa juz 4 miesiace. Jak dlugo jeszcze??
×
×
  • Dodaj nową pozycję...