Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

ozaistek

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    8
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez ozaistek

  1. Witam brać ogrodniczą! W kontekście zastępowania trawnika roślinami okrywowymi powstają jednak dwa spore problemy : 1. przez niemal pół roku (zimą) nie-iglaki wyglądają marnie - buro i brzydko, zaś skoszona jesienią trawa nawet spod topniejącego śniegu wyziera zieloniutka (niekoszona jest taka płowa jakaś ) 2. powyższy problem rozwiązują płożące iglaki (atrakcyjne jesienną pluchą i pod śnieżną pierzynką), ALE część właścicieli ogrodów jest szczęśliwymi posiadaczami psów (ja jestem) i tu pojawia się problem czworonoga puszczającego się pędem przez wypielęgnowaną rabatę iglakową - i mamy krajobraz po bitwie (u mnie tak wygląda zastępowanie trawnika bylinami - takimi babcinymi, krzewami itd.). A przecież nie zamknę biednej psiny w kojcu! Te piękne zdjęcia zamieszczone przez nieocenioną Elfir to jednak z nieco cieplejszych i mniej "dynamicznych" rejonów.... Proszę zatem o pomysły!
  2. nie rozumiem czegoś - piszesz, że całe lato i dodatkowo weekendy spędzacie na działce. Po zamieszkaniu w domu też będziecie go "porzucać" i jechać na działkę?! Bo jeśli nie, to po pracach ogrodniczych woda ogrzana solarami jak najbardziej się przyda
  3. Acha, temperatura w domu nieprzesadna - od 7 do 11 st.. Pozdrawiam wszystkich wykańczających (i wykończonych) różne życiowe projekty
  4. Kładliśmy tynki wewnętrzne cem.-wap. na BK w I poł. grudnia 2007. Po 3 dniach od zakończenia robót (które, co prawda, trwały dwa tygodnie - więc stopniowo tynki podsychały) położyliśmy wełnę bez folii paroizolac. Wietrzenie, palenie kominkiem - początkowo wełna wilgotna na powierzchni od strony dachówki (codziennie sprawdzałam!). Po kilku dniach sucha i tak już zostało. Na dachu membrana wysokoparoprzepuszczalna i dachówka cementowa. Czyli tynkować a potem wietrzyć i ogrzewać (czymkolwiek - no, nie starymi oponami!)
  5. georgia, nie poddawaj się! Dacie radę. My zaczęliśmy budowę pod koniec kwietnia 2007 (dopiero wtedy pozwolenie:(). Dopadły nas więc gigantyczne podwyżki cen mat. bud. (BK600, gr.24 po 13,80zł/szt..), murarz sfuszerował (dodatkowe koszty poprawek), sami musimy ciągnąć wodę. Do tej pory wydaliśmy 246 tys. (w tym 7 tys. media - a to nie koniec w tym temacie!), stan : 156 m2 (poddasze użytkowe, dach dwuspadowy BRAAS, lukarna, balkon, wykusz - "dom w szafranie" z archonu), zadaszony, okna (drewniane na zamówienie), drzwi zewn. instalacje i tynki cem.wap. na parterze, ocieplenie poddasza, elewacja prawie gotowa (kończą strukturę), taras wylany. Co lepsze - poprzedni dom budowaliśmy mając ok. 60% finansowania i też daliśmy radę! Po prostu budowa bardzo mobilizuje - do większych oszczędności, racjonalizacji życia codziennego, a jaka motywacja w pracy ! Pozdrawiam i życzę tak marzeń, jak i ich spełniania.
  6. sprawdzałam wszędzie, gdzie się da. To na moich lipkach wygląda tak : liść pokryty maleńkimi czarnymi jednolitymi plamkami na zielonym tle (etap pierwszy), potem plamki się zagęszczają, liść brązowieje i usycha. Przy tym ogonek lisciowy sztywny normalny, nie więdnie, pąki lisciowe (te co rozwiną się w przyszłym roku) wyglądają normalnie. Czy to jest to samo, co atakuje wrocławskie lipy?! One mają tak samo wyglądające liście, tylko że do tego na pniach drobne czerwonawe narośla (wypustki takie, jak koniec palca). I skoro są wycinane - to nie ma na to lekarstwa? Chylę czoła przed forumowymi mędrcami i o radę proszę!
  7. Dobrzy a uczeni ludzie - poratujcie! Przesadzone w tym roku lipy (1 szerokolistna i 2 drobnolistne) chorują : liście, które ładnie się rozwinęły, pokryte są brązowymi kropkami, z czasem powiększającymi się i zasychającymi. Liście stopniowo całkowicie brązowieją, zasychają i opadają. Nowe pąki liściowe uformowały się prawidłowo ale - we Wrocławiu widziałam identyczne objawy na liściach kilkunastoletnich lip, które poszły pod topór!! Na ich pniach zauważyłam czerwonawe niewielkie narośla - znaczy grzyb?! Ścięto je - czyli nie ma ratunku dla moich lipek? Przesadziłam je jako siewki starych potężnych lip z ogrodu przyjaciół. Kto coś wie o chorobach lip?
  8. W lipcu 2000 roku zaczęliśmy użytkować naszą oczyszczalnię, mogę więc powiedzieć z doświadczenia, jak sprawdza się takie rozwiązanie: - zbiornik 2 tys. l (trochę przewymiarowany, ale wtedy nie było mniejszych) - pięć nitek drenażu rozsączającego (bo glina - na piasku gliniastym wystarczą 3) - piecioosobowa rodzina (w tym trójka dzieci, na które idzie więcej wody) Wystarczy prawidłowo użytkować, tj. : co miesiąc dawkować bakterie dowolnego producenta, raz na 1,5-2 lata wybierać prawie do dna (na samym dnie musi zostać nieco "zaczynu" dla ciągłości rozkładu bakteryjnego), podczas wybierania zawartości zbiornika przepłukiwać drenaż strumieniem wody (wężem ogrod.) Korzyści : koszt zwraca się po paru latach, NIE śMIERDZI!! - co wielokrotnie sprawdzałam wąchając wywiewny komin wentylacyjny oczyszczalni. Przy szambie podczas wybierania (co najmniej 12 razy w roku!) śmierdzi obrzydliwie i dość długo, a koszty ostatnio wzrosły. Acha, na drenażu mam posadzone krzewy (forsycje, róże tawuły i in.) i rośnie soczystozielona (nawet w czasie suszy) trawa. W odl. kilku metrów - drzewa. Pozdrawiam i życzę podjęcia ekologicznej decyzji
×
×
  • Dodaj nową pozycję...