Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

plootto

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    145
  • Rejestracja

plootto's Achievements

FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100)

FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100) (3/9)

10

Reputacja

  1. ale się zmieniło na tym forum... byłem jednym z pierwszych wpisujących się, a teraz tylu narratorów Powiem Wam wszystkim jedno - nie żałujcie wyboru tego projektu. Mieszkam w domu od czerwca ub. roku i stwierdzam, że naprawdę jest funkcjonalny. Czasami tylko myślę, że aż za dużo tego miejsca Pokój nad garażem (dwa stanowiska) do dzisiaj nie wykończony... ale nic to, kiedyś go skończę. Narazie walczymy z inwestycjami w działkę. Ktoś się tu podpytywał o koszt ogrzewania. Ja mam poroterm 25 + 15 cm styropian. Z racji tego, że mieszkam w pewnej głuszy, to gaz nie wchodził(ziemny) w rachubę (500 metrów do pierwszej rury). Gaz ciekły też dość drogo. Dlatego też grzejemy się prądem (generalnie II strefa - koszt 1 kWh to 19,5 grosza netto... każdy może sobie przeliczyć ile to kosztuje, a nie ponosiłem kosztów instalacji gazowej... niepotrzebnie tylko komin pod piec budowałem Co do kosztów pierwszej zimy to zużyłem około 12 kubików drewna... ale zaznaczam, że nie było niestetty sezonowane... W tym roku już częściowo mam więc przewiduję zejście do 10 m 3.... A co do opłat za prąd to od 12 grudnia (wtedy założyłem licznik dwustrefowy) do 22 marca (wtedy mniej więcej przestaliśmy grzać) to ok. 1200 zł. W tym jest oczywiście jeszcze noce oświetlenie, praca kilku urządzeń (pompy, zmywarka, pralka, czasami nocą chodzi komuputer lub pali się małe światło na korytarzu - w domu są małe dzieci). Nie są więc to koszty porażające... Obecnie (latem) ciepłą wodę mam z ogrzewania prądem. Mój ostatni rachunek za okres 3 lipca - 3 września to 456 zł. Z czego na drugą strefę przypada ok. 160 zł... Ale nie można tego traktować jako tylko i wyłącznie kosztu grzania... (vide uwaga powyżej). Zastanawiałem się, czy nie zainstalować solaró, ale uwzględniajac, że jest to minium wydatek 8-9 tys zł (minus 2 tys dotacji) to i tak przy dobrych wiatrach inwestycja 6 tys zł zwróci się za kilkanasię lat jak nie więcej...
  2. Po półrocznej przerwie postanawiam kontynuować naszą historię. Choś zasadnicza część budowy już za nami, to ciągle weryfikujemy działania instalacji a także wygodę i mankamenty użytkowania naszego domu. Wiele rzeczy nas zaskakiwało... ale postaram się o tym po kolei opowiedzieć. Dziś chcę parę słów o elektryczności. Do elektryczności nie przykładaliśmy zbytniej wagi. Ot w ciągu praktycznie 15 minut rozrysowałem punkty oświetleniowe, pstryczki itd i było gotowe. Teraz jak odwiedzam naszych znajomych i widzę, że w jednym pomieszczeniu potrafią mieć tyle punktów oświetleniowych co my na całym piętrze to się czasami zastanawiam, czy dobrze zrobiliśmy projektując skromne punty oświetleniowe. Ale z drugiej strony nie mam ciemno... Co lepsze to do dzisiaj jeszcze nie wszystkie lampy są powieszone. A nawet nie są wybrane. W salnie nie ma jednej lampy i cały czas nie mamy oświetlenia schodów. Prowizorycznie wisi jedna żarówka... ale szukamy, szukamy i nie możemy znaleźć takich punktowych świateł jak nam się podobają (choć ostatnio skłaniamy się coraz bardziej ku ledom). Na zewnątrz domu też nie jesteśmy bogaci w zbyt wiele lamp...No cóż, mam nadzieję, że z czasem to się wszystko jakoś porobi. Z elektrycznością mamy dwa problemy - pierwszy to taki, że jesteśmy sami na końcu wielkiej linii przesyłowej. To powoduje, że mamy czasami skoki napięcia. I niestety często przepalają nam się żarówki. Np. ta w lampie na ganku tak średnio raz na 2 miesiące. Jak zainstalowałem energooszczędną na tarasie, to też ją diabli wzięli...no i teraz szkoda mi kasy na takie żarówki. Jak może zamieszka więcej ludzi to wówczas o takie się pokuszę. Problem drugi jest związany z przydziałem mocy. Ponieważ mamy piec eklektryczny to aby normalnie funkcjonować musimy mieć zwiększoną moc. Ale oczywiście za to trzeba zapłacić - jednorazowo i miesięcznie. A my nie mamy na to za bardzo kasy. Efekt jest taki, że jeśli chodzi piec to w tym samym czasie nie można używać czajnika lub innych "mocnych" sprzetów elektrycznych ponieważ wywala nam korki. Na co dzień nie jest to kłopotliwe, bo wiem piec chodzi w dni powszednie 13-15 i w nocy między 3 a 6. Czyl nie koliduje z normalnym życiem, ale gorzej jest jak gdzieś wyjedziemy. Jak temperatura wody w buforze nam spadnie i piec ma dużą apmlitudę do podniesienia, czyli np jest duża różnica między temp wody podgrzewanej a dostarczanej, więcej niż 20 stopni, to wówczas wywala korki. I jak nas nie ma w domu - wyjazd na weekend, to niestety chata stoi nieogrzewana - efekt ostatnio 13 stopni w salonie... ale o tym więcej w części poświęconej ogrzewaniu. Generalnie mamy taryfę dwustrefową... Piec chodzi w tej drugiej strefie. Za styczeń ofgrzewanie piecem wyszło mi 350 zł, a prąd na gotowanie i oświetlenie około 250 zł. Czyli i tak dosyć dużo. Chociaż poprzednie rachunki - gdy byliśmy na taryfie budowlanej + nieumiejętne zarządzanie praca pieca to były kwoty 800 zł miesięcznie. Mieliśmy poleconego elektryka. Ale dobrze, że nie ufałem jemu do końca i sam obcykałem całą instalację elektryczną. Mimo moich próśb i umowy, że otrzymam dokumentację fotograficzną + rozrysowany plan elektryki, do dzisiaj nic takiego nie mam. Ale na szczęście mam swoje zdjęcia... Choś w sumie w jednym miejscu zastanawiam się do czego są te kable.. i ni kukułki nie mogę sobi przypomnieć... Tak więc polecamy wszystkim zrobienie dokumentacji zdjęciowej na własną rękę - polecam opisanie od razu każdego zdjęcia bo później szybko się zapomina - szczególnie po położeniu tynków. A poza tym cała instalacja działa sprawnie i zgodnie z oczekiwaniami... Więc chyba im prostsze tym lepsze... no i przede wszystkim tańsze...
  3. Jesteśmy już 3 tygodnie po przeprowadzce no i zaczęły wychodzić takie fundamentalne problemy związane z życiem na wsi... Kiedyś myślałem, że problematyczne będzie co innego, ale to pikusie przy tym wszystkim. Problemem jest WODA, a raczej jej brak. Niestety mamy własne ujęcie wody - studnia kopana. W związku z tym, że mamy suszę, to poziom wody opadł w studni bardzo bardzo nisko. Wydaje mi się, że kolejny tydzień to coraz gorzej.Początkowo było tak, że nasz hydrofor wyciągał wodę ze studni tak nisko, że aż kosz ssący znalazł się ponad powierzchnią wody. W ten sposób hydrofor się zapowietrzał i później trzeba było walczyć o jego odpowietrzenie. Koszmar, choć w sumie nabrałem wprawy... Aby uniknąć takich historii zamontowaliśmy sobie w studni pływak. Jak woda opadnie zbyt nisko to pływak odłączy dopływ prądu do hydrofora, jak się woda podniesie, to pływak prąd podłączy... Początki były ładne, pływak jak zbytnio lustro wody opadło odłączał prąd, ale niestety nie chciał załączyć. Woda nie podnosiła się tak wysoko. Amplituda wahań lustra wody to około 20 cm... No koszmar. Nie można podlać czegoś co umownie nazywamy trawnikiem. Jak raz umyłem samochód ok. 18.00, to nie było już wody do wykąpania dzieci... Jak dzieci wykąpiemy o 19.00 - 20.00 to sami możemy iść brać prysznic - i to oszczędny - około 22.00. Koszmar na maksa... A tej wody wydaje się coraz mniej... Dziś znowu schodziłem do studni. Wstawiam drabinę i schodzę, aby poprawiać ustawienie pływaka. Ostatnio jak poprawiałem to źle wycyrkulowałem. Pływak załączał prąd po podniesieniu lustra wody, ale znowu był za nisko i nie wyłączał dopływu i hydrofor się zapowietrzał. Teraz poprawiłem, że nie ma zapowietrzania, ale znowu chyba nie włączy się automatycznie. Jutro znowu muszę wejść do studni i znowu spróbować dokładniej ustawić ten pływak. A najgorsze, że każde wejście do studni to skażenie wody i trzeba ją chlorować. Choć i to mało daje. Ostatnio dwa razy robiliśmy badanie wody, to niestety nie wychodziła to końca czysta. Nie używamy jej do picia czy do gotowania, ale i tak nie wiadomo, czy dzieci nie dostaną jakiejś wysypki... Same problemy z tą wodą... Będziemy chcieli zawołać studniarzy, którzy nam ją kopali, aby wkopali jeszcze ze dwa mniejsze kręgi. W ten sposób studnię pogłębię, obniżę kosz ssący i mam nadzieję, że będę miał większą dostępność tej wody... Jeden mały problem a ile się rozpisałem. Ale to nie wszystko. Drugi mój problem to źle wyprowadzone odpowietrzenie kanalizy. Tak mi to zrobił instalator, że odpowietrzenie wychodzi pod kominem wentylacyjnym i wszystkie "zapachy" wpadają do kotłowni i garażu - masakra. Ale to wkrótce da się naprawić. Ściągam ich i przeniosą odpowietrzenie na drugą stronę dachu. Mam jeszcze problem z kotłem elektrycznym. Coś z nim jest źle. Po wyłaczeniu go wywala wewnętrze korki... Serwis już był i nie stwierdził żadnej usterki - muszę ich ponownie ściągnąć. Ostatnio próbując rozruszać kominek rozwaliłem sterownik. I teraz jak nagrzeję w kominku to ciepła woda wcale nie idzie na bufor, tylko niestety spada do kanalizacji. Same straty.... Ale mam nadzieję, że w najbliższym tygodniu to naprawimy.... Oj marudzę ciągle... ale są też pozytywy: - ciche wieczory - biegające zwierzątka - własnoręcznie robiona szafa w garderobie - przywieziona dziś kuchnia - radość z kolejnej zamontowanej lampy (tego jest masakrycznie dużo) - grill na tarasie a przede wszystkim satysfakcja, że osiągnęliśmy to po rocznej walce z przeciwnościami losu. W nagrodę w sierpniu jedziemy do Czech do czterogwiazdkowego hotelu z największym aquaparkiem i lunaparkiem dla dzieci... A co... zajechany Inwestor
  4. Jesteśmy już po przeprowadzce - po prawie roku od wbicia pierwszej łopaty w ziemię, nasz domek był gotowy (prawie) na przyjęcie naszej gromadki. 8 czerwca 2007 rozpoczęła się budowa. 27 czerwca 2008 wprowadziliśmy się. Co prawda dom ma parę mankamentów: - salon nie jest wyszlifowany i wymalowany - klatka schodowa pomalowana tylko 1 raz - należy wyszlifować i pomalowac przedsionek - nie jest zupełnie wykończona kotłownia, garaż, pokój nad garażem - brakuje kilku wewnętrznych parapetów - coś nam szwankuje jeszcze kocioł - nie ma drzwi wewnętrznych - schody będą dopiero pod koniec tego tygodnia - kuchnia pewnie dopiero za 2 tygodnie ale i tak jest bardzo fajnie. Cisza, spokój. Rano widać sarny, zające, stałym gościem jest bocian na sąsiedniej działce. Wieczorem widzimy żurawie tuptające naprzeciwko naszej działki. Ale nie było łatwo to osiągnąc... i to do ostatniej chwili. Przeprowadzka miała być w piątek. W środę wieczorem zachciało mi się jeszcze podlać trawnik. Włączyłem podlewaczkę i poszedłem sobie kosić trawkę (a raczej zielsko i chaszcze) w drugiej części "ogrodu". Nagle patrzę, że z węża nic nie leci. Zaglądam do garażu - hydrofor pracuje. Okazało się, że wokół susza, w studni niski poziom wody no i wyssało więcej niż mogło - hydrofor się zapowietrzył. Dzień później wezwałem instalatora. 4 godziny się z tym męczył. Już myślałem, że nic z tego nie będzie i na dzień przeprowadzki nie będziemy mieli wody. Ale na szczęscie udało mu się odpowietrzyć. Choć nie obyło się bez fajerwerków. W pewnym momencie otworzył korek do hydrofora, gdy ten pracował pod ciśnieniem. Korek spadł mu na ziemię, a woda wokół trysnęła. Był to przezabawny widok, jak facet próbował ręką zatkać otwór, a drugą dzwonił do mnie (byłem akurat na piętrze), aby zejść i mu pomóc, bo korek gdzieś spadł i nie może po niego sięgnąć... Do przeprowadzki zatrudniliśmy firmę przeprowadzkową. Po drodze mieli podjechać do mojej koleżanki, gdyż ta pozbywała się sofy i dwóch foteli (za wielkie do jej mieszkania 2-pokojowego, a do naszego salonu w sam raz). Mieli przyjechac na 8.00, a byli o 9.30. Więc ciśnienie mi już skakało. Ale na szczęście byli przynajmniej fachowi od strony noszenia. Nic się nie pobiło i nie uszkodziło. Około 15.00 byliśmy rozładowani w naszym nowym gniazdku. Co nie znaczy oczywiście, że wiemy co gdzie jest. Przez pierwsze 2 dni było latyanie po całym domu i szukanie gdzie jest jaki karton - choć to akuratnie pikuś - tych kartonów nie było aż tak wiele - może 40-50. Gorzej jeśli człowiek nie wiedział, w jaki karton coś zostało schowane... Ot, można sie było naszukać. Dom robi wrażenie dużego i przestronnego. Kuchnia otwarta na salon, to super sprawa. Duże przeszklone okna dają poczucie jeszcze większej przestrzeni. Pokoje na górze w sumie bardzo duże. U dzieci zostały poustawiane meble, zabawki i na podłodze jeszcze mnóstwo przestrzeni do zbierania kurzu Oczywiście pierwszy dzień musiał być nieźle oblany. I tak się stało. Ale o tym w następnym odcinku. Nie kończymy naszych pastorałek budowlanych, bo tak naprawdę wykańczanie domu jeszcze będzie trwało i trwało...
  5. no tylko w moim ostatnio same białe plamy.... tyle siędziało, że nie mam nawet czasu na uaktualnienie...
  6. A my już zamieszkaliśmy... w miniony piątek mieliśmy przeprowadzkę. Szczerze powiem - dom jest duży. Naprawdę trzeba się po nim nachodzić. Tym bardziej, że wiele rzeczy mamy jeszcze w kartonach i nie wiadomo co gdzie jest... A dzieci nie ułatwiają sprawy - ostatnio telefon komórlkowy mojej żony znalazł się w skrzynce. w przegródce na gwoździe i śrubki. A skrzynka w schowku pod schodami. Jeszcze mnóstwo wykończeniówki przed nami - cały salon nie jest jeszcze zrobiony, ale i tak się cieszę, że już mieszkamy. Przed nami same przyjemności tworzenia Pozdrawiam wszystkich rozpoczynających swoją przygodę z tym projektem. Faktycznie, dom na rysunku jest niepozorny, ale w realu to hangar - szczególnie w wersji z podwójnym garażem...:)
  7. Chciałym pisać więcej i częściej, ale niestety w natłoku wydarzeń nie da rady... Co sięstało minionego tygodnia: 1. piec elektryczny podłączony, ale niestety nie możemy korzystać z jego dobroci. Mamy za małe bezpieczniki na głównej skrzynce i je wywala. 2. Kominek w pełni obudowany 3. wszędzie położone kafelki 4. panele na górze położone 5. wstawione drzwi zewnętrzne 6. garaż zawalony na maksa różnymi rzeczami - w tym AGD 7. pomalowana na kolor 1x klatka schodowa 8. przygotowane do malowania - korytarz i przedsionek na dole, a także łazienka. no pracy jeszcze przede mną dużo - od jutra na szczęście urlop... A w piątek przeprowdzka. Acha, kupiłem jeszcze Cyfrę Plus. Jutro chcę dzwonić po instalatora... Ściągam zewsząd kartony, ale ciągle mało. A jeszcze trzeba się wymeldować, zameldować... aaa... był kominiarz... coś tam się przyczepiał, ale w końcu podpisał papierki
  8. Najbardziej w tym szykowaniu domu do zamieszkania, a dokładnie malowaniu wkurzają mnie dwie rzeczy: 1. jak pomaluję jedną ścianę powiedzmy na kolor A, a sąsiednią na kolor B to nie ma bata - zawsze skapnie mi z wałka, choćbym nie wiem jak uważał i poleci taką piękną łezką koloru B na ścianę z kolorem A. No i potem trudź się człowieku z zamalowywaniem "plamy". 2, drugie też ma związek z malowaniem. Zawsze ścianę na styku z sufitem oklejam taśmą malarską. Nigdy jeszcze nie udało mi się, aby po odklejeniu taśmy linia przejścia koloru była idealnie równa - zawsze mam jakieś "ząbki" - wkurza mnie to na maksa... A poza tym cała praca idzie do przodu. Na górze 3 pokoje już gotowe. Zostało mi jeszcze pomalowanie raz sufitu i skośnej ściany w łazience oraz wymalowanie garderoby - ale to pójdzie szybko. Klatka schodowa w połowie już pomalowana. Został jeszcze korytarz między pokojami i mogę schodzić na dół... A na dole już praktycznie wszędzie podłogi w kafelkach. Zostały tylko kosmetyki związane z drobnymi przycinkami i cokoliki. Poddasza też już całe zrobione. Kominek obudowany (płytki na niego wybrane tylko trzeba wymierzyć ile dokładnie potrzeba no i kupić). Wiemy też, że przyjechały drzwi zewnętrze - w przyszłym tygodniu będziemy instalować. W poniedziałek zamontujemy też całą armaturę łazienkową - będziemy mogli więc "karmić" naszą oczyszczalnię ścieków i w końcu po męczącym dniu pracy wziąć prysznic... Odliczanie nadal trwa - dwa tygodnie zostały...
  9. Zostały 3 tygodnie do przeprowadzki. Firma już zamówiona, ale tak naprawdę nie ma jeszcze na co się przeprowadzać. Dopiero co pokój gościnny ma podłogi zrobione, a salon i reszta dołu jeszcze w cementowej podłodze. Na szczęście z górą finiszujemy. Jutro malowanie klatki schodowej i jakieś drobne poprawki w garderobie oraz pokoju nad garażem. Zostanie jeszcze korytarz na górze, jedna ściana w naszej sypialni oraz sufit w łazience - i można się wprowadzać... No nie do końca - jeszcze podłogi - ale w przyszłym tygodniu i to będzie załatwione. W minionym udało mi się uruchomić oczyszczalnię ścieków. Pompuje - zobaczymy jak będzie dalej się sprawować... Jutro mam stawianą zabudowę do kominka. Zobaczymy co z tego wyjdzie. W minioną niedzielę bawiłem się z montażem parapetu. Wierząc we własne siły zacząłem od najbardziej reprezentatywnego miejsca. Tzn. kuchnia, którą widać z salonu... Ale nawet równo mi wyszło. Zamówiliśmy też meble do pokoju dziecięcego, a także zleciliśmy wycenę szafy do zabudowy do naszej sypialni.
  10. Tak dużo pracy na budowie, że brak czasu na pisaninę. Znów w telegraficznym skrócie: 1. zamówiliśmy pojemnik na śmieci - mała wpadka, o czym wcześniej nie wiedzieliśmy - śmieci odbierają raz na miesiąc - masakra - oto skutki zamieszkania na wsi 2. zamówiliśmy drzwi wewnętrzne na piętro. Będą białe (ściany mają być w kolorze groszku) - niestety pewnie 5-6 tygodni czekania. Ale niech tam, oby były. 3. pomalowane dziecięce pokoje - teraz się biorę na gościnny na dole 4. ocieplanie stropodachu na finiszu - zostało wypłytowanie fragmentu w pokoju nad garażem i garderoba - reszta już gotowa. 5. Łazienka na górze gotowa. Prawie - jeszcze ostatnie fugowanie. Choć jest też mała skucha. Nad drzwiami kafelki za wysoko się kończą. Jak zamontujemy ościeżnicę, to będzie mała szparka.... chyba musimy skuć te kafelki i położyć 4 sztuki na nowo... 6. muszę w końcu uruchomić oczyszczalnię... Jutro mam zamiar przywieźć trochę"zaczynu" z oczyszczalni z gminy i zrobić rozruch. 7. za tydzień przychodzi elektryk, aby wszystko podokańczać, a ja nie mam jeszcze pstryczków... Znów na ostatnią chwilę... Łazienka na dole też już na finiszu (na zdjęciu górna łazienka) http://images34.fotosik.pl/277/dad98d7d76408e91.jpg Mamy zamówione agd, muszę poszukać ekipy do ocieplenia budynku... Uff, tak dużo na głowie, że nie wiem za co się złapać... A termin biegnie - zostały 3 tygodnie...
  11. a my się już malujemy. Tzn pokoje. Podjęliśmy twardą decyzję, że na koniec czerwca się przeprowadzamy, choć wiem, że nie wszystko będzie wykończone tak jakbym chciał. Ale trudno, jakoś się przeżyje...
  12. Miniony długi weekend to było głównie malowanie. Niestety wbrew oczekiwaniom zajmuje mi to bardzo dużo czasu. Najpierw wyprawki - niestety wszystkie ubytki na ścianach udaje mi się dopiero po 3-4 razie uzupełnić. Oglądam niby te ściany z nosem w tynku, ale i tak coś przeoczam. Jak wyprawki wyschną to potem szlifowanie ścian. Pyli się, że hej. Potem kładę pierwszą warstwę farby - jest to biała "jedynka" jako podkład. Marna, bo marna, ale na podkład nadaje się. Po podkładzie przechodzę znowu po ścianach i szukam ubytków - na farbie lepiej widać. Znowu szpachluję, potem szlifuję i w końcu przystępuję do kładzenia właściwego koloru - dwie warstwy. A jak jeszcze na sąsiednich ścianach kładę różne kolory, to proces się wydłuża. Bo najpierw muszę poczekać, aż wyschnie jedna, oklejam brzegi taśmą malarską i dopiero maluje drugą. Pierwsze efekty tego procesu już są: http://images34.fotosik.pl/268/6b60384ab1d05c15.jpg Ale to tylko mały początek. Jeden pokój Juniora W drzwiach wisi folia, bo klatka schodowa jeszcze nie jest ocieplona i nie ma sufitu. Dopiero będą robić jutro. Mam nadzieję, że ekipa wyjdzie mi z poddasza do końca przyszłego tygodnia - niestety jeszcze mają co robić... W międzyczasie kafelkarz robi łazienki. Widać już zarysy górnej: http://images26.fotosik.pl/221/193f4430c12d07a8.jpg Czasami po malowaniu mam ochotę wlać ciepłej wody do tej wanny i się wypluskać. Ale niestety jeszcze nie jest czynna. Dziś też na budowie - pojechałem po pracy i przez 3h udało mi się pomalować sufit w drugim pokoju dziecięcym i dwie ściany na kolor (pierwsza warstwa). Idzie mi to jak krew z nosa, a pomyśleć, że na 100% przeprowadzamy się maksymalnie w ostatni weekend czerwca.... Narazie sobie tego nie wyobrażam...
  13. Ostatnich kilka dni mignęło jak kalejdoskop. Jestem zmęczony po dzisiejszym kopaniu na budowie, więc będzie krótko i zwięźle. SOBOTA od rana było ruchliwie - przyjechał BRAT pani Inwestor. Jest budowlańcem, więc pomógł nam w trudnych dla nas tematach. Rano odebraliśmy schody strychowe. Potem kupiliśmy niezbędne rzeczy do malowania w castoramie. Następnie na budowę ocenić co trzeba zrobić i kupić - mieliśmy podmurować okno tarasowe bo opierało się tylko na styropianie i latało. Na budowie był już elektryk - instalował skrzynkę rozdzielczą. Prąd mamy już na całego w domu. W międzyczasie musiałem przyjąć i rozładować drugą dostawę kafelek - przy okazji przyjechała wanna i brodzik z prysznicem. W kolejce czekał już brukarz - za zrobienie podjazdu chce 40 zł/m - chyba się jeszcze wstrzymam i zobaczę ile kasy zostanie mi na koniec dnia. A w międzyczasie instalowali mi piękne bramy garażowe. Tak wyglądają: http://images33.fotosik.pl/259/e85746a5efe55ff7.jpg Co prawda do garażu nie mogę jeszcze wjechać, ale bramy są. Na koniec dnia pani Inwestor wybierała jeszcze drzwi zewnętrzne. Chyba jednak z powodu funduszy kupimy stalowe. Szkoda... Po tych wszystkich wizytach opojechaliśmy do marketu budowlanego po cegły, zaprawę murarską, cement, aby porobić parę niezbędnych rzeczy - wyprawki w ścianach, zamurowanie dziur po instalatorach itp. NIEDZIELA Dalszy ciąg prac na budowie + przyszykowanie jednego z pokoi dziecięcych pod malowanie. W łazience na górze praca wre... kafelki są już na 1/3 ściany. Dodatkowo pomalowałem jedną płatwie, która wystawała poza obręb karton - gipsu. Jeszcze tylko trzeba polakierować jakimś matem PONIEDZIAŁEK od rana instalatorzy walczyli z podłączeniem kominka. W końcu się udało działa! Przed 8.00 rano pani Inwestor miała być na budowie. Dziś wielki dzień pod znakiem oczyszczalni. Tak wyglądał montaż: http://images25.fotosik.pl/215/daa121e22f87a8ca.jpg Najgorsze, że ciągle coś wyskakiwało, a to zabrakło wody w studni, aby zalać oczyszczalnię, a to rury nie takie kupione, a to hydrofor się zapowietrzył. Efekt taki, że skończyli pracę bardzo późno - wymęczona pani Inwestor zamykała dom dopiero po 23.00!!! WTOREK pan Inwestor pojechał na budowę zakopać oczyszczalnię. Trochę pomachałem łopatą, rozpaliłem kominek - woda zagrzała się do 66 stopni. http://images27.fotosik.pl/216/279a220040f3cf6b.jpg Jest już domowa atmosfera.
  14. Środa. Mimo wszystko dzień na budowie. To miał być ważny dzień, bo mieliśmy uruchomić całą instalację. No, ale nie udało się. Najpierw przez dwa dni instalatorzy próbowali w studni zamontować rurę z koszem ssącym. Wykopali wcześniej wielki dół z boku studni, aby na dole się do niej dostać. U mnie wysoko woda stoi. Już na 1,2 m jest lustro. Ciężko więc im było zejść niżej. Ale jakoś dali radę. Do studni włożyli pompę, wyciągnęli prawie całą wodę, przewiercili się przez ścianę, wsadzili rur, kosz ssący, zamurowali i poszli robić co innego. Po chwili woda nabrała i wywaliła całą tę ich robotę. Więc jeszcze raz odciągnęli pompą wodę, znowu zamontowali rurę, zamurowali i tym razem (było już późnej popołudnie w poniedziałek) zostawili pompę w środku, aby co jakiś czas wyciągała wodę. Ale pompa odmówiła współpracy. Pływak się zaciął i na drugi dzień okazało się, że studnia pełna wody, a ich praca znowu zepsuta. Wzięli się ponownie do roboty. W końcu zrobili z pozytywnym efektem. Nic nie leciało z boku i nic nie wywalało w ściance. Nadszedł czas pompowania wody do całego układu. A potrzebowałem tego około 1500 litrów. Potrwało parę godzin. Ja w tym czasie poprzesuwałem trochę drewna z tyłu aby zrobić miejsce na oczyszczalnię ścieków. W najbliższy poniedziałek będziemy montować. Do tego jeszcze pousuwałem poroterm ze środka działki, ten który leżał luzem. Poustawiałem na palecie. Może w końcu uda nam się opylić. I generalnie zrobiłem jako takie porządki. W końcu nadszedł czas aby rozpalić kominek. No i się nie udało. Okazało się, że kupiłem kominek z płaszczem wodnym, ale bez jego chłodnicy.Ta druga kupowana jest osobno, a raczej zamawiana i nie ma tego w standardowym wyposażeniu kominka z płaszczem wodnym! I to ma się nazywać doradca w sklepie! A najśmieszniejsze jest to, że kupiłem do kominka czujnik temperatury. No a jego działanie polega na tym, że jak woda ma za wysoką temperaturę w płaszczu to otwiera chłodnicę i schładza wodę. Więc mogli mi powiedzieć: panie po co panu czujnik jak nie kupujesz chłodnicy... Dzwoniłem do nich, ale niestety kominek został zalany wodą i nie wymienią mi. Jakoś będzie to trzeba inaczej podłączyć. Efekt taki, że z ogrzewaniem nie ruszyłem. Za to na poddaszu dobre wieści. Praca wre. Do końca tygodnia 3 sypialnie będą wykończone. Ocieplone, gotowe do malowania.
  15. mam pytanie dotyczące malowania. Jakie farby będziecie używać? Jakiej firmy? I jaką metodą je kładziecie? a). Najpierw podkład pod farbę i dopiero farbę właściwą? b). najpierw biała farba standardowa i dopiero właściwa? c). od razu farba właściwa? Agahat - super ten domek wygląda. Tak jakby można było już w nim zamieszkać...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...